Stałam tak naprzeciwko Nicko. On włożył ręce do kieszeni i oparł się o ścianę, wyglądał jakby czekał na moją odpowiedź. Co mam odpowiedzieć? Że ma rację? Jestem taka jaka jestem. Chciałam być sobą, a wyszło jak wyszło. Sue jest egoistyczną buntowniczką. Pfff... może czas zacząć się słuchać? Nicholas jest Alfą, a ja do niedawna byłam zwykłą szarą Omegą, która niczego innego tak nie pragnęła jak wolności. Teraz Susane Wood- Luna stada. Odpowiedzialna osoba, która musi być zorganizowana. Do tego nie mogę się z nim porozumieć. Ja nie wiem na jakiej zasadzie dwójka wilków jest łączone w parę. Wyglądu? Bo na pewno nie na bazie charakteru.
Dobra improwizacja, tylko w którą stronę? Sue Omegi, czy Susane Luny?Bądź sobą!
-Nicholasie Walkerze, nie chcę się zmieniać. Cenię w życiu pewne wartości, których nikt we mnie nie skruszy. Przebolałam fakt, że jesteś moim Mate...
-Przebolałaś- powtórzył chłopak unosząc brew- słyszysz siebie? Mówisz jak hrabina, której wszystko się należy, a nic jej nie odpowiada. Widzi każdy szczegół, który może zgnieść słowem. Nie rozumiem cię- auć zabolało...
-A ja ciebie! Jestem jaka jestem!
-A jesteś egoistką. Daję ci to, czego chcesz. Czas i wolność, ale zawsze istnieją granice, których się nie da przekroczyć- odepchnął się od ściany i podszedł do mnie pewnym krokiem.
-Mam jeszcze 16 lat! Czego ty nie rozumiesz?! Skończyłeś 18, jesteś dorosły, tylko, że pan dorosły nawet nie raczył mnie poznać! Znamy się z widzenia i kilku wymian zdań, twoje siostry znają mnie lepiej niż ty! Nawet nie chcesz niczego o mnie wiedzieć! Kierujesz się władzą. Myślałam, że będziesz inny. Taki jak wtedy, kiedy nachodziłeś mnie, zabawny, upierdliwy to fakt, ale nie widziałam w tobie osoby władczej. Mam 16 lat...- wykrzyczałam mu w twarz i cofnęłam się do ściany. Szkoda, że to korytarz, a nie hala sportowa.
-Za tydzień masz 17 urodziny. Wiesz co to oznacza? Że potem zaczniemy umierać, jeśli do tego czasu cię nie ugryzę, a mogę to zrobić jeśli ty wyrazisz zgodę i daje ci ten czas. Inaczej moim prezentem urodzinowym będzie brutalne ugryzienie- przybliżył się tak blisko, że gdybym wzięła głębszy wdech, moja klatka zderzyła by się z jego.
-Ugryzienie?- powtórzyłam przełykając ślinę.
-Oznaczenie Mate, nie słyszałaś o tym?- zmarszczył brwi.
-Omijałam wszelkie rozmowy na ten temat- burknęłam i spojrzałam mu w oczy.
Nic nie odpowiedział. Stał tak, blisko mnie. Nienawidzę tego uczucia, a jednocześnie uwielbiam. Moja wilczyca walczy ze mną, ze wszystkich sił, żeby się przedrzeć, przez moją zimne nastawienie. Słysze bicie jego serca. Nicko jest ode mnie wyższy o pół głowy. Zjechałam oczami na jego klatkę, która unosiła się w szybkim tempie. Zdenerwowałam go. Ugh... przecież ja nie jestem taką suką... nigdy się tak nie zachowuje, ale on działa mi na nerwy. Przełknęłam ślinę. Powinnam go przepraszać? Nie. Nie czuję takiej potrzeby. Od tej pory będę stanowcza, niech nie liczy na to, że będę mu okazywać jakiekolwiek uczucia.
-Sue, nie tak ma być- wtrącił szatyn.
-Nie czytaj mi w myślach- wycedziłam przez zęby.
-Myślisz za głośno, naucz się nad tym panować- szepnął Nicko.
Wyminęłam go i poszłam w kierunku jadalni, skąd dobiegał dźwięk rozmów.
-Susane!- krzyknął za mną chłopak, stanęłam. Podbiegł do mnie. -Co mam zrobić, żebyś traktowała mnie normalnie- spytał.
Odwróciłam się do niego z kamiennym wyrazem twarzy.
-Zacznij zachowywać się tak, jakbyś mnie znał i staraj się poznać, Alfo- wypowiedziałam oficjalnym tonem i odeszłam. Gra rozpoczęta, Nicko.
~*~
-Mówię ci, wampiry nigdy się tak nie zachowywały- powiedziała Betty i założyła buty.
-Wiem- odparłam i wsunęłam na stopy czarne trapery.
-Sue, czy to na pewno dobry pomysł?- spytała i dopięła skórzaną kurtkę.
-Absolutnie- mruknęłam i spojrzałam na zegarek. Godzina 1 w nocy. Wyjdziemy raczej niezauważone.
-Skoro tak...- miedzianowłosa wyjęła z pokrowca na udzie lśniący nóż i obróciła go w palcach -Do dzieła.
Wyszłyśmy z łazienki na parterze. Nicholas siedział w gabinecie z Garry'm, Jamesem i Louisem, podobno mieli jakiegoś gościa, więc nie będę im przeszkadzać. Postanowiłam, że razem z Betty wybierzemy się do miasta, ale przez zachodnią część lasu.
Po cichu przemknęłyśmy przez korytarz. Chciałam wyjść wyjściem na parking.
Zatrzymałam się za skrętem na drzwi. Wychyliłam się kawałek.*A jednak postawił strażników...*
Dałam znak Betty, żeby zaczekała. Wyszłam zza rogu i założyłam ręce na biodra. Stał tam jeden, zazwyczaj było ich dwóch. Ciekawe...
-Luno?- zaczął.
-Czy byłbyś tak miły i powiadomił Julie Diaz, żeby lepiej wystawiała straż? Och doprawdy!
-Myślałem, że to Alfa...
-No nie, właśnie Julie Diaz- skłamałam i prychnęłam pod koniec. -Byłabym ci wdzięczna, gdybyś przekazał jej w moim imieniu, że strażników przy wyjściu powinna być dwójka- poprosiłam i wskazałam ruchem ręki, że powinien iść.
-Beta Diaz śpi, a ja... nie powinienem opuszczać stanowiska- wymamrotał.
-W takim razie idź do Jamesa Lewisa. On nie śpi. Opowiedz mu o niekompetencji Julie i wróć. Daj spokój nic się nie stanie, zwal potem na mnie- powiedziałam, a mężczyzna szybkim krokiem wyminął mnie i skręcił w przeciwną stronę, z której przyszłyśmy.
-Okej...- parsknęła Betty. Złapałam ją za nadgarstek i wybiegłam przez parking do mojego samochodu.
-Wsiadaj!- ponagliłam ją i zasiadłam za kierownicą.
*Odpal, odpal, odpal...*
Zapalił. Wcisnęłam pedał i skręciłam w leśną drogę prowadzącą na zachód.
~*~
No to jest rozdział! To co? Następny za 60? 😏 Nie bijcie!
Trzymajta się ciepło ;*
Papatki ;*
CZYTASZ
Ja i Mate? Wykluczone!
WerewolfNazywam się Susane Daria Wood, ponad wszysko cenię sobie wolność i niezależność. W momencie, kiedy pojawia się więź i uczucie, oddech przyspiesza, serce obija się o klatkę piersiową, a kolana drżą, mój świat obraca się o 180 stopni. Wkroczyłam na ni...