-Cholerna jasna!!!- krzyknęłam po 5 godzinach włóczenia się po lesie. Tym cholernym lesie, zapewne Claire już wysłała swoje goryle, żeby mnie znaleźć i w najlepszym wypadku zabić. Przyznajcie mi, że ten rzut wazonem był niezły, szkoda, że w jej ryj nie trafiłam. Wracając, jestem taka głodna... nie jadłam od dłuższego czasu, a żołądek mi się zaciska jak wąż boa na ofierze. -JEST TU KTO?- krzyknęłam, ale odpowiedział mi tylko odgłos cholernych ptaków. Opadłam na kolana. Powoli robi się ciemno.
Nagle coś przykuło moją uwagę. Woda... słońce odbijało się od jeziora! Jezioro jest przy moim domu!Wstałam napędzona myślą, że zaraz będę leżeć na kanapie.
~*~
-Mamo! Tato! Jestem!- krzyknęłam z progu, ale odpowiedziała mi cisza. Dziwne...
Weszłam w głąb domu, żeby zorientować się co jest grane. Stanęłam w miejscu. Zamarłam. Kuchnia wyglądała jakby przeszedł przez nią huragan. Zaczęłam się poważnie martwić. Do moich nozdrzy dostał się intensywny zapach krwi...
-MAMO?! TATO?!- krzyczałam spanikowana. Wbiegłam do salonu. Na środku leżał jakiś gość i sądząc po zapachu był to wampir. Szukali mnie... nie znaleźli. Serce podskoczyło mi do gardła, gdy za kanapą dostrzegłam kolejne ciało i kałużę krwi. Podbiegłam i obróciłam postać na plecy.
-Nie...- sapnęłam i upadłam na kolana. Łzy cisnęły mi się do oczu. To był tata. Nie biło mu serce... nie oddychał, leżał cały we krwi z rozszarpanym gardłem. Taki jak go zapamiętałam... ciemnobrązowe włosy, które tylko ja odziedziczyłam... lekki zarost, teraz pokryty skrzepniętą krwią... prawie czarne, teraz zamglone, bez wyrazu oczy. Był młody... 40 lat... to tak niesprawiedliwe. Okropne! Koszmarne! CZEMU?!
Dotknęłam jego ramienia. Zimny jak lód. Pochyliłam się nad nim marszcząc w dłoni jego podartą koszulkę. Łzy zaczęły cieknąć bez opamiętania.
-NIE!!!- krzyknęłam histerycznie, a potem wydarłam się bezsłownie.
~Susane?! Słyszysz mnie?! Co się dzieje?!~ usłyszałam w głowie głos Nicko, który przywrócił mnie do rzeczywistości. Drżącą ręką zamknęłam tacie powieki. Wstałam ocierając łzy. Pobiegłam na górę.
-Liam?! Fred?! Max, Aggie?! MAMO?!- krzyknęłam. Usłyszałam cichy szloch. Dziewczęcy... AGNESE!
Pobiegłam do jej pokoju i kopnęłam drzwi, które i tak się ledwo trzymały w zawiasach.
Drobna dziewczyna uciskała ranę na ramieniu Maxa. Wytrzeszczyłam oczy.-Sue?- załkała i spojrzała na mnie załzawionymi oczami. Podbiegłam do nich odrywając kawałek prześcieradła. Zawiązałam prowizoryczną opaskę nad paskudną raną Maxa. Chłopak był nieprzytomny.
-S-stanął w m-mojej ob-bronie- załkała i przytuliła się do mnie.
-Co tu się stało?- spytałam, unosząc jej podbródek wyżej, tak aby patrzyła mi w oczy.
-W-wampiry... one wtargnęły do naszego domu... jak gdyby nigdy nic. Tata rzucił się na nich wszystkich, a zaraz potem Liam..., ale kiedy tata upadł- przerwała i wybuchła płaczem. Mi również łzy napłynęły do oczu. Czułam ogromny ból w sercu...
-Cii... Aggie co się stało potem, gdzie jest reszta?
-Mama kazała nam uciekać na górę i zamknąć się w pokoju... Liam się postawił, ale zaraz potem leżał nieprzytomny... Mama do niego podbiegła... i oboje zniknęli!- krzyknęła. Wstrzymałam oddech, na myśl, że coś się im stało. -Fred pchnął mnie na górę i kazał Maxowi się mną opiekować. Zabił wampira, ale upadł ranny, wtedy ostatni mężczyzna ruszył w moim kierunku, ale Max go odepchnął. Tamten rozorał mu ramię pazurami, w ostatniej chwili Fred zabił go od tyłu...- pociągnęła nosem. Widziałam, że bardzo to przeżywa.
~Sue, czekaj na mnie w domu, już jadę~ odezwał się Nicholas. Dziwiło mnie skąd on wie gdzie jestem, ale to nieważne.
-Gdzie jest Freddy?- spytałam.
-Pojechał po pomoc do kwatery- szepnęła i oparła się głową o tors swojego bliźniaka. Bardzo to odczuwała. Zawsze tak jest z bliźniakami.
Swoją drogą, wiem już skąd Alfa wie gdzie jestem...Zbiegłam po schodach. Podeszłam do ciała taty. Wzięłam z kuchni wilgotną szmatkę i otarłam go z krwi szlochając. Jego skóra robiła się złocista. Wilkołaki tak mają po śmierci.
Upadłam na kolana i przyciągnęłam ręce do brzucha, kładąc czoło na ziemi. Z mojego gardła wydarł się paskudny zdławiony dźwięk. Do nosa doszedł znajomy zapach, ale ja nadal byłam pogrążona w smutku. Poczułam ciepłe ręce na tali, oplotły mnie wokół.Potrzebowałam tego. Odwróciłam się do mojego Mate i mocno wtuliłam w jego klatkę piersiową, a potem wybuchłam jeszcze większym płaczem. Serce mnie bolało i to mocno. Mój tata, kochany, jedyny tatuś, który uczył mnie chodzić, mówić, który zawsze tulił mnie do snu, na zmianę z mamą.
Tatuś, który podarował mi sygnet rodzinny pod czas obiadu z okazji 16 urodzin. Czytał mi bajki, gdzie zawsze dobro wygrywało. Teraz nie żyje, już nigdy nie zamieni ze mną słowa, nigdy go nie zobaczę, nie przytulę, nawet się z nim nie pożegnałam. Kocham go. To mój jedyny, ukochany tata.~Zawsze będzie przy tobie~ poinformował mnie kojący głos Nicholasa. Po chwili chłopak pocałował mnie w czubek głowy, potem zjechał niżej na skroń. Składał ciepłe, mokre pocałunki, zaraz celem okazała się szczęka i kąciki ust. Westchnęłam cicho, kiedy ucałował moje policzki, słone od łez. Otworzyłam powieki i od razu ujrzałam jego zielone, smutne oczy. Otarł mój policzek, a ja jak gdyby nigdy nic przybliżyłam swoje usta do jego i musnęłam delikatnie. Chciałam się odsunąć, ale on tylko przyciągnął mnie do siebie mocniej i schował twarz w moje włosy.
Jestem mu wdzięczna za to, że jest. Poczułam ciepły oddech koło ucha.
-Kocham cię, Sue.
Kocham cię...
~*~
Mam doła i boli mnie głowa ;-;
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI DNIA KOBIET, KOCHANE CZYTELNICZKI!!! ❤❤❤
Papatki 🙈❤🍕
PS: Chcecie, żebym wstawiła dziś jeszcze nominację?
CZYTASZ
Ja i Mate? Wykluczone!
WerewolfNazywam się Susane Daria Wood, ponad wszysko cenię sobie wolność i niezależność. W momencie, kiedy pojawia się więź i uczucie, oddech przyspiesza, serce obija się o klatkę piersiową, a kolana drżą, mój świat obraca się o 180 stopni. Wkroczyłam na ni...