~19~

21.2K 1.2K 115
                                    

-Skacz!- usłyszałam. Wychyliłam się i wysunęłam nogę do przodu. Zeskoczyłam z kamiennej półki w ramiona James'a.
-Świetnie- pochwalił mnie i wskazał ruchem ręki kierunek, w którym zmierzaliśmy.

Byliśmy z James'em i Betty na zwiadach, dwa dni temu zostałam Luną stada. Nicko siedział przez ten czas w biurze, załatwiając niedokończone sprawy ojca. Taki dobry partner... (sarkazm). Po bankiecie się z nim ostro pokłóciłam. Poniosły go nerwy. Zdemolował cały gabinet ojca. Serio go wkurzyłam... przyznaję się, ale przynajmniej mam go z głowy.

-Szybciej no- zawołała Beth. Przyspieszyłam kroku. Kierowaliśmy się na zachodnią część lasu, na jego granicy mieszka kilka wilkołaków. Podobno zgłosili Alfie, że w okolicy kręcą się wampiry. Nicholas wysłał Bety, w sensie Betty i James'a. Nie wie, że się wybrałam z nimi i lepiej, żeby się nie dowiedział.

Zachodziło słońce, ale jak na tą porę dnia było dosyć ciepło. Ptaki ćwierkały, a ja czułam się znowu wolna, biegnąc przez las. Nikt poza mną i Nicko nie wiedział o kłótni, co oszczędziło mi wielu pytań i klepania tych samych odpowiedzi.
Zauważyłam na horyzoncie domy, potem ulice i koniec lasu. To tu.

-To, który to numer?- spytał James.

-Chyba... 24, tak 24- odparłam i ruszyłam rozglądając się po alejce.

Ładne szeregowce z ogródkami. Gdybym była dorosłym człowiekiem, rozważałabym nad zamieszkaniem w tej okolicy. Spokojnie i bezpiecznie.

Okej, okej... numer 21, 22, 23... jest i nasz 24! Zatrzymałam się przed nim.

~Nicholasowi się nie spodoba, że przyszłaś tu bez jego zgody~ odezwała się Lily.

~Nie dowie się~ powiadomiłam ją.

~Mi to się również nie podoba. Zawróć póki możesz~ warknęła chyba troszkę zdenerwowana.

~Tylko przesłucham tych ludzi~ poinformowałam ją niewinnie.

Nie odezwała się. Zapukałam do białych drzwi. Za mną stanął James i Betty.
Po krótkiej chwili otworzyła nam ciemnoskóra dziewczynka. Wyglądała na 10 lat. Gdy mnie zobaczyła skłoniła główkę. Miała smutny, a może beznamiętny wyraz twarzy.

-Hej, są rodzice?- spytałam i uśmiechnęłam się. Dziewczynka kiwnęła twierdząco i otworzyła szerzej drzwi. Weszłam do skromnie, ale ładnie urządzonego domu. W przedpokoju wisiały zdjęcia rodziny. Dwójka dorosłych, dwóch synów i córka.
Dziewczynka poruszała się trochę przytłoczona. Jakby zagubiona we własnym świecie, a ja szłam za nią. Za mną moi przyjaciele.

Dziesięciolatka zatrzymała się, obok wejścia do salonu. Minęłam ją i pewnie weszłam do pomieszczenia.

Zamarłam. Krew odpłynęła mi z twarzy. Zemdliło mnie w środku. Przyłożyłam rękę do ust.
Widok, który ujrzałam był straszny. Ciemnoskóra kobieta leżała na kanapie z rozpłatanym gardłem i wyrwaną ręką, a jej mąż z rozerwanym brzuchem. Wszędzie pełno krwi. Powywalane meble, stłuczone naczynia walały się po podłodze. Zamknęłam oczy i cofnęłam się do tyłu.
Usłyszałam cichy szloch. Dziewczynka stała za mną i płakała. James i Beth weszli do salonu.

-Szlag!- pisnęła przyjaciółka.

Przysunęłam się do dziewczynki. Dopiero teraz zauważyłam, że jej niebieska sukienka była pobrudzona krwią.

-Ciii, nie płacz- przytuliłam ją do siebie, by ją uspokoić.

~Cholera, uprzedzałam cię! Nie będę czekać! Zawiadomię Nicko~ powiedziała gniewnie wilczyca.

Ja i Mate? Wykluczone!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz