~5~

26.9K 1.2K 199
                                    

Przełknęłam ślinę i przygryzłam policzek. Nie bałam się. Byłam tylko zła. Zła na siebie, że poszłam bez żadnej obstawy, po ciemku przez jakieś durne odludzia.
Stałam w miejscu. Krew się we mnie gotowała. Puls przyspieszył. Klatka piersiowa unosiła się w nienaturalnie szybki sposób. Znowu przełknęłam ślinę. Byłam pewna, że nie ucieknę. Ich było sześciu. Wkopałam się, cholera.

-Hej wilczunia!- zawołał jeden, na co poczerwieniałam ze złości. Zacisnęłam pięści, lecz nadal się nie ruszałam.

-Chodź do nas!- zawołał drugi z wyraźnym podtekstem w zdaniu.

-Chłopcy...- wypowiedziałam tylko jedno słowo, bo reszty nie zdążyłam. Grupka wilków znalazła się naprzeciwko mnie w nieludzko szybkim tempie.
Patrzyłam w dal. W pustkę. Nie zwracałam na nich uwagi. Zrobiłam krok w przód. Ugh... jednak można się było tego spodziewać. Zostałam złapana za nadgarstki z dużą siłą.

-Gdzie idziesz?- spytał któryś.

-Zbierać grzyby- odpowiedziałam ironicznie. Klatka piersiowa przyspieszała zdecydowanie za mocno.

*Nie trać kontroli, nie trać kontroli, nie trać kontroli, kurwa!*

~Dasz radę~ odezwała się moja wewnętrzna wilczyca, z która dawno nie zamieniałam słowa.

~Wiem~ odparłam do niej pewnie.

~Tylko grupka napalonych wilkołaków, jesteś silniejsza~ dodała.

~Nie pomagasz, siedź cicho~ warknęłam w myślach.

~Zachowujesz się jak dziecko, Sue~ rzuciła oschle.

~Stul pysk~ powiedziałam już lekko zdenerwowana.
Poskutkowało. Zamknęła się, ale jej złośliwe uwagi wcale nie dodały mi kopa.

-Ślicznotka- powiedział ten, który ściskał mnie za ramię. Obnażyłam kły z głośnym syknięciem, a dałabym sobie rękę uciąć, że moje oczy zaświeciły się złowrogo. Chłopak poluźnił uścisk, a ja natychmiast wyrwałam rękę.

-Odejdźcie ode mnie- rzekłam stanowczo, lecz z nutą załamania.

-Heh czemu mieliby...- zaczął jeden z tych którzy stali za mną, lecz nie dokończył. Nasze spojrzenia się spotkały.

Przeszło przeze mnie dziwne uczucie. Zabrakło mi tlenu. Zamurowało mnie. Dałabym głowę, że jego oczy zmieniły się z krwistoczerwonych, na złoty, a potem z powrotem do pierwszego koloru. Stałam jak zahipnotyzowana. Źle się poczułam, ale nie miałam zamiaru tego okazywać.

-Spadamy- warknął do towarzyszy. Oni popatrzyli po sobie zawiedzionym wzrokiem, a ja przyglądałam się temu z zaskoczeniem. Dziwnie uczucie przeszywało całe moje ciało. Od stóp po koniuszki palców i końcówki włosów. -Spadamy!- podniósł głos i pchnął dwóch z nich, tamci obnażyli kły w wyniku niezadowolenia. W bardzo szybkim tempie znaleźli się w połowie alejki z ławkami. Chłopak ostatni raz odwrócił się w moją stronę. Wyraz jego twarzy był obojętny bądź zły. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego wygląd. Kasztanowe, gęste włosy postawione do góry, lecz roztrzepane tak czy siak. Idealnie zarysowane kości policzkowe. Dobrze zbudowany. Po chwili znikł z zasięgu wzroku.

Stałam. Gapiłam się w alejkę. Stałam. Przeplatałam palcami między moimi włosami. Stałam. Ruszyłam. Ruszyłam, a potem pobiegłam. Jak najszybciej chciałam być bezpieczna u Betty.

~*~

-Co ci?- spytała przyjaciółka widząc rumieńce na twarzy i nierównomierny oddech. -Kotek cie zaatakował?- rzuciła z kpiną.

Ja i Mate? Wykluczone!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz