~40~

12.7K 817 93
                                    

Godzina 18:30. Siedzę przez cały dzień sama w pokoju. Odzyskałam wzrok. Myślę o tacie. On umarł. Nigdy go już nie spotkam. Mieliśmy być zawsze szczęśliwą rodziną. Mama i Liam zostali porwani. Nie mogę zrobić nic. Sky powiedziała, że mam odpoczywać. Więc nie wpuszczam nikogo cały dzień i myślę. Patrzę w drzwi, jakbym jednak chciała, żeby ktoś mnie odwiedził. Był tu Fred, Agnese i Max. Dowiedziałam się, że przyjeżdża Damian z Lily oraz Kate z Alanem i dziećmi. Jutro ma być pogrzeb taty, na którą założę białą sukienkę, którą miałam założyć na urodziny. Wszyscy będą czarni. Ja chcę, żeby moja biała sukienka przypominała o życiu. Symbolizowała spokój i harmonię. Chcę go w ten sposób uczcić.

-Sue- od ścian odbiło się pukanie do drzwi. Znałam ten głos, bardzo dobrze. To James...

Postanowiłam go wpuścić.

-Proszę.

Do pokoju wszedł najpierw on, potem Fred. Na wspomnienie snu, poleciała mi po policzku łza. Chłopcy mieli przygnębione miny.

-Susane...- zaczął Fred, a ja wstałam i podeszłam do brata wtulając się i szlochając.

-Co się dzieje?- spytałam, biorąc głęboki wdech. Chcę już po prostu wiedzieć. Dlaczego giną niewinni ludzie? Dlaczego ich porywają? Co się dzieje wśród wampirów?

James spojrzał na Freda z porozumieniem.

Po chwili usiadł na łóżku ze splecionymi dłońmi. Zagryzł wargę, a po głębokim wdechu spojrzał na nas.

-Chorobę rozprzestrzenia Cassie, to już wiesz. Jej chłopak... Daniel -wzdrygnęłam się na dźwięk jego imienia i spojrzałam w okno- cóż, są dwie wersje... albo jedno zmusza drugie albo robią to z zemsty. Jesteśmy prawie pewni, że to pomysł Daniela. Wykorzystuje talent Cassie, w zły sposób. Myślimy, że wampirzyca zaraża tylko wilkołaki pod wpływem Daniela.

-A Ian?- spytałam marszcząc brwi.

-No właśnie. Domyślamy się, że stanął przeciwko niej, podobnie jak Claire. Trucizna na wampiry nie działa w ten sposób jak na nas. Nas to zabija. Wampiry tylko chorują. Zdrowieją po dłuższym czasie...

-To znaczy, że Lou, Natalie, Garry...?!- spojrzałam na niego w szoku.

-Zostali porwani, jakby chcieli ich zabić, prawdopodobnie by ich zostawili. Oni muszą żyć. W każdym razie Maia to czuje. Więź bliźniacza i więź Mate, dociera do niej teraz mocniej niż wcześniej- westchnął, a ja pokiwałam delikatnie głową.

-Co na to wszystko, Nicko? Co z tym zrobimy?- spytałam się, stając na przeciwko Jamesa. Uniósł głowę w górę.

-On poszedł z Sethem, Julie i Larry'm do Motelu- powiedział ze zmarszczonymi brwiami, jakby myślał, że wiem.

Zamurowało mnie. Usiadłam bezwładnie obok niego. Znowu spojrzałam w dal, to znaczy w ścianę. Nie wierzę. Normalnie się tego nie spodziewałam. Przecież... ugh...

-Co za kretyn- warknęłam w końcu i szybko zmieniłam koszulkę z piżamowej na białą bokserkę, a potem narzuciłam kurtkę dżinsową Liam'a.
Wyszłam z pokoju.

-Ej czekaj, co masz zamiar zrobić?- dogonił mnie James.

-Zabieramy Beth i idziemy tam. Wypiję jakiegoś energetyka. Nie mam zamiaru stracić Nicholasa- burknęłam wkurwiona i szybko skręciłam waląc do drzwi przyjaciółki.

-Czego znowu?!- krzyknęła otwierając je na oścież, ale kiedy nas zobaczyła jej twarz zmieniła się w bardziej łagodną minę.

-Tak się wita przyjaciół?- mruknęłam z cwaniackim uśmiechem.

Ona z szokiem na mnie zlustrowała od góry do dołu, a potem przytuliła do siebie.
-Raju, myślałam, że już nie wyjdziesz z tego pokoju!!!- powiedziała zaskoczona.

-Idziemy do Motelu- poinformowałam ją, a ona marszcząc brwi spojrzała na Jamesa, który tylko wzruszył ramionami.

-Okej?- zanurkowała jeszcze po bluzę i wyszła, poprawiając pas z bronią.

-Susane?!- krzyknął Fred. Odwróciłam się i zacisnęłam suche usta w wąską linię. -Co ty znowu wyprawiasz?- spytał.

-Idę po swojego Mate.

~*~

Przepraszam za opóźnienie. Wracając ze szpitala wysiadłam z autobusu i skręciłam kostkę, więc cóż...

Przykre to może nie było, ale sie wydarłam xd

Dzięki wam za maraton i wgl za komentarze, trzymajcie się ❤

Ciao ;*

Ja i Mate? Wykluczone!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz