~6~

26.8K 1.3K 207
                                    

Przez całą drogę do domu myślałam nad tym co mówiła Beth.

"Szczęście."

*Jestem szczęśliwa*

Wolność to szczęście. Przyjaźń to szczęście. Bezpieczeństwo to szczęście. Nadzieja to szczęście. Wiara w piękne rzeczy to szczęście. Miłość... nie jest po prostu dla wszystkich. Nie znam tego uczucia, tej relacji pomiędzy dziewczyną, a chłopakiem. Miłości doświadczałam w rodzinie albo w przyjaźni. Nigdy nikt mi się nie podobał. To znaczy ewentualnie z wyglądu. Betty pewnie ma rację, nie daje sobie niczego tłumaczyć, ale ja się po prostu... nie nieważne.

~Boję miłości?~ spytała wilczyca.

~Nie.

~Boisz się zostać zraniona.

~Nie.

~Sue boisz się, bo myślisz, że zostaniesz odrzucona~ ciągnęła dalej.

~Nie~ odpowiadałam stanowczo, lecz z lekkim niepokojem.

~Kochana... nie uciekniesz od więzi, zresztą chyba się o tym przekonasz niebawem~ wymamrotała tajemniczo.

~Co ty gadasz, Lily?~ spytałam lekko zaskoczona.

~Nie bój się, jesteś silna, Susane. Wystarczy spiąć cztery litery i unieść dumnie głowę~ skwitowała.

~Twoje rady są bez sensu.

~Twoje życie z takimi przekonaniami będzie bez sensu.

~Powinnam się wzruszyć? A może przestraszyć?~ spytałam ironicznie i stanęłam w miejscu.

~Na Księżyc, Sue! Ogarnij się młoda! Pamiętaj, że nie ma się czego bać!

~Nie boję się niczego~ odpowiedziałam, zmęczona tą mentalną rozmową.
~Bądź tak miła i się nie odzywaj teraz.

Lily tylko fuknęła i zamknęła się w sobie.

-Świetnie...- wymamrotałam i rozejrzałam się dookoła. Dopiero wyszłam zza kawiarni. Czyli teraz minę park. Ten park, w którym szlajają się niewyżyte wilczurki.
-Świetnie!- powtórzyłam.

Wyjęłam komórkę i weszłam w aplikację aparatu i przełączyłam widok na przednią kamerkę. Chciałam zobaczyć stan moich oczu, żeby nie straszyć ludzi o tak wczesnej porze... o ile ktoś jest maniakiem wstawania o świcie.
Błękitne z nielicznymi kleksami czerwieni. Źrenice powróciły do normalnej wielkości.

Zaraz, zaraz... omg! Zamarłam. Stanęłam nieruchomo. W aparacie dostrzegłam osobę, która stoi za moimi plecami. Wysunęłam cicho kły i zaczęłam liczyć do trzech. Stop! Nie licz! Odwróć się do cholery.

Obróciłam się z zaciśniętymi pięściami na postać, z głośnym syknięciem obnażyłam kły. Zmarszczyłam nos i brwi. Włosy przykleiły mi się do twarzy.

-Hej, hej, hej! Nie tak ostro maleńka!- zadrwił nieznajomy.

Czy to nieznajomy? Znałam ten głos i zapach. Wilkołak. Jeden z 6, którzy się do mnie przyczepili wieczorem.

-Czego?!- warknęłam. Dopiero teraz się zorientowałam, że trzyma moją pięść, którą miał oberwać. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy spojrzałam w czerwono zielone oczy.

*To ten, który wycofał pozostałych, ten dziwak*

Rozluźniłam się i wyrwałam rękę z uścisku po czym rozmasowałam kostki i palce. Poprawiłam ubranie i przeskanowałam go od stóp do czubka głowy. Miał na sobie zwykłe wytarte dżinsy i czarny T-shirt z białą czaszką. Na lewym nadgarstku nosił zegarek , a na szyi dostrzegłam rzemyk, ale nie widziałam co jest na nim zawieszone.

Ja i Mate? Wykluczone!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz