Rozdział 58 To jeszcze nie czas

154 34 18
                                    



Samolot opadł na ziemię z głośnym łoskotem kierując się już na swój pas by pasażerowie mogli wysiąść. Licht załapał za swoją torbę oraz klatkę w której trzymał wampira i ruszył do wyjścia ignorując szepty innych ludzi, którzy go chyba rozpoznali. Rozmawiał z rodzicami na temat znajomości rodziny Foster, jednak żadne z nich nie chciało o tym rozmawiać przez telefon jakby się czegoś bali. Zaproponował, że przyleci jak najszybciej możliwe i wtedy porozmawiają. Wychodząc z lotniska rozejrzał się po okolicy szukając taksówki, którą znalazł kawałek dalej mrucząc do siebie pod nosem. Jeż z zainteresowaniem patrzył na kręcące się w tą i wew tą kobiety, którym od wiatru podwiewało sukienki.

— Jestem w raju! — Jego Pan zatrząsnął klatką przez co zwierzątko sturlało się jakby na jej koniec i jeż uderzyło o tył klatki. Spojrzał z wyrzutem na Todorokiego — nie bądź tak brutalny aniołku.

— Przymknij się głupi jeżu — Rozejrzał się niepewnie czy nikt ich nie obserwuje. Przez tego głupiego Hyde'a wszystko się wyda, a na to nie może pozwolić.

Nareszcie po dłuższym czasie znalazł upragniony transport siadając w środku i opierając łokieć na podpórce obserwował mijające ulice Berlina. Nie było go w domu dziadków od trzech lat — dokładnie od śmierci dziadka. Więc czemu rodzice dali mu ten adres? Zagryzł wargę i westchnął czując jak jego głowa zaczyna eksplodować. Od dnia, kiedy rozmawiał z wampirzycą zaczynał mieć coraz więcej pytań, a tak mało odpowiedzi próbując sobie cokolwiek przypomnieć z przeszłości. Na początku, gdy spotkał Lenistwo i Chciwość miał wrażenie, że skądś im się kojarzą tylko dlaczego? Jak samochód dojechał na miejsce złapał za klatkę zaciskając na niej dłoń i ruszając obrośniętym trawnikiem jakby nikt nie sprzątał tutaj od wielu lat.

— Licht.. o czym rozmawialiście z Raimei tamtego wieczoru? — Lawlessowi nie podobało się to milczenie, a tym bardziej to miejsce. Owszem czasami chłopak wracał do swojego rodzinnego kraju, jednak nigdy nie byli na tej uliczce. Kiedyś podsłuchał rozmowę w salonie, że gdzieś tutaj mieszkał dziadek czarnowłosego. Ale on nie żyje, więc co oni tutaj robią?

— Dowiesz się w swoim czasie — Nie miał mu ochoty tłumaczyć czegoś, co sam jeszcze nie rozumiał. Na razie ważne było dla niego dowiedzenie się o co chodzi w tej całej szopce. I czemu nazwisko jego rodziny widnieje w miejscach powiązanych z Servampami drugiej generacji. Doszedł do ganku obserwując zarośnięty ogród w którym jako dziecko bawił się ze starym Todorokim. Nie były to może beztroskie zabawy, bo skupił się na grze, ale czy to ważne? Dzieciństwo wspomina dobrze. Wciągnął trochę powietrza w płuca i zapukał dłonią w drzwi.

Cisza. Zupełnie jakby nikogo nie było. Dziwne... przecież tutaj się z nimi umówił. Postanowił powtórzyć czynność uderzając mocniej przez co drewniany mebel zaczął się otwierać z cichym piskiem. Męska Chciwość przełknęła ślinę czując jak przechodzą go od tego dźwięku dreszcze na plecach.

— Aniołeczku powinniśmy zabierać nogi za pas..

Nastolatek pokręcił przecząco głową wchodząc do środka. To jest dom jego dziadków. Co może mu się stać w takim miejscu? Servamp ignorując rozkaz Pana by nie wracał do swojej wampirzej formy w tym kraju po prostu otworzył klatkę zeskakując z niej i przyjmując swoją prawdziwą postać. Miał złe przeczucia i jego obowiązkiem jest chronienie swojego właściciela. Chociaż patrząc na siłę czarnowłosego to on sam się potrafi ochronić. Chłopcy we dwójkę ruszyli przed siebie oglądając zakurzony hol w którym wyglądało jakby nikt nie zaglądał tutaj od wieków. Gdzie oni są do cholery? Lawless zajrzał do kuchni czując jak kręci go w nosie od kurzu. Kichnął chcąc się pozbyć uporczywego swędzenia. Poważnie jego rodzice mieli tutaj być? Jego spojrzenie zatrzymało się na zejściu do spiżarni i popatrzył zdziwiony na podłogę. Kurz w miejscu, gdzie powinny się otwierać drzwi było wyczyszczony jakby ktoś niedawno je otwierał.

Strażnicy ServampOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz