24.

23.9K 949 63
                                    

Rozdział 24

- Jesteś idiotą!

- Serio?

- Tak!

-To nie ja wpycham się do każdego pomieszczenia w tym domu !

- Szukałam swojej koszulki !

Krzyki stawały się coraz głośniejsze. Dlaczego nie trzymamy tych zwierząt na dworze ? Albo chociaż w garażu ?!

- W moim pokoju?! Co niby miałbym z nią robić ?

- Jesteś dziwny, skąd mam wiedzieć?

- Zaraz Ci coś zrobię... Jeszcze raz wleziesz do mojego pokoju to nawet moja matka Ci nie pomoże!

Dzień mijał mi dosyć spokojnie przy pomaganiu mamie w kuchni dopóki ta dwójka nie zaczęła drzeć mordy w salonie naprzeciwko.

- To naprawdę dobry pomysł - powiedziałam do mamy, starając się ją namówić na to, aby Zack i Justina spędzili wigilię na dworze.

- Maddie, jak możesz to twoja rodzina - oburzyła się, a ja wzruszyłam tylko ramionami.

- Nie przyznaje się - Na moje słowa mama spojrzała na mnie karcącym wzrokiem, a po chwili spojrzała na wejście.

- Możesz przestać za mną łazić? - powiedział mój brat ewidentnie zmęczony kłótnią z Justiną, która nie dawała za wygraną.

- Nie! dopóki nie zrozumiesz, że szukałam swojej koszulki! - krzyknęła, siadając przed chłopakiem przy stole.

- Zabierzcie ją - jęknął Zack.

- A gdyby tam była? - mój brat wywrócił oczami na to niedorzeczne pytanie - A gdyby tam była i zobaczyła by ją Sophie? - powiedziała z cwanym uśmiechem. Na jej słowa Zack zmarszczył brwi i spojrzał na nią podejrzliwym wzrokiem. Już chciał coś powiedzieć, kiedy postanowiłam przerwać tę beznadziejną rozmowę.

- Proszę! - krzyknęłam, kładąc między nimi talerz z pierniczkami. Justina spiorunowała mnie wzrokiem i w momencie, kiedy otworzyła usta, aby wypowiedzieć kolejne bezsensowne słowa uratowała nas mama.

- Justina będziesz mi teraz potrzebna. Maddie zrobiła swoją część - uśmiechnęła się, sprawdzając w notatniku co zostało jeszcze do zrobienia.

-Chodź - powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia - szybciutko - dziewczyna wypuściła ciężko poietrze i ruszyła za moją rodzicielką. Zwinnie minęłam swoją kuzynkę i zajęłam nagrzane przez nią miejsce.

- Nie pytaj - powiedział od razu mój brat, zajadając się pierniczkiem.

Cholera. Chciałam zapytać. Ułożyłam usta w wąską linię i wstałam od stołu. Już miałam wychodzić, kiedy usłyszałam zdziwiony i oburzony głos mojego brata.

- Madeline?! - krzyknął.

- No co? - zapytałam, udając równie zdziwioną.

- Gdzie ty idziesz?

- Do pokoju - odpowiedziałam.

- Mieliśmy pogadać - zmarszczył brwi.

- Kazałeś nie pytać to sobie darowałam - wzruszyłam ramionami.

- Żartujesz, tak ? - powiedział, kończąc pierniczka. Wzruszyłam ramionami a on machnął ręką abym zajęła miejsce przed nim.

- Więc jak do tego doszło?

- Wracam z ... - zaciął się - ze spotkania, wchodze do pokoju, a ta laska grzebie mi w rzeczach - moja mina automatycznie zrzedła na wspomnienie o tym jak zabrała naszyjnik ze sklepu.

Wymarzony KłopotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz