Rozdział 37
- Idę - powiedziałam obojętnie, po dłuższej chwili zastanowienia i ruszyłam za chłopakiem w kierunku drzwi frontowych. Weszłam za nim do środka domu, w którym panowała całkowita ciemność. Will odwrócił się w moją stronę, a po chwili poczułam, jak jego ciepły oddech otula moją twarz na co automatycznie moje ciało się spięło.
- Wszyscy są już pewnie w łóżkach, więc zachowuj się grzecznie - powiedział prawie szeptem, a ja mogę dać sobie uciąć rękę, ale chłopak na bank uśmiechnął się w ten swój łobuzerski sposób.
- Mhm - mruknęłam i zaczęłam, kierować się w stronę schodów. Pech jednak chciał i potknęłam się, wywołując tym mały hałas. Cóż... byłam tu całkiem wiele razy, ale nie pamiętam każdego stopnia w tym domu.
-Miałaś być cicho - szepnął.
- Miałam być grzeczna - powiedziałam również szeptem.
- A w tym Cicho - warknął głośniej. Wywróciłam oczami na jego durną odpowiedź, a po chwili poczułam, jak jego dłoń splata się z moją.
- Co ty wyprawiasz? - powiedziałam ciut za głośno.
- Zamknij się! - upomniał mnie - Chodź, tak przynajmniej się nie wywalisz - Nie odezwałam się więcej, a dałam się poprowadzić chłopakowi. Oczywiście nie obeszło się bez kolejnych potyczek. Te schody nigdy nie były takie skomplikowane jak dzisiejszej nocy. Kiedy znaleźliśmy się przed wielkimi białymi drzwiami, chłopak puścił moją dłoń i zaczął szukać kluczyka po kieszeniach spodni.
- Możesz się pośpieszyć? Muszę siku - szepnęłam, przeskakując z nogi na nogę.
- Możesz się zamknąć i cierpliwie czekać -powiedział, nie przerywając poprzedniej czynności.
- Niena...
- Nienawidzisz mnie, wiem, powtarzasz się - powiedział, wyciągając z kieszeni kluczyk i otwierając drzwi. Przepuścił mnie w drzwiach, a po chwili sam wszedł do środka, zamykając za sobą drewnianą płytę i zapalając światło.
- Pokaż to - powiedział, wskazując na moją głowę. Odchyliłam rękę, dając tym samym pełny dostęp do mojej rany. Chłopak przybliżył się niebezpiecznie blisko na co moje ciało się spięło.
-Usiądź - polecił, a ja bez słowa zajęłam miejsce na łóżku. Will zniknął za drzwiami od łazienki, aby po chwili wyjść z apteczką.Przykucnął przy mnie i zaczął wyciągać potrzebne mu rzeczy do opatrzenia mojej rany. Przyglądałam się wszystkim jego ruchom i napinającym się mięśniom twarzy.
- Możesz się pośpieszyć? - zapytałam trochę zniecierpliwiona.
- A gdzieś ci się śpieszy?
- Tak - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, kiedy chłopak obmywał mi ranę.
-Gdzie? - zmarszczył brwi na chwilę, zaprzestając wykonywania czynności.
- Do twojej łazienki - powiedziałam pośpiesznie. Kąciki ust chłopaka nieznacznie uniołsy się w górę, a mi przypomniał się jego cudowny uśmiech. Mimo tego, że go nienawidzę to muszę niestety to przyznać, że jego uśmiech jest zniewalający.
- Może trochę zapiec - powiedział, przykładając mi wacik z jakimś płynem do czoła. Syknęłam w chwili zetknięcia się wacika z moją raną, czując mocne pieczenie na czole. Po chwili Will przykleił mi plaster i spojrzał prosto w oczy. Wyglądał jakby chciał mi coś powiedzieć, ale sam nie wiedział co. Utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy przez dłuższą chwilę, aż w końcu wstał i odszedł parę kroków dalej.

CZYTASZ
Wymarzony Kłopot
Romance*UWAGA* Opowiadnie zawiera błędy! Całkowitej korekty dokonamy po ukończeniu go. ⚪Występują sceny +18. ⚪Wstawiamy zdjęcia bohaterów. ⚪#1 miejsce w kategorii ROMANS. #Wattys2017