10.

33.6K 1.3K 78
                                    

Minęło parę dni, w szkole nie działo się nic ciekawego. Wybaczyłam Sophie jej głupie spotkanie z chłopakiem, którego niby nie znam i spokojnie znosiłam obecność Williama w naszym domu. Przestaliśmy się kłócić i dogryzać sobie na każdym kroku. Rodzice zaprosili go nawet we wtorek na kolacje do nas. Nie, nie musiałam go oglądać, gdyż wywinęłam się pod pretekstem referatu z chemii, który miałam zrobić z Sophie. Tak naprawdę pojechałyśmy do kina na premierę filmu z Leonardo DiCaprio, a potem do McDonlads, w którym przesiedziałyśmy większość czasu. Co do mojego chłopaka, nie widzę się z nim codziennie. Erick albo pomaga w warsztacie swojego ojca, albo jest na treningach. Nie przeszkadza mi to. Rozumiem, że ma jakieś swoje obowiązki, w przeciwieństwie do mnie, dlatego dopasowuję się do jego dyspozycyjności.

 Aktualnie siedzę w bibliotece szkolnej i przepisuje definicję surrealizmu, używając korektora co drugie słowo. Dzisiaj nie potrafię się w ogóle skupić, a przyczyną tego jest fakt, że wieczorem William ma mi pomóc z historią. Zadzwonił dzwonek na lekcję, więc skierowałam się pod klasę matematyczną i czekałam z resztą klasy na nauczycielkę. Gdy już raczyła nas zaszczycić swoją osobą, weszliśmy do klasy i zajęliśmy miejsca. Oczywiście nie obyło się od paplania jaka to nasza klasa jest beznadziejna z matmy. Siedziałam w ostatniej ławce i gapiłam się w okno myśląc o tym jak będzie wyglądać moja lekcja z Willem, i dlaczego w ogóle się zaproponował coś takiego. Nie słynie on raczej z bezinteresownej pomocy. Nasza relacja jest naprawdę chora, raz stoimy murem za sobą, a raz potrafimy wyciągać największe i najbardziej raniące brudy z naszego życia.

- Maddie! - szepnęła moja przyjaciółka.

- Zamknij się, usłyszy nas - powiedziałam cicho. Sophie zrobiła zdziwioną minę i zaczęła zanosić się śmiechem. 

- Serio Mad? - zapytała przez śmiech. Popatrzyłam w stronę klasy i zrozumiałam o co jej chodzi. Był już dzwonek na przerwę, moja klasa się pakowała i zbierała do domu. Tylko ja siedziałam udając, że notuje coś co jest na pustej tablicy. 

- Zamknij się - wstałam i zaczęłam się szybko pakować.

- Więc? 

- Co więc?

- A no tak, przecież notowałaś w zeszycie zadania z tablicy - zaczęła znowu się śmiać, na co zgromiłam ją wzrokiem. - Pytałam, czy widzimy się wieczorem - powtórzyła.

- Nie mogę, mam coś do zrobienia - powiedziałam, wychodząc z klasy.

- Erick? - rzuciła entuzjastycznie, idąc za mną.

- Nie, jest w warsztacie u ojca.

- Więc co ? - zmarszczyła brwi, kiedy byłyśmy już przy wyjściu ze szkoły.

- Coś ważnego, korki z historii, muszę  lecieć - rzuciłam, wyprzedzając Sophie i udając się w stronę domu. 

-Korki? - słyszałam za sobą 

- Tak, korki! Cześć! - krzyknęłam na odchodne z uśmiechem. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu. Pogoda zaczęła się powoli psuć, dlatego przyśpieszyłam kroku. Piękne słoneczne Los Angeles zaczęły przysłaniać ciemne chmury, które zapowiadały deszcz. 

- Jestem - krzyknęłam, wchodząc do domu i rzucając torbę w kąt.

- Cześć słońce - powiedziała moja mama, biegając między pokojami.

- Co się dzieje?- zapytałam, wchodząc do gabinetu ojca za mamą.

- Nic nic - rzuciła szybko. - Obiad jest jeszcze ciepły w piekarniku, weź sobie i ...

- Tato! - przerwałam mamie, widząc jak stara się coś przede mną ukryć.

- Nie możemy znaleźć bardzo ważnego dokumentu, który jest teraz potrzebny firmie - powiedział, przeglądając stertę papieru. 

Wymarzony KłopotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz