20.

34.2K 1K 78
                                    

Rozdział 20

Od kłótni Zacka i Sophie minęło jakieś 2 tygodnie. Bardzo z nich specyficzni ludzie skoro się nie pogodzili. Mój brat nie odzywał się do Sophie, kiedy do mnie przychodziła i vice versa. Kto by się spodziewał, że z Sophie taki uparciuch, może Will miał rację mówiąc, że głęboko w niej kryje się zło, ale kto mógł się spodziewać tego po drobniutkiej, cichej blondyneczce. Sprawa pogorszyła się, gdy Zack zaczął się zastanawiać nad kupnem motocyklu, wtedy przestali nawet na siebie patrzeć. Jak na złość żadne z nich nie dążyło do porozumienia, a mój brat nie chciał odpuścić sobie kupna tej zabójczej maszyny. Rozmawiałam z nim wielokrotnie, ale to nie skutkowało. Nawet Will próbował, ale nic nie udało mu się osiągnąć. Bałam się, że ten związek może tego nie przetrwać i tylko przyglądałam się jak moja przyjaciółka cierpi. Czasami przychodziła, wyglądając jak cień człowieka. Byłam pewna, że za dnia zgrywała silną, a nocami wypłakiwała oczy w poduszkę. Starałam się ją wesprzeć na duchu jak tylko mogłam, ale to wiele nie pomagało. Will także wychodził z siebie starając się, przemówić mojemu bratu do rozumu, ale nic z tego. Dzisiaj jest 5 grudnia, czas coraz bardziej wpływał na niekorzyść związkowi mojej przyjaciółki. Jadłam spokojnie śniadanie, gdy nagle do mojego domu wparował zadowolony William. Wyglądałam jak siedem nieszczęść, a ten człowiek ma w zwyczaju nawiedzanie mnie bez zapowiedzi o 7 rano.

-Co się tak szczerzysz? Bawi Cię mój poranny wygląd? - zapytałam oburzona.

-Nie... No dobra może troszkę, ale to nie jest główny powód- odpowiedział.

-Przynajmniej jestem naturalna- rzekłam i pokazałam mu język.

-Oczywiście i taka podobasz mi się na bardziej, a dla twojego języka znam inne zastosowania- powiedział z łobuzerski uśmiechem.

-Pomarzyć zawsze można, ale wracając... Z czego się tak cieszysz? - zapytałam.

-No więc mam pomysł jak pogodzić tych dwoje- rzucił.

-Jaki? - dopytałam.

-Oczywiście jest on z korzyścią dla nas- dodał.

-Jakżeby inaczej- powiedziałam ironicznie- mów dalej.

- No więc, namówisz swoją przyjaciółkę na Mikołajkowy wyjazd, no wiesz stok narciarski, łyżwy i inne atrakcję.

-Niby dokąd miałby być ten wyjazd? Jak tu nigdzie nie ma śniegu - powiedziałam.

- Tutaj może nie ma, ale są chłodniejsze miasta, gdzie są stoki ze sztucznym śniegiem- powiedział zadowolony i położył przede mną kluczyki od swojego samochodu - Twoim zadaniem będzie tylko ją zaciągnąć w umówione miejsce, gdzie będę już ja i Zack- dodał.

-No dobra ma to jakiś sens, ale co ja jej powiem "cześć Sophie, jutro jedziemy na narty więc porzuć swoje plany i miej w dupie Zacka" - powiedziałam sarkastycznie.

-Dokładnie tak! - krzyknął Will.

-To był sarkazm Kotku- mrugnęłam.

-Nie ważne, ma być jutro na tym stoku o godzinie 15 i jak możesz nie zarysuj mojej czerwonej bestii Skarbie- powiedział i pocałował mnie w usta.

-O tak, mnie może zabić, ale ważne żeby samochód był cały - zbulwersowałam się.

-Dobrze wiesz, że nie to miałem na myśli- rzekł i zaczął mnie całować po szyi.

-Dobra, dobra casanovo. Ty lepiej przekonaj Zacka, a czas na przyjemności będzie później - powiedziałam i lekko odepchnęłam Williama, wkładając naczynia do zlewu.

-Ehhh co ja z Tobą mam- zaśmiał się i odwrócił mnie w swoją stronę.

-Raj! - krzyknęłam.

Wymarzony KłopotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz