Epilog

22.3K 1.2K 187
                                    





Rozdział 58

8 miesięcy później.

POV. Zack

Siedzę aktualnie w jednej z najdroższych restauracji w LA z kobietą mojego życia, której mam właśnie zamiar się oświadczyć. Moje ręce zalane są potem jakbym dopiero co wyciągnął je z miski z wodą, a w ustach brakuje śliny.

- Wszystko dobrze? - pyta niepewnie Sophie.

- T.Tak - mówię zdenerwowanym głosem.

- Zack, jeżeli ta restauracja jest dla Ciebie za...

- Nie! - przerywam trochę zbyt gwałtownie.

- Okej, spokojnie - odpowiada, unosząc dłonie w geście obronnym. Spoglądam za dziewczynę i widzę jak kelner daje znak, że wszystko jest gotowe. Przecieram ręką spocone czoło i powoli unoszę się z krzesła co nie uchodzi uwadze mojej dziewczyny. Wstaje od stołu i powolnym krokiem kieruję się do mojej ukochanej. Ręce drżą, a serce wali jak szalone. Blondynka spogląda na mnie zdezorientowanym wzrokiem, marszcząc przy tym delikatnie brwi, po czym uśmiecha się niepewnie.

- Czy mogę prosić państwa o uwagę! -krzyknąłem, zwracając uwagę wszystkich dookoła - Mam coś bardzo ważnego do powiedzenia - kontynuuję. Kątem oka widzę, jak zdezorientowana dziewczyna rozgląda się po sali i otwiera szerzej oczy z zaskoczenia.

- Ja... Zack Blake... - mówię, ale po chwili przerywam, czując jak ktoś szarpie mnie za skrawek koszuli. Spoglądam w dół i widzę skołowaną Sophie.

- Zack! co ty wyprawiasz? - mówi prawie szeptem, rozglądając się i uśmiechając przepraszająco w stronę gości.

- To co powinienem już dawno - odpowiadam pewnie i ujmuje dziewczyny dłonie.

- Drodzy państwo - kiwam głową na gości - Sophie... - powoli zaczynam klękać, kiedy słyszę dzwonek swojego telefonu. Oszołomiony tym jakże żenującym dźwiękiem, wyciągam najszybciej jak tylko mogę telefon, aby go uciszyć. Pech jednak chciał i przypadkowo odebrałem połączenie.

- Stary zabiję Cię - Mruczę do telefonu. Kątem oka zauważam jak ludzie zaczynają szeptać między sobą, a Sophie zaraz eksploduje ze złości. Zapewne uznała to za głupi żart, który miał na celu ją ośmieszyć, jednak kiedy słyszę w słuchawce informację Willa natychmiast podrywam się na równe nogi.

- Zaraz będziemy - kończę połączenie. Odchrząknąłem dosyć głośno, aby ponownie zwrócić na siebie uwagę, a kiedy wszystkie głosy zamilkły powiedziałem pewnym i donośnym głosem:

- Drodzy Państwo ... Sophie... - Powiedziałem, a wszyscy zaczęli przyglądać mi się z zaciekawieniem - Moja siostra rodzi więc musimy już spadać - rzuciłem, po czym zacząłem poganiać lekko zdezorientowaną Sophie.

Po około 30 minutach byliśmy już w szpitalu, w którym leżała moja siostra. W trakcie drogi nasłuchałem się w jakim to jest cudownym stanie błogosławionym i jak wspaniałe są dzieci. Sophie nie oszczędziła mi również ani jednej informacji na temat przebiegu porodu. Ta kobieta z natury dużo gada, ale ostatnie 30 minut były prawdziwa udręką. Kiedy biegliśmy, tak biegliśmy ponieważ moja dziewczyna musiała zobaczyć swojego chrześniaka szybciej niż matka, potrąciłem przez przypadek młodego mężczyznę, który właśnie wyciągał butelkę wody z automatu.

- Sory stary, ale ...

- Zack! - krzyknął chłopak, a ja dopiero ogarnąłem, że to mój przyjaciel.

- Will! Co z Maddie? Gdzie jest? Spóźniliśmy się? - po chwili dołączyła do nas Sophie, zasypując ojca, jeszcze nienarodzonego dziecka, pytaniami.

Wymarzony KłopotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz