25.

20.1K 982 37
                                    






Rozdział 25

Jest środek nocy, a Zack dalej nie wrócił do domu. Zaczynałam powoli się martwić o swojego brata, wiedząc, że słowa ciotki sprawiły mu przykrość. Co do tej kobiety? po wigilii stwierdziła, że nie jest tu mile widzianym gościem i uznała, że musi wyjechać. Justina próbowała ją jeszcze przekonać, ale w pewnym momencie i ona dała sobie spokój. Ciotka uparła się, żeby wyjechać jeszcze wieczorem do hotelu, ale dziadkowie przekonali ją, że nad ranem wyjadą do nich. Ta kobieta jest nieobliczalna. Po wyjściu Zacka początkowo nikt nie wiedział co powiedzieć, aż w końcu zaczęła moja mama od przeprosin, potem już rozpętało się w tym domu piekło i całe święta szlag trafił. Spoglądam co jakiś czas na zegarek i zastanawiam się, jak czuję się mój brat. Jest 3;39 spoglądam w bok i zauważam małe pudełeczko opakowane w świąteczny papier. Miałam otworzyć przed snem... myślę, że to dobra pora. Wstałam z łóżka i poleciałam od razu do prezentu. Wzięłam upominek w ręce i z powrotem wróciłam na łóżko. Zdarłam papierową obudowę i zobaczyłam małą kopertę. Podniosłam ją, a moim oczom ukazały się pierniczki. Uśmiechnęłam się na ten miły gest i otworzyłam kopertę. Wyciągnęłam małą białą kartkę i przeczytałam jedno zdanie.

'O CZWARTEJ W KUCHNI /Z. '

Uśmiechnęłam się na małą karteczkę i po chwili zobaczyłam jak przez moje okno przebija się światło, a na podjeździe słychać warkot silnika. Spojrzałam na zegarek , była 3:53. Pobiegłam szybko do okna i zobaczyłam auto mojego brata. Zgarnęłam po drodze pierniczki i ruszyłam na dół. W połowie schodów zobaczyłam jak drzwi uchylają się, a w nich staje Zack. Jego twarz była zmęczona, smutna i przybita. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko, widząc pudełko z pierniczkami. Było mi go tak bardzo szkoda, że zbiegłam ze schodów i rzuciłam mu się na szyję. Przytuliłam się do niego mocno, a on odwzajemnił uścisk. Po chwili oderwał się ode mnie, po czym powiedział:

- Chodź - ruszył w kierunku kuchni, a ja za nim.

Mój brat podszedł do lodówki i wyciągnął mleko. Położył pierniczki i szklanki na wysepce kuchennej, po czym zaczął napełniać kubki mlekiem. Usiadłam na blacie i przyglądałam się jego ruchom.

- W porządku? - zapytałam.

- Tak - mruknął - już tak - powiedział, podając mi szklankę i uśmiechając się przy tym lekko.

- Długo Cię nie było - powiedziałam.

- Tęskniłaś? - zaśmiał się, siadając obok mnie.

- Nie - rzuciłam - liczyłam, że nie wrócisz i będę mogła zabrać sobie konsolę z twojego pokoju - powiedziałam, udając obojętną za co dostałam w delikatnie łokciem w żebra. Mój brat od dłuższego czasu szczerze się uśmiechnął co sprawiło radość i mnie.

- Lubię kiedy się śmiejesz - powiedziałam, zagryzając piernika.

- Co? - zapytał zdezorientowany.

- Lubię kiedy się śmie... - przerwał mi.

- Nie jestem głuchy tylko...

- Tylko głupi ? wiem - zaśmiałam się, za co dostałam znowu łokciem w żebro.

- Dlaczego lubisz mój śmiech?

- Przyzwyczaiłam się do twojej rozdartej mordy - powiedziałam, przyglądając się mojemu pierniczkowi - bez ciebie jest strasznie cicho - spojrzałam teraz na niego z uśmiechem.

- Jesteś najgorszą i najlepszą siostrą na świecie gnomie - powiedział, łapiąc mnie wokół szyi i czochrając moje włosy.

- Puść mnie downie! zepsujesz mój fryz! - krzyknęłam.

Wymarzony KłopotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz