35.

20K 786 304
                                        



Rozdział 35

Kiedy wróciliśmy do domu mama od razu skierowała się do kuchni, ciągnąc mnie za sobą. Tata w tym czasie razem z Loganem zajęli się wyjmowaniem bagaży z auta. Nie jestem pewna czy to dobry pomysł, aby zostawiać ich tam samych. Po rozstaniu z Willem trochę mi odwaliło i dałam im nieźle popalić przez co zdziwaczali. Nadopiekuńcza mama stała się jeszcze bardziej nadopiekuńcza, apodyktyczna i zaborcza natomiast u taty włączył się tak zwany SOO czyli Syndrom Opieki Ojcowskiej. Dam sobie rękę uciąć, że właśnie zadaje Loganowi pytania, dotyczące jego przyszłości.

- Tak się cieszę, że przyjechaliście - wyrwał mnie głos mamy z zamyśleń - Zack nie odwiedza nas w ogóle. Czasem tylko zadzwoni zapytać czy wszystko w porządku, a potem cisza - posmutniała, mówiąc ostatnie słowa.

- Mamo... - zaczęłam mimo, że sama nie wiedziałam co chce jej powiedzieć. Było mi jej żal. Zawsze dbała o mnie i mojego brata. Uczestniczyła w każdym ważnym momencie naszego życia, nie oczekując niczego w zamian. Mimo tego, jak się wszystko potoczyło w naszym domu, mogę śmiało stwierdzić, że wychowała nas naprawdę dobrze. Sprawdziła się i dalej sprawdza bez zarzutu w roli matki i żony. Dlatego pewnie tak boli ją słaby kontakt z synem.

- W porządku Maddie - uśmiechnęła się słabo, dotykając mojego ramienia jakby chciała dodać mi otuchy, mimo tego, że to jej w tym momencie by się przydała.

- Zrobimy dzisiaj rodzinny obiad, więc jeżeli masz zamiar gdzieś wychodzić z Logankiem to wieczorem - powiedziała, puszczając mi oczko, po czym odeszła w stronę lodówki, aby po chwili wyciągnąć z niej warzywa.

- Nie planowaliśmy dzisiaj wycho...

- Wypakowane - wtrącił się mój tata, wchodząc do kuchni. Zaraz za nim pojawiła się sylwetka mojego chłopaka.

- Wspaniałe - rzuciła mama, zakładając fartuszek - właśnie wspominałam Maddie o tym, że zjemy dzisiaj wspólny obiad, więc sio na górę odpocząć i za godzinę was widzę z powrotem - powiedziała z uśmiechem w stronę Logana - Madeline przygotowałam wam czystą pościel i ręczniki, wszystko jest na górze - zwróciła się teraz do mnie.

- Oczywiście panicz Logan będzie spał w pokoju gościnnym - rzucił nieprzyjemnie mój ojciec, zatrzymując na dłużej swój wzrok na chłopaku.

- RICH - krzyknęła mama, piorunując swojego męża wzrokiem.

- Tylko mówię - odpowiedział, ciągle przyglądając się chłopakowi.

- Panie Blake jeżeli chodzi o ...

- Logan będzie spał ze mną albo wcale - wtrąciłam się.

- Świetnie, w takim razie samolot powrotny ma o ... - zaczął ojciec, ale nie było mu dane skończyć.

- Cholera Rich! - warknęła moja mama - mogę Cię prosić na słówko? - powiedziała ze sztucznym uśmiechem, po czym szarpnęła za rękaw koszuli ojca i wyszli z pomieszczenia.

- Woah... twój ojciec jest ...

- Nie waż się kończyć tego zdania - zagroziłam mu palcem - Wiem, że jest troszeczkę zaborczy, ale...

- Troszeczkę? - zaśmiał się, a ja odwróciłam wzrok. Po chwili poczułam jak jego ciepłe dłonie ujmują moją twarz i zostaje zmuszona do spojrzenia w jego błękitne oczy - Ej, ja tylko żartuję... kocham Cię i zgodziłaś się zostać moją narzeczoną - uśmiechnął się pocieszająco - będzie dobrze - powiedział, po czym złożył delikatny pocałunek na moim czole.

- Aaaaaa! RICH! RICH! - usłyszałam pisk mojej mamy, która skakała z jednej nogi na drugą.

- Coo ? - po chwili w drzwiach pojawił się tata - jeszcze przed chwilą kazałaś mi wyjść!

Wymarzony KłopotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz