31.

22.1K 855 25
                                    



Rozdział 31

Tydzień później.

-Oj Sophie do tematu balu pasuje kolor srebrny, będzie bardziej magicznie- zaśmiałam się do przyjaciółki.

-Wydaje mi się, że biały też jest ok- odwzajemniła uśmiech.

Bal był już za parę dni, ale przygotowania do niego rozpoczęły się już wcześniej. Razem z Sophie zdecydowałyśmy się na dekorowanie sali, gdyż załatwianie cateringu, zespołu czy innych rzeczy postanowiłyśmy sobie odpuścić, po prostu więcej w tym zachodu , żeby znaleźć coś dobrego za niewysoką cenę.

-Wiesz Zack ostatnio bardzo na mnie naskakuje o byle co - powiedziałam ciszej.

-To moja wina, ale nie potrafię tego zmienić- odpowiedziała smutno.

-Nie przejmuj się, jakoś sobie poradzę- mówiąc, rzuciłam w nią kulką z serpentyn.

Sophie od rozstania z moim bratem jest strasznie przygaszona, ciężko ją gdzieś wyciągnąć z domu, a jej wygląd pozostawiał wiele do życzenia. Niegdyś jej promienną twarz zastąpiły sińce pod oczami i czerwony nos, a lśniące blond włosy stały się matowe i jakby słabsze. Jej ubiór był, jakby to powiedział Will "depresyjny". Serio, gdzie ta urocza blondynka w różnobarwnych spódniczkach? No tak, teraz siedzi w szarej bluzie i czarnych dresach. Nie żebym coś sugerowała, ale płoszy potencjalnych partnerów na bal. Ja sama nie wiedziałam, jak mam się w stosunku do niej zachowywać, bo przecież mówienie o randkach z Collinsem raczej nie poprawi jej nastroju, a o tym co u mnie w domu tym bardziej.

-No to masz jakiegoś chłopaka na oku, którego chciałabyś zaprosić?-zapytałam.

-Nawet o tym Mads nie myślałam, zresztą, który by mnie chciał- wskazała na siebie.

-Oo no wiesz, znam paru, których chciałoby się umówić - zaśmiałam się.

-Tak ciekawe, których- powiedziała sarkastycznie.

-Takich, którzy nie lecą na dresik, a na twoje zgrabne nóżki- puściłam oczko.

-Jesteś okrutna! Masz coś do mojego dresiku- oburzyła się.

-Nie no jest okej, ale lepiej wyglądasz w czymś bardziej obcisłym- powiedziałam, śmiejąc się, a moja przyjaciółka w odpowiedzi również wybuchła śmiechem. Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę, postanowiłyśmy iść na lunch. Na korytarzu Sophie powiedziała, że skoczy na chwilę do biblioteki i żebym na nią poczekała. Stojąc już przez chwilę ktoś zasłonił mi oczy.

-Zgadnij kto- usłyszałam szept.

-hmmm no nie wiem może Jacob- zaśmiałam się.

-Jaki znowu Jacob?- usłyszałam oburzony głos i zaraz przed moją twarzą pojawił się Will.

-A no wiesz, taki nieistniejący - cmoknęłam go w policzek.

-Na pewno, czy mam sprawdzić?- uśmiechnął się i ukazał szereg swoich białych zębów.

-Co tu tak w ogóle robisz?- zapytałam ukochanego.

-Mam sprawę do trenera szkolnej drużyny- odpowiedział, a zza rogu wyłoniła się Sophie, której wyraz twarzy na widok Willa natychmiast się zmienił.

-O cześć Sophie, fajny dresik- powiedział na powitanie.

-Hej. Pewnie, że fajny bo jest mój- odpowiedziała.

-Masz kilka na każdy dzień tygodnia, czy to jakiś nowy, którego wcześniej nie widziałem? - zażartował.

-Kupuje hurtowo w różnych kolorach - uśmiechnęła się kpiąco.

Wymarzony KłopotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz