29.

18.5K 927 73
                                        

Rozdział 29

- Dzięki Nick - powiedziałam, wysiadając z samochodu.

- Będę stał trochę dalej dopóki nie przyjedzie Will - rzucił.

- Możesz wracać do domu - uśmiechnęłam się.

- Uwierz, nie mogę - zaśmiał się - twój chłoptaś wyrwałby mi jaja - powiedział z przerażeniem w oczach, na co parsknęłam śmiechem.

- Jeszcze raz dziękuję - powiedziałam, po czym zamknęłam drzwi od jego auta. Przeszłam na drugą stronę ulicy i stanęłam przy wejściu do kina. Była 18:53. Zdążyłam. Na dworze nie było zimno, nie mogłam narzekać. Lekki wietrzyk otulał moją twarz i rozwiewał moje włosy w każdą możliwą stronę. Rozglądałam się to w prawo, to w lewo za Willem jednak nic z tego. Grupka jakiś dziewczyn weszła już dawno do kina, zachwalając sobie wybrany film, a ja? stałam na ulicy jak kołek, czekając na mojego chłopaka. Może to przez korki? w głowie zaczęłam układać sobie tysiące scenariuszy na temat tego, dlaczego Will się spóźnia. Spojrzałam w prawo na białe auto, w którym siedział Nick i uśmiechnęłam się na jego przygłupią minę podczas machania ręką w moją stronę. Ten chłopak jest naprawdę bardzo, bardzo specyficzny. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, była 19:18. Zaczęłam powoli się niecierpliwić, dlatego kliknęłam w ikonkę koperty i napisałam wiadomość.

Do: Will ♥

Gdzie jesteś? czekam pod kinem :)

Gapię się perfidnie w wyświetlacz swojego telefonu i wyczekuję jakiejkolwiek reakcji z jego strony, ale nic. Wiadomość nie nadchodzi, telefon nie dzwoni, a ja zaczynam coraz bardziej się denerwować. Wybrałam w kontaktach numer Willa i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Nie odbierał.

- To jakiś żart? - mruknęłam zła, przeskakując z nogi na nogę. Próbowałam dodzwonić się do niego jeszcze parę razy, ale bezskutecznie. Super zostałam wystawiona przez własnego chłopaka. Jest godzina 19:39, a jego dalej nie ma. Spojrzałam w prawo i zobaczyłam jak auto Nicka odjeżdża. To znaczy, że musiał pojawić się Will. Zaczęłam się pośpiesznie rozglądać we wszystkie strony, szukając brązowookiego chłopaka. Po chwili przede mną zatrzymało się czarne sportowe auto.

- Wsiadaj - powiedział znajomy głos. Spojrzałam do środka i na miejscu kierowcy zauważyłam Hektora - szybciej, nie wolno tu parkować - polecił. Zrobiłam co kazał najszybciej jak mogłam i zapięłam pasy.

- Dzisiaj nie mógł - odezwał się po chwili.

- Słucham?

- Will - spojrzał na mnie - Nie mógł się dzisiaj spotkać, coś mu wypadło.

- Wypadło? - powtórzyłam zła - wypadną to mu zęby, jak go dorwę - mruknęłam cicho, tak, aby kierowca pojazdu nie mógł usłyszeć tego co powiedziałam.

- Nie spodziewaliśmy się jakiś komplikacji, ale wyszło jak wyszło - wzruszył ramionami.

- Wyszło jak wyszło? komplikacji? o czym ty mówisz? - podniosłam głos, przyglądając się uważnie jego twarzy. Mężczyzna zacisnął mocniej szczękę jakby żałował tego co przed chwilą powiedział.

- Gdzie jest do cholery jasnej Will?

- Uspokój się najpierw - powiedział, patrząc na drogę.

- Jestem spokojna - rzuciłam.

- Nie jesteś .

- O no tak pan wszystkowiedzący, wie lepiej - przewróciłam wkurzona oczami.

- Will będzie miał ciężki orzech do zgryzienia - mruknął pod nosem.

Wymarzony KłopotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz