36.

16.6K 802 46
                                    

Od: Nieznany

Wyścig. Dzisiaj, godzina 21. Stary Stadion.

-Chyba oszalałaś!- powiedziałam głośniej w kierunku przyjaciółki.

-Proszę, proszę, proszę!- błagała tym swoim najsłodszym głosem i wzrokiem szczeniaka.

-Sophie! To nielegalne! Logan się nigdy nie zgodzi!- poinformowałam ją.

-Logan wcale nie musi o tym wiedzieć- zrobiła cwaniacki uśmieszek.

-Ty naprawdę oszalałaś- powtórzyłam.

-Oj no nie daj się prosić! Tak dawno nigdzie nie byłyśmy tylko we dwie!- oburzyła się.

-To możemy iść do klubu, a nie na jakieś popaprane wyścigi!- powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

-O tak jasne! Ty się po prostu boisz, a zawsze mi mówiłaś, że nie potrafię być spontaniczna- i już wiadomo jaką metodę przekonywania stosowała.

- Nie wciągniesz mnie w to - rzuciłam, kierując się do auta.

- No wiem, przecież boisz się co powie Logan - powiedziała, wyciągając kluczyk.

- Co takiego? Nie prawda - rzuciłam natychmiast, spoglądając na nią.

- Mhm - mruknęła, otwierając drzwi do samochodu całkowicie mnie ignorując.

- Sophie! - krzyknęłam, żeby na mnie spojrzała, ale to nic nie dało.

- Tak, tak - zaczęła - Wcale nie chodzi o to co powie Logan - uśmiechnęła się chytrze i wsiadła do samochodu. Stałam przy otwartych drzwiach samochodu jak głupia i wpatrywałam się neonowy bar przede mną. Po chwili namysłu, zacisnęłam usta w wąską linię i szybko zajęłam miejsce koło kierowcy.

-Niech Ci będzie, ale pójdziemy tam tylko na chwilę!- zgodziłam się.

-Jasne -powiedziała, wyjeżdżając z parkingu.

- Nie wierze, że się na to zgodziłam - prychnęłam, a dziewczyna zaczęła uśmiechać się jak głupia do sera. Czasem uśmiech Sophie mnie przeraża. Zwłaszcza, kiedy dokona czegoś naprawdę trudnego. Wygląda wtedy jak niezrównoważona psychicznie. Taka mini Harley Quinn.

-Supi, supi, supi!- wykrzykiwała ze szczęścia.

-Jesteś jak dziecko- zaśmiałam się. - Zdajesz sobie sprawę, że raczej nie pasujemy tam w tych strojach- wskazałam na swoją białą koszulę z rozszerzanymi rękawami i głębokim dekoltem oraz jasnoniebieskie jeansy, a do tego sandałki na słupku.

-No to będziemy się wyróżniać- zaśmiała się. Sophie natomiast miała niebieską koszulę i podobne do moich jeansy oraz takie same buty.

-Jeszcze jakieś laski nas pobiją- również się zaśmiałam.

- Kiedyś to ty nieźle sprałaś jedną - uśmiechnęła się cwanie w moją stronę, a ja wywróciłam oczami na wspomnienie banalnej bójki z Ashley podczas balu Halloweenowego.

- Tym razem nie będzie tak łatwo, mogą nam nieźle skopać tyłki - zaśmiałam się.

-Oby nie, bo w sandałkach od Louboutin'a raczej ciężko się ucieka- złapała się za głowę, zapewne wyobrażając siebie biegnącą.

-Która jest godzina?- zapytałam.

-20 - odpowiedziała.

-Jeszcze mamy chwilę... No to opowiadaj co się jeszcze wydarzyło- mówiłam do przyjaciółki.

W sumie cała paplanina Sophie zajęła jakieś 40 minut. Opowiedziała mi o tym, że pracuje w sklepie obok salonu, czy też również sklepu tego projektanta co ja. Oczywiście było to w naszym ulubionym centrum handlowym. Mówiła też o tym, jak to jej mama szukała jej chłopaka i znalazła jakiegoś typowego kujona w okularach. Cóż typowe babskie rozmowy. Gdy na zegarku była już 20:45, Sophie zaproponowała żebyśmy już pojechały pod stary stadion bo wtedy będziemy miały najlepsze miejsca. W międzyczasie wystukałam do Logana sms'a, że wrócę trochę później. Miałam szczęście, że nie wypytywał dlaczego, tylko po prostu to zaakceptował.

Wymarzony KłopotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz