Rozdział 56
Obudził mnie zapach porannej kawy i smażonych naleśników. Mój głód przebił moje lenistwo i jak najszybciej podniosłam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się dookoła, przypominając sobie wszystkie wczorajsze wydarzenia. Nie miałam ze sobą telefonu, więc nie wiedziałam, która jest godzina. Okręciłam się kocem, który zapewne przyniósł mi Will, żebym nie zmarzła i podążyłam za wspaniałym zapachem. Na szczęście nie musiałam daleko iść ponieważ, kuchnia znajdowała się za szerokim filarem, który odgraniczał ją od salonu.
Przy blacie kuchennym stał William i zawzięcie smażył naleśniki. No proszę, proszę, tego, że gotuje o nim nie wiedziałam.
-Dzień dobry- powiedziałam cicho - Nie wiedziałam, że potrafisz gotować- uśmiechnęłam się.
-Dzień dobry, miałem okazję poobserwować Lunę- odpowiedział zadowolony ze swoich umiejętności.
-Czyli obserwowałeś, ale nie praktykowałeś?- zapytałam, unosząc brwi do góry i zaczynając obawiać się przyrządzonego posiłku.
-Można tak powiedzieć- wyszczerzył zęby- Ale jak na razie świetnie mi idzie- dodał i powrócił wzrokiem do patelni.
'No dobra moje maleństwo trzymajmy kciuki, żeby się nie zatruć, zwłaszcza, że ty już wybredna jesteś'- pomyślałam, łapiąc się odruchowo za brzuch.
Usiadłam na stołku barowym, który przystawał do blatu i spojrzałam na dzieło Williama. Naleśniki nie wyglądały tak źle, a że byłam głodna jak wilk wzięłam się od razu za jedzenie. Mistrzostwo to nie było, ale jak na pierwszy raz były naprawdę smaczne.
-Rozumiem, że Twój apetyt jest jeszcze większy niż normalnie?- mówiąc to, uśmiechnął się łobuzersko.
-Jest tak wielki, że mogłabym przez cały czas jeść- odpowiedziałam z oburzoną miną, a Will usiadł na przeciwko mnie i również wziął się za spożycie posiłku.
Pierwszy raz czułam się dziwnie tylko dlatego, że jako pierwsza skończyłam jeść i to większą porcję. 'Proszę Cię maleństwo nie zrób z mamusi słonicy'- uśmiechnęłam się na tę myśl, a Will z zaciekawieniem mi się przyjrzał.
-Coś się stało?- zapytałam, chichocząc.
-Nieee- powiedział- Lubię po prostu na Ciebie patrzeć- uśmiechnął się.
-Dzięk..- zaczęłam, ale mój żołądek chyba miał inne plany, gdyż miałam wrażenie, że przewrócił się do góry nogami, a całe śniadanie podeszło mi do gardła. Z prędkością światła zeskoczyłam z krzesła i pobiegłam do kuchennego zlewu, ponieważ to on znajdował się najbliżej i wyrzuciłam z siebie wszystko co do tej pory udało mi się zjeść.
Współczuję Willowi, że musi mieć takie widoki przy śniadaniu. Odkręciłam wodę i dokładnie opłukałam zlew, po czym nabrałam jeszcze wody do ust by pozbyć się obrzydliwego smaku i zapachu. Szczerze za wiele mi to nie pomogło.
-Mogłaś po prostu powiedzieć, że Ci nie smakują- zaśmiał się głośno.
-Will!- upomniałam go - To nie jest śmieszne- kontynuowałam, ale sama siebie się nie posłuchałam, gdyż zaczęłam się śmiać - Gdzie tu jest łazienka? - zapytałam ostatecznie.
-Z salonu korytarzem w prawo- odpowiedział, dalej śmiejąc się nie wiadomo z czego - Na półce w łazience znajdziesz swoje rzeczy, które kiedyś u mnie zostawiłaś - dodał, a ja skierowałam się do toalety.
To pomieszczenie również poraża swoją wielkością. Na półce rzeczywiście leżały ubrania, lecz chyba te, które zostawiłam u niego parę lat temu. Daj Boże, żebym się w nie zmieściła.
CZYTASZ
Wymarzony Kłopot
Romance*UWAGA* Opowiadnie zawiera błędy! Całkowitej korekty dokonamy po ukończeniu go. ⚪Występują sceny +18. ⚪Wstawiamy zdjęcia bohaterów. ⚪#1 miejsce w kategorii ROMANS. #Wattys2017