[1]

210 9 0
                                    

Gajeel Redfox wszedł do tawerny głośno trzaskając drzwiami. Miał wyjątkowo zły humor. Ta żmija, którą jeszcze niedawno nazywał swoją dziewczyną zerwała z nim i wywaliła z domu, a wszystko przez głupią plotkę, że niby spotykał się w sekrecie z jej przyjaciółką. Gówno prawda. Nikt jednak nie zwrócił na niego zbytniej uwagi. Mężczyzna od razu skierował się do baru gdzie młoda dziewczyna nalała mu kufel piwa, o który poprosił. Mimo wszystko nie chciał całkiem się schlać. Przynajmniej nie od razu. Z nudów rozejrzał się po "Fairy Tail" jak głosił napis nad wejściem. Zielone ściany i drewniana, wytrzymała podłoga. Lada znajdowała się na przeciw dużych drzwi. Całą resztę sali zajmowały stoliki. Lokal tętnił życiem. Prawie wszystkie miejsca były pozajmowane. Przy barze siedziało kilka osób. Większość zajęta rozmową. Nikt nie wyglądał na takiego, z którym miałby ochotę się zadawać. Jego uwagę przykuła jednak niewielka istota siedząca sama w kącie z nosem w książce. Wstał więc i powolnym krokiem z kuflem w dłoni zbliżył się do źródła zainteresowania.

- Hej, mała! Siedzisz tak sama... Może przyda Ci się towarzystwo? - zagadał do niskiej niebieskowłosej dziewczyny.

Szczupła okularnica zmierzyła go od stóp do głów.

- Spadaj.- mruknęła spokojnie acz stanowczo.

Nie posłuchał i nie czekając na przyzwolenie usiadł naprzeciw niej.

- Głuchy jesteś?- w jej głosie brzmiała nuta irytacji.

- Z tego co wiem, nie.- upił łyk zimnego napoju.

Podniosła wzrok znad linijek drobnego tekstu. Miała ładne, duże, brązowe i bardzo przenikliwe oczy. Drgnęła na jego widok, lecz po chwili westchnęła zrezygnowana i powróciła do lektury. Napił się więcej orzeźwiającego piwa. Zerknął na okładkę rękopisu trzymanego przez niebieskowłosą. Była to prosta, skórzana oprawa z wytłoczonymi na grzbiecie i przedzie dziwacznymi, złotymi literami. Nie znał tego języka. Zdziwił się tym bardziej, że jego chwilowa towarzyszka go rozumie.

- Co czytasz?- spytał.

- Książkę.- oświadczyła dziewczyna.

- Właśnie widzę...- mruknął.

Nagle w jego głowie pojawił się szalony pomysł. Jednym ruchem wyrwał gruby tom z bladych dłoni. Wstał, odwrócił się i wertując strony odszedł parę metrów od stolika.

- Oddaj.- zażądała właścicielka przedmiotu również wstając.

Wyszczerzył się do niej złośliwie. Podeszła do niego z wściekłą miną. Raczej niezbyt go polubiła. Chciał się z nią podroczyć. Spodobała mu się w pewien sposób, a patrząc jak stopniowo coraz bardziej się irytuje napawał go satysfakcją. Musiał się wyżyć i zemścić za tą wredną sukę. Akurat okularnica była pod ręką, więc... Czemu by nie?

- Zmuś mnie.- uniósł księgę nad siebie, a że był wyższy o dobre dwie głowy musiała zacząć podskakiwać by odzyskać to na czym tak jej zależało. Wyglądało to komicznie. Niewielka istotka zmęczona i zaczerwieniona w końcu zaniechała prób.

- Oddaj.- poprosiła słodkim głosikiem przyjmując inną taktykę.

Zaśmiał się tylko. Rzucił na blat baru kilka monet i wyszedł z lokalu, zostawiając ledwo napoczęte piwo, nadal z rękopisem w ręce. Chcąc nie chcąc podążyła za nim z każdym krokiem coraz bardziej czerwona i wściekła. Ten czarnowłosy osiłek doprowadził zwykle spokojną i opanowaną pannę do furii. Nikt nie ma prawa przeszkadzać jej w lekturze. Wszyscy to wiedzieli. Z wyjątkiem niego. Czy on nie wiedział kim ona jest? Jeśli wiedział był samobójcą, jeśli nie idiotą. Z trudem dotrzymywała mu kroku. Próbowała jakoś dosięgnąć księgi, ale silne, długie ramiona skutecznie niwelowały jej wysiłki.

- Oddaj.- poprosiła.

- Nie.

- Oddaj.- ta sama odpowiedź.

Dłużej nie mogła wytrzymać. Wyprzedziła chłopaka i stanęła przed nim. Podparła się pod boki i wrzasnęła gniewnie:

- Oddawaj natychmiast, bo tak Cię spiorę, że rodzona matka nie pozna twoich zwłok!!!- parsknął śmiechem na tę irracjonalnie brzmiącą groźbę.

Zaczerpnęła gwałtownie powietrza. Nie żartowała i miała zamiar mu to pokazać. Nikt nie miał prawa się z niej śmiać. Wszyscy to wiedzieli. Z wyjątkiem niego. Czy on nie wiedział kim ona jest?

- Oj, kociaczku... Nie nadymaj się tak...- zdołał wykrztusić między napadami śmiechu.

Zapowietrzyła się jeszcze bardziej. Jak on śmiał...

- Jeszcze jedno słowo...- wyciągnęła przed siebie dwa wyprostowane palce.

Mężczyzna nie skulił się, nie padł na twarz błagając o łaskę jak postąpiłby każdy inny człowiek. Zamiast płaszczyć się ze strachu wyszczerzył się jeszcze bardziej ukazując błyszczące, białe zęby. Dobra... To naprawdę ją zszokowało. On chyba naprawdę nie wiedział kim jest. Z jednej strony ją to denerwowało, z drugiej była ciekawa. Nie zmieniało to jednak faktu, że nikt nie miał prawa kpić z Levy McGarden. Wszyscy to wiedzieli. Z wyjątkiem niego.

Pokręciła głową z politowaniem. Zacmokała i uśmiechnęła się. Chłodno, bez wesołości i przerażająco. W oczach Gajeel'a wyglądało to jedynie uroczo. Nie bał się. Bo niby co taka chudzina mogłaby mu zrobić?

- Proszę ostatni raz...- wycedziła przez zęby- Oddaj. Mi. Tę. Książkę.- zaakcentowała dobitnie każdy wyraz. Nie przyjmowała sprzeciwu.

Wzruszył ramionami. Nie miał najmniejszego zamiaru jej słuchać.

- Nie. No, chyba, że dasz mi całusa to się zastanowię.- miał skrytą, ale tak bardzo, bardzo nikłą nadzieję, że na jednym pocałunku się nie skończy.

Archowum |ᴏʀɪɢɪɴᴀʟ sᴛᴏʀɪᴇs| ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz