Do pokoju weszła rudowłosa niosąc srebrną tackę z tabletkami, szklanką wody i wilgotną szmatką. Usiadła na brzegu łóżka. Yuri podniósł się niechętnie do siadu. Nic mu nie było. Mały ból gardła jeszcze nikogo nie zabił. Mila podała mu naczynie i dwie, duże, białe tabletki na zbicie gorączki. Ważył chwilę leki w dłoni poczym zamachnął się i cisnął nimi w przeciwległą ścianę. Upadły na podłogę metr przed celem.
- Paniczu... Musi panicz wziąść tabletki.- proszący głos kobiety nie poruszył go.
- Nie chcę! Nic mi nie jest! Nie będę łykał jakichś pieprzonych świństw!- wydarł się rozchlapując wodę.
- Paniczu, proszę... To dla zdrowia panicza.- próbowała go uspokoić.
- Nie chcę! Nie ma mowy! Odwal się ode mnie!- zamierzył się dłonią na głowę Babicheva'y.
Zamknęła oczy gotowa przyjąć uderzenie.
- Yuri. Opanuj się.- trzy zwyczajne słowa. Niby nic, ale wypowiedziane ze stoickim spokojem podziałały na rosjanina jak kubeł lodowatej wody.
Spojrzał w zabarwione zdecydowaniem ciemno-brązowe oczy. Nie chciał by patrzyły na niego z wyżutem. Wyrwał nadgarstek z kontrastującej kolorem z jego skórą dłoni Otabeka. Gniew zniknął jakby nigdy nie istniał, ale pozostawił po sobie goszkawy posmak.
- Odwal się.- mruknął niepewnie spuszczając głowę- Nie będę łykał żadnych tabletek. Nic mi nie jest.
- Mila, zostawisz nas na chwilę?- poprosił Kazach.
Brązowooka wstała zostawiając tacę stojącą na materacu. Nikt wcześniej (oprócz dziadka) nie był w stanie zapanować nad blondynem. Miała więc nadzieję, że Altin, któremu jakimś cudem się to udawało, zdoła nakłonić go do wzięcia lekarstw. Nawet lekkie przeziębienie mogło okazać się śmiertelne dla słabowitego chłopca. Bała się o niego. Zawdzięczała rodzicom rosjanina bardzo wiele. To dzięki nim nie stoczyła się na samo dno. Była im coś winna.
Wyszła z pokoju. To jedyna sensowna rzecz jaką mogła w tamtym momencie uczynić- powierzyć sprawę w ręce kogoś innego, kogoś kto mógł zrobić cokolwiek poza bezsensownym proszeniem upartego nastolatka.
Skrzypnęły zawiasy. Zostali sami. Starszy usiadł na miejscu pokojówki. Jego typowa, bezuczuciowa mina niezdradzająca żadnych emocji zmieniła się w lekko gniewną.
- Nie możesz bić kogo popadnie tylko dlatego, że jesteś zły. Mila chce twojego dobra.- zielone, harde oczy zwróciły się na niego.
- Skąd możesz mieć pewność? Nie znasz jej.- prychnął pogardliwie- I zapamiętaj: Mogę robić co chcę. Jestem paniczem.- oświadczył pewnie.
- Jurachtka, to tak nie działa.- na dźwięk zdrobnienia wzdrygnął się. Tylko jedna osoba nazywała go w ten sposób, a ona... Odeszła. Na zawsze. I już nigdy nie wróci.
- Nie nazywaj mnie tak! Nie waż się nigdy więcej mówić mi po imieniu! Jestem twoim paniczem i tak masz się do mnie zwracać!- krzyknął zrywając się z łóżka.
Stojąc na materacu górował nad siedzącym Otabekiem. Patrzył na niego ze złością. Przepełniała go od środka płynąc w żyłach niby krew.
- Czemu?- prychnął rozdrażniony na spokojnie zadane pytanie.
- Czemu? Czemu?! Bo tak sobie życzę, durniu! Mogę robić co chcę, a ty masz mnie słuchać, bo jak nie...
- To co?- zamilkł.
-Wtedy...- zastanawiał się. Nie wiedział co powiedzieć.- Wtedy...- zacisnął pięści- Wynoś się z mojego pokoju!- wskazał palcem drzwi.
Kipiał z emocji. Nienawidził czuć się jakby ktoś mógł z niego czytać jak z otwartej księgi, a przy Altinie tak właśnie było. Wiecznie opanowany, niedający się zdenerwować... Był jak żywy posąg albo robot, ale jednak... Tak ciepły i opiekuńczy.
CZYTASZ
Archowum |ᴏʀɪɢɪɴᴀʟ sᴛᴏʀɪᴇs| ✓
Fanfic"Porzuciłam go, zapomniałam... Nie miałam siły [...] Teraz wszystko w rękach Archowum." Zbiór niedokończonych, a jednak wartych pamiętania opowieści. 🅿︎🅸︎🆂︎🅰︎🅽︎🅴︎: 2017-2018?