Kolorowe, migające światła i sztuczny dym wylewały się oknami na trawnik przed dużym, zadbanym domem. Ciemna, pusta ulica rozjaśniana co jakiś czas przez wysokie latarnie dudniła od tanecznej muzyki. Cudem było, że żaden z sąsiadów nie zadzwonił na policję. Ale który nastolatek przejmowałby się czymś tak przyziemnym po dwóch... trzech... dobra, pięciu puszkach piwa, szampanie i wódce? Na pewno nie licealiści w ostatnim dniu przed wakacjami. Kilku mocno wstawionych chłopaków wywlekło się z budynku podpierając nawzajem. Zataczali się, śpiewali bez ładu i składu fragmenty najnowszych hitów. Z boku wyglądali żałośnie, ale najwyraźnie świetnie się bawili. Na ustach bez ustanku mieli szerokie uśmiechy.
- Idioci.- syknął Kitsune.
Chorobliwie chudy nastolatek siedział na szerokim parapecie w sypialni na piętrze z obrzydzeniem obserwując rozgrywającą się po drugiej stronie ulicy scenkę. Chciało mu się żygać od samego patrzenia.
- Głupki.- prychnął gdy jeden z imprezowiczów potknął się o własne nogi i wywinął orła, a reszta wybuchnęła śmiechem.
Pragnął wymazać tą irytującą beztroskę z łbów imbecyli poniżej. Świat stałby się o wiele piękniejszym miejscem. Westchnął. Płonne nadzieje, a nadzieja matką głupich jak to mówią. Oparł głowę o ścianę wnęki. Była chłodna i chropowata, ziębiła plecy.
Czy miał znajomych? Można tak powiedzieć, jeśli za znajomych uznałoby się dwoje, wnerwiających, nie chcących się odczepić kuzynów. Skrzywił się na to wspomnienie. Pewnie teraz smacznie spali w sąsiednich pokojach uczszęśliwieni z dwóch miesięcy odpoczynku i błogiej beztroski. Nie pasował do nich. Po prawdzie, nie pasował do nikogo. Wolał być całkiem sam niż wśród ludzi. Gdy inni szli na miasto lub zakupy on siedział w domu. Zdala od wzroku innych. Zdala od hałasu i zgiełku jaki robili. Ukratkiem obserwując życie, do którego nie pasował. Nienawidził ich. Sposób w jaki żyli... Tak ślepy i egoistyczny... Nie był lepszy, ale... W pewnien sposób go obrzydzali.
Zegar wiszący nad zamkniętymi drzwiami wskazywał trzecią pięćdziesiąt. Nic nad zwyczajnego. Od dawna mało spał. Czasem dwie, czasem cztery godziny na dobę, a czasami w ogóle nie przez kilka dni. Nie potrafił zmrużyć oka, a kiedy już to robił zrywał się zlany potem. Ciotka nie wiedziała już co z tym robić. Nic nie skutkowało. Taki był i czuł się ze sobą dobrze. Czemu miałby coś zmieniać? Było... okej. Przywykł.
Znów spojrzał na ulicę. Licealiści chyba wrócili do środka. Zaczął się nudzić. Bębnił palcami o szybę czekając aż coś się wydarzy. Nic. Nic, nic, nic, nic! Nienawidził siedzieć w nocy bez żadnego zajęcia. Wtedy rozmyślał. Wtedy powracały najgorsze wspomnienia.
Jakiś kot wyskoczył ze śmietnika sąsiadów i zniknął w krzakach. Zaraz jednak wynurzył się z buszu roślin i pobiegł w dół ulicy. Z braku lepszych pomysłów chłopak śledził jego drogę aż do momentu gdy zwierzak zniknął z pola widzenia wślizgując się pod srebrnego fiata. Znowu zrobiło się całkiem pusto i nudno. Impreza trwała, ale nikt nie wychodził. Westchnął opierając głowę na zgiętych kolanach.
- Beznadzieja...- przymknął oczy.
Czerwone kosmyki opadły na twarz o delikatnych rysach- kolejna rzecz, której nie lubił. Poprawił je szybko zakładając za ucho i wstał. Uznał, że nic ciekawego się nie wydarzy. Otrzepał z niewidzialnego kurzu przydługi, sprany t-shirt i krótkie, czarne spodenki. Rozejrzał się po pokoju. Z czytania zrezygnował- było za ciemno. Grać na telefonie nie miał ochoty. Co jeszcze zostało? Mógł chodzić w kółko albo walić głową w ścianę. Super.
Uchylił okno wpuszczając do środka świeże powietrze. Chłodny powiew wdarł się do dusznego pokoju. Zerknął raz jeszcze. Tak tylko, żeby upewnić się o nudzie wrzechpanującej na ziemskim padole. Omiótł wzrokiem okolicę. Znał jej każdy szczegół. Pamiętał wszystkie domy stojące w nierównych odstępach, zadbane i zapuszczone trawniki, dziury w stosunkowo gładkim asfalcie. Wiedział gdzie parkuje jaki samochód i o jakiej porze kto wyjeżdża do pracy. Teraz jeden szczegół nie pasował. Znieruchomiał i wytęrzył wzrok.
Najpierw oślepiło go rażące, jasne światło, a potem na podjeździe przed garażem z piskiem opon zachamował czarny motor. Potężna maszyna była wypolerowana i budziła respekt. Kierowca zdjął kask. Stał tyłem, więc Kitsune nie widział jego twarzy. Na ramiona okryte skórzaną kurtką opadły długie, ciemne włosy. Były upięte w niski kucyk. Młody mężczyzna zniknął pod daszkiem werandy. W uśpionym domu wyraźnie rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Kitsune jak popażony zerwał się z miejsca i zbiegł po schodach. Dopadł do drewnianych drzwi. Otworzył je na oścież. Nieznajomy miał poważną minę. Prawie czarne oczy przewiercały Kitsune na wylot.
CZYTASZ
Archowum |ᴏʀɪɢɪɴᴀʟ sᴛᴏʀɪᴇs| ✓
Fanfic"Porzuciłam go, zapomniałam... Nie miałam siły [...] Teraz wszystko w rękach Archowum." Zbiór niedokończonych, a jednak wartych pamiętania opowieści. 🅿︎🅸︎🆂︎🅰︎🅽︎🅴︎: 2017-2018?