~2~

21 1 0
                                    

-Straże! Straże!- przerażona pokojówka darła się w niebogłosy.
Nic sobie z tego nie robiąc szłam spokojnie. Nie miałam po co się spieszyć. Oczy kobiety wielkością dorównywały spodkom od filiżanek. Gapiła się na mnie jak na ducha. Zaczynało mnie to denerwować. Momentalnie znalazłam się tuż przy niej. Cofnęła się kilka kroków.
-Gdzie znajdę TĘ szumowinę?- spytałam.
Służąca zamrugała.
-K- kogo?- wyjąkała.
Przewróciłam oczami. "Powinien zadbać o bardziej kompetentną służbę." Brunetka nie była pierwszą osobą jaką spotkałam. Wcześniej byli jeszcze lokaj i jakiś dozorca. Nikt nie potrafił udzielić odpowiedzi na jedno proste pytanie.
- To zaczyna być frustrujące.- westchnęłam- Jednak poradzę sobie sama. Dzięki.- uśmiechnęłam się promiennie.
-C-co?- spytała zdezorientowana kobieta.
- Dobranoc.- oczy pokojówki powiększyły się jeszcze bardziej. Splunęła krwią. Zatoczyła się do tyłu przyciskając ręce do brzucha. Popatrzyła na mnie z niedowierzaniem i jeszcze większym przerażeniem. Wybełkotała coś niezrozumiale i upadła na marmurową posadzkę.
- Naprawdę powinien zadbać o lepszą służbę.- omijając rosnącą kałużę krwi kucnęłam i wytarłam rękę o sukienkę służącej. Biały niegdyś fartuszek zabarwiły czerwone smugi. Przestronny hol wypełnił stukot ciężkich butów. Pięknie udrapowane, purpurowe zasłony zwieszały się z balkonów po dwóch stronach pomieszczenia. Na taras i piętro wiodły dwa rzędy eleganckich schodów z pozłacaną poręczą. Pod nim ulokowano rzeźbione, ciężkie wrota. Dwie pary mniejszych drzwi stały dokładnie na przeciwko wejściowych. Prowadziły one, podobnie jak te na piętrze, do plątaniny korytarzy. Ze schodów po prawej stronie zbiegł oddział około tuzina uzbrojonych mężczyzn. Nosili identyczne hełmy i podszyte kolczugą czerwone tuniki z godłem lwa wyszytym na plecach. Niektórzy trzymali miecze, inni halabardy lub włócznie. Wstałam.
- Stać!- krzyknął dowódca.
Od pozostałych odróżniała go wypolerowana odznaka przypięta na piersi.
- Przepraszam, nie wiedzie może gdzie znajdę TĘ szumowinę?- uśmiechnęłam się.
-Nie wyjdziesz z tond!- odpowiedział bez przekonania ciemnobrody strażnik.
-Ech... No trudno. Zapytam kogoś innego .Wybaczcie panowie, ale muszę się zbierać.- mężczyźni skierowali ostrza w moją stronę. "Naprawdę? Dwunastu chłopa zaatakuje jedną, małą dziewczynkę?"
-Jak sobie chcecie.- wzruszyłam ramionami.
Zbili się w ciasną formację i z krzykiem natarli. Podskoczyłam do sufitu. Zawisłam na kryształowym żyrandolu i rozbujałam go. Żołnierze podnieśli wzrok. Paru uniosło broń. Pokazałam im język. "Jesteś, aż tak głupi żeby wysyłać takich amatorów by mnie zatrzymać?" Puściłam się i wylądowałam zgrabnie w samym środku oddziału. Uderzyłam jednego po lewej, przebiłam na wylot innego z prawej, kopnęłam strażnika z przodu. Nim zdążyłam się odwrócić przeszył mnie straszliwy ból. Wrzasnęłam. Upadłam na kolana. Z mojej klatki piersiowej wystawał miecz. Ręce mi drżały. Wzrok błądził na wszystkie strony. Na czoło wystąpiły kropelki potu.
- Uciekajcie...- wysyczałam.
Zwrócili na mnie zdziwione spojrzenie. Złapałam za ostrze. Jednym ruchem przeciągnęłam je do przodu. Upadłam na podłogę. Stęknęłam. Wzięłam świszczący oddech.
-... ale nie uciekniecie.
Przyjęli pozycje obronne. "Za późno." Pozbyłam się ich jeden po drugim. Nawet nie mrugnęli.

Archowum |ᴏʀɪɢɪɴᴀʟ sᴛᴏʀɪᴇs| ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz