Katie
Zaczęłam od pokazania parteru. Z jadalni przeszłam na korytarz. Wskazywałam na poszczególne pomieszczenia jak w transie, nie wchodząc do nich. Potem po schodach na piętro powtarzając ten sam schemat, aż doszłam do swojego pokoju. Uchyliłam drzwi wchodząc jako pierwsza.Sypialnia nie była zbyt ogromna. Fioletowe i jasno-szare ściany, okno naprzeciwko drzwi. Drewniane łóżko stało przy kaloryferze po lewej stronie pomieszczenia. Od drzwi oddzielała je obszerna biblioteczka. Po prawej stronie pokoju, w kolejności od okna, postawiono wąski regalik na najróżniejsze drobiazgi, biurko z zagraconym blatem i szafa z lustrem zamiast drzwi. Naprzeciw okna, w płytkiej wnęce znajdowała się szafka na ubrania, które nie mieściły się w szafie. Jej trzy półki był podzielone w połowie tworząc coś na kształt szachownicy. Miała drzwiczki i szufladki; w każdej z siedniu przegródek co innego.
Po podłodze walały się reklamówki i ubrania. Zaczęłam je pospiesznie zbierać w duchu ganiąc się za bałaganiarstwo. Jeremy omiótł pokój spojrzeniem niewyrażającym niczego specjalnego. Ani pozytywnego, ani przeciwnie.
- Szybko sprzątasz.- powiedział cicho patrząc jak chowam reklamówki do torby, a ubrania wynoszę do kosza na pranie stojącego w korytarzu.
Jeremy był miły... Chyba.
Jeremy
Pokój Katie był ogromny. Podobnie cały dom. Jak pałac w porównaniu z moim, ekhem, "domem". Nawet bałagan mi nie przeszkadzał i tak było tam czyściej niż u mnie. Zakłopotanie zielonookiej wprawiło mnie w lekkie rozbawienie. Chciałbym mieć takie kłopoty jak ona. Życie byłoby sto razy mniej skąplikowane. Zastanawiałbym się czy założyć czarny t-shirt, czy szary, a nie czy coś zjem, czy nie.Usiadłem na fioletowej pościeli kładąc plecak na podłodze. Katie odsunęła sobie krzesło i również usiadła. Kilka razy otwierała usta i natychmiast je zamykała. Nastała niezręczna cisza przerywana jedynie rytmicznym tykaniem zegara.
- To...- zaczęła- Czemu u nas śpisz?- drgnąłem.
Spodziewałem się takiego pytania, ale nie byłem przygotowany na odpowiedź. Co miałbym jej powiedzieć? "Mój ojczulek siedzi." Wywołało by to tylko bezsensowne psełdo-współczucie. Skrajna głupota.
Przyjrzałem się jej zaciekawionej twarzy. Zadarty nosek współgrał z szmaragdowymi oczami. Kolejna fałszywa "ładna buźka". Byłem pewny.
- Digory mi kazał.- mruknąłem od niechcenia.
- Ach, pan Ronald.- uśmiechnęła się- Jest trochę zakręcony, ale bardzo miły.
Acha, akurat. Świrnięty staruch.- chciałem dodać do tej entuzjastycznej wypowiedzi.
Blondynka zamilkła, ale tylko na moment.
- Ile...? No wiesz.- rozłożyła ręce.
Wzruszyłem ramionami. A skąd mam to niby wiedzieć? Jestem wróżka czy jak?
- No to... ten... Chcesz coś do picia?- zapytała.
- Nie, dzięki.- odparłem.
Katie kiwnęła głową. Wyglądała na trochę zawiedzioną. Nie obchodziło mnie to. Niech sobie będzie nawet obrażona. Mam to w nosie.
Katie
Nie potrafiłam nawiązać z chłopakiem dłuższej rozmowy. Zbywał mnie krótkimi odpowiedziami lub gestami. Skoro pan Digory poprosił tatę o opiekę nad Jeremy'm sprawa musiała być poważna. Pewnie biedaczek jest w szoku. Może jego rodzice mieli wypadek i są w szpitalu? Na jego miejscu pewnie bym panikowała i płakała jak nie wiem.Spojrzałam na zegarek. Dopiero 8:30. Nagle wpadłam na pewien pomysł.
- Jeremy, odrobimy razem lekcje?- spytałam.
- Odrobiłem.- uciął.
- Ale kie...?- ugryzłam się w język. To nie najlepszy czas na takie pytania- Poproszę tatę by nadmuchał materac.- oznajmiłam wstając.
Wyszłam szybko z pokoju zamykając drzwi. Odetchnęłam. Jeszcze nigdy tak trudno nie było mi z kimś rozmawiać. On był inny niż wszyscy. Nie wiem tylko czy to dobrze czy źle. Może ani to, ani to?
Zbiegłam po schodach. Tata stał w kuchni rozmawiając z mamą. Miał zatroskaną minę. Wydawał się poruszony. Schowałam się za drzwiami. Nie powinnam podsłuchiwać, lecz ciekawość wzięła górę. Musiałam wiedzieć o czym mówią. To nie było normalne. Ich zachowanie na to nie wskazywało.
- Biedy chłopiec...- zakryła usta dłonią mama-... Jesteś pewny?- zapytała zduszonym głosem.
- Nie ma wątpliwości.- odparł tata smutno.
- Ale... To jeszcze dziecko. Jak można...?- zawachała się przez chwilę- ... Jak można pozwolić by mieszkał z kimś takim...?
- Nie wiem nawet czy sam sobie zdaje z sprawę z sytuacji. Mógł uznać to za normalne albo... Sam nie wiem. Jest trochę skryty, ale zachowuje się normalnie.- tata spojrzał mamie w oczy- Ronald dzwonił do mnie i prosił o pomoc w sprawie. Muszę wyjechać za kilka minut. Dasz sobie radę?
- Jasne.- uśmiechnęła się pocieszająco- Jedź. Ja tu wszystko ogarnę.
Pobiegłam na górę, wpadłam do pokoju trzaskając drzwiami. Wypuściłam do tej pory wstrzymane powietrze. Tego było zbyt wiele. Zbyt wiele jak na jeden dzień. Zaczęły mnie dręczyć pytania.
O co chodzi? Jakie dowody? Czemu nic nie powiedział?Potrząsnęłam gwałtownie głową.
Jest jakieś logiczne wytłumaczenie. Coś prostego i oczywistego tylko teraz tego nie dostrzegam. Tak, na pewno!
- Wszystko w pożądku?- spytał znudzony głos.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No i jak?
CZYTASZ
Archowum |ᴏʀɪɢɪɴᴀʟ sᴛᴏʀɪᴇs| ✓
Fanfiction"Porzuciłam go, zapomniałam... Nie miałam siły [...] Teraz wszystko w rękach Archowum." Zbiór niedokończonych, a jednak wartych pamiętania opowieści. 🅿︎🅸︎🆂︎🅰︎🅽︎🅴︎: 2017-2018?