#2

15 1 0
                                    

Po opuszczeniu posiadłości hrabiego brunetka czym prędzej udała się na miejsce spotkania. To, że pozostało do niego jeszcze wiele czasu wcale jej nie obchodziło. Chciała zamknąć tę sprawę w możliwie jak najkrótszym czasie, a wszystko wskazywało na to, że nic nie pójdzie po jej myśli.
Big Ben górował nad miastem. Gigantyczna tarcza zegarowa zdawała się obserwować wszystko. Wskazówki przemieszczały się bardzo powoli, a przynajmniej w pojmowaniu nastolatki.

- Teoretycznie mogłabym to zrobić sama, ale James'owi i Anicie to się nie spodoba... Co ja gadam. Będą wściekli! Z drugiej strony, od kiedy przejmuję się aż tak ich reakcją?- rozważała sytuację stojąc przed zegarem.

Zaczynało siąpić. Drobny deszczyk spływał na ulice odbijając się od bruku. Przysiadła na krawężniku nie przejmując się wodą skapującą jej na plecy. Uniosła twarz do góry. Przez grafitowe niebo cały Londyn nabrał odcieni szarości. Minęło ją kilku przechodniów obdarzając nieprzychylnymi spojrzeniami lub zwyczajnym zdziwieniem. Zignorowała ich całkowicie. Nagle, ni z tond, ni z owąd, zerwała się na równe nogi.

- Hrabio Phantomhive!!!- ruszyła biegiem za niskim chłopcem w cylindrze.

U jego boku, jak zawsze z resztą, kroczył dostojnie, mimo niesionych pakunków oraz parasola, kamerdyner. On pierwszy zauważył przemoczoną brunetkę. Wzdrygnęła się na jego widok. Był zbyt idealny. Ciemne, lekko przydługie włosy założył za uszy. Z pod płaszcza wystawał frak. Całe jego ubranie było idealnie czarne z wyjątkiem rękawiczek i koszuli. Te były nieskazitelnie białe. No i jeszcze oczy. Czerwono-pomarańczowe, tak głębokie, że można by w nich utopić duszę. Hrabia przystanął i spojrzał na dziewczynę nieprzysłoniętym przez opaskę, lewym okiem.

- H-hrabio...- sapnęła, złapała go za nadgarstek i pociągnęła- Musisz ze mną iść.

Panicz nie ruszył się z miejsca, więc pociągnęła mocniej prawie go przewracając.

-Sebastianie.- wydał polecenie bezbarwny, znudzony głos szlachcica.

Kamerdyner w ułamku sekundy złapał za nadgarstek nastolatki i zatrzymał się w pół ruchu.

-Sebastianie?- w tonie hrabiego pojawiła się nuta złości.

Sługa nawet nie drgnął. Wpatrywał się, z czymś na kształt osłupienia połączonego z niedowierzaniem i jakby strachem, w brązowooką osóbkę niższą od niego o ponad dwadzieścia centymetrów*.

- Puść mnie.- rozkazała dziewczyna przez zęby.
Mężczyzna cofnął rękę.

- Co to ma znaczyć?- podniósł głos hrabia.

- Tyle, że idziesz ze mną.- wyjaśniła brunetka ciągnąc chłopaka za sobą.

Zdezorientowany arystokrata postąpił kilka kroków i zatrzymał się.

-Nigdzie z tobą nie pójdę.- oświadczył- Sebastianie, rozkazuję Ci! Ona ma mnie natychmiast puścić.- spojrzał na kamerdynera.

- Ani drgnij.- rozkazała trzynastolatka.

- Ogłuchłeś?! Masz mnie natychmiast od niej uwolnić!- krzyknął hrabia.

- Przykro mi paniczu, ale nie mogę spełnić rozkazu.- ukłonił się sztywno demon- To... niewykonalne.- po karku spłynęła mu kropla potu.

Toczył wewnętrzną walkę sam ze sobą nie do końca wiedząc czemu. Z jednej strony musiał wykonać rozkaz panicza, z drugiej nie mógł. Ta mała dziewczynka trzymała go w szachu, jakby całkowicie naginając jego wolę do swojej.

- Możesz odejść, demonie.- machnęła wolną ręką.

- Ani się waż!- rozkazał hrabia.

"Co ja mam teraz zrobić?"- pomyślał Sebastian.

* przyjmuję, że Sebastian ma ponad 1,9 m wzrostu.

Kamerdyner spoglądał bezradnie to na jedno to na drugie dziecko. Pierwszy raz w swoim piekielnie długim życiu nie miał bladego pojęcia jak postąpić. Rozkaz panicza był jasny:"Masz mnie natychmiast od niej uwolnić!", ale co zrobić gdy umysł karze słuchać innych poleceń?
Gdy Sebastian zastanawiał się brunetka, znacznie silniejsza od Ciela, po prostu odwróciła się i odciągnęła go o dobre paręnaście metrów. Hrabia wyrywał się, lecz niewiele mógł zdziałać.

- Puszczaj mnie!- krzyczał.

Na korzyść dziewczyny przechodni przepędził z ulicy deszcz, który padał coraz ulewniej.

- Sebastianie!!!- teraz w jego głosie brzmiały i gniew, i panika
.
Zagryzając zęby dziewczyna ciągnęła go dalej.
"To dla jego dobra. Dla jego dobra."- powtarzała w myślach niczym modlitwę.
Nie chciała krzywdzić chłopaka, ale wiedziała, że to jedyny sposób by ocalić go od jeszcze gorszego losu. Kamerdyner wciąż nie wykonał żadnego ruchu, za to szlachcic i brązowooka byli już pod zegarem.

- Nie mów, ani nie sugeruj nikomu co tu się stało!- krzyknęła w stronę Sebastiana dziewczyna.

Ten nieznacznie drgnął, lecz nadal trwał w bezruchu. Ciel wyszarpnął z pod płaszcza pistolet i wycelował w skroń nastolatki.

- Puszczaj mnie natychmiast!- polecił trzymając palec na spuście.

Brunetka odwróciła w jego stronę zirytowane spojrzenie, a gdy dostrzegła broń jej mina spoważniała.

-Jeśli chcesz to strzelaj.- wzruszyła ramionami nie rozluźniając uścisku.

Pociągnęła hrabiego jeszcze kilka kroków. Rozległ się huk. Lufa pistoletu odrobinę dymiła. Łuska odbiła się od bruku. Ciel minimalnie pobladł, lecz prawie natychmiast przybrał maskę obojętności. Pewny celności kuli odwrócił się do kamerdynera. Demon zniknął.

-A to parszywiec.- mruknął pod nosem szatyn- Sebastianie!- zawołał. Zero jakiejkolwiek reakcji.

- Nie przyjdzie.- zaskoczony panicz spojrzał na źródło głosu.

Przed chwilą postrzelona dziewczyna siedziała na asfalcie rozmasowując tył głowy. Następnie wstała.

- Nie ma go teraz.- dodała.

- Jak to "teraz"?- spytał gniewnie hrabia.

- W tym czasie, obecnie, aktualnie...- wyjaśniła- Rozejrzyj się to zrozumiesz.

Zrobił to co powiedziała i zaniemówił. Wciąż znajdowali się przed Big Ben'em, lecz nic oprócz zegara nie było na swoim miejscu. Zniknęła kostka brukowa na rzecz asfaltu, przestało padać, była gwieździsta noc, a na dodatek obok drogi świeciły się latarnie kompletnie niepodobne do znanych arystokracie*.

- Co to za miejsce?- udało mu się wykrztusić.

- Londyn.- odparła dziewczyna- A dokładniej noc 11/12 lutego 2017 roku.

- Którego?- zapytał Ciel pewien, że się przesłyszał.

-12 lutego 2017. Witam w XXI wieku.- uśmiechnęła się serdecznie.

- To...- chłopak osunął się pozbawiony przytomności na ziemię.

- Musiałaś?!- z wyrzutem w głosie zwróciła się dziewczyna do blondwłosej kobiety.

Zamiast koronkowej sukni ubrana była w dżinsy i czerwony golf.

- Musimy porozmawiać o twoich poczynaniach.- odparła śmiertelnie poważnie czterdziestolatka.

Brązowooka przewróciła oczami i przerzuciła sobie hrabiego przez ramię jak worek ziemniaków.

- Przyprawiłabyś go o zawał.- mruknęła Anita wsiadając do czerwonej Skody.

- Aha.- trzynastolatka zajęła miejsce z tyłu. Bezwładne ciało szlachcica usadowiła obok siebie. - Możemy jechać.- oznajmiła.

* Ciel nie zna nazw "nowoczesnych" urządzeń, ale do narracji wolałam je wstawić. [To samo tyczy się większości późniejszych opisów.]

Archowum |ᴏʀɪɢɪɴᴀʟ sᴛᴏʀɪᴇs| ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz