14

3 1 0
                                    

Katie
Otworzyłam drzwi do pokoju. Rozejrzałam się po wnętrzu tonącym w ciemności. Powłócząc nogami dobrnęłam do łóżka i z cichym westchnięciem zadowolenia padłam jak długa na materac. Wtuliłam twarz w fioletową poduszkę. Była miękka~. Szatyn stanął w wejściu przyglądając się moim poczynaniom. Podniosłam na niego wzrok i uśmiechnęłam się lekko.

- Chyba musimy spać razem.- mruknęłam- No chodź. Nie wstydź się. - poklepałam zachęcająco miejsce obok siebie.

Mogłam to zwalić na zmęczenie. Mogłam powiedzieć, że nie myślałam jasno. Najlepiej to i to na raz. Prawda była jednak taka, że za dnia rumieniłam się na samą myśl o chłopaku, a w tamtym momencie spanie z nim w jednym łóżku wydawało mi się całkiem naturalne, niekrępujące i zwyczajnie... Zwykłe.

Zawachał się, ale podszedł i usiadł. Sprężyny skrzypnęły. Ziewnęłam przeciągle moszcząc się wygodnie wśród pościeli. Zerknęłam na niego nagląco. "Połóż się wreszcie. Spać mi się chce."- myślałam. Ręce i nogi wydawały mi się ciężkie jak z ołowiu. Odrobinę nieśmiało położył się obok. Nakryłam nas kołdrą. Bluzy i dżinsy nie był najwygodniejszą piżamą. Nie miało to znaczenia. Żadne z nas nawet nie pomyślało o ich przebraniu. Szarooki odwrócił się do mnie plecami leżąc na prawym boku. Obdarzyłam go jeszcze jednym krótkim spojrzeniem, pozwoliłam powieką opaści.

Jeremy
Jej oddech wyrównał się. Zasnęła. W przeciwieństwie do mnie nie miała z tym problemu. Odwróciłem się przodem do blondynki. Delikatnie kręcone, jasne kosmyki rozsypały się wokół głowy niczym aureola.

- Gharkkkrrsfgghchtdc...- z roschylonych ust wyrwał się niewyraźny bełkot. Nie zrozumiałem ani słowa.

Na jej twarzy pojawił się rozmarzony uśmiech. Wyciągnęła ramiona w przód obejmując mnie i przytulając jak pluszowego misia. W pierwszym odruchu chciałem się wyrwać, nie lubię kiedy ktoś mnie dotyka; obcy czy nie. Powstrzymałem się jednak uznając to za nawet trochę przyjemne. Drobniejsze, ale mniej kościste ciało emanowało ciepłem. Zaciągnąłem się zapachem jabłkowego szamponu pomieszanego z deszczem i wilgocią. Był wyczuwalny mimo przeważającego zapachu dziewczyny. Zamrugałem gwałtownie. "Co ja, do czorta, robię?" Westchnąłem. Podparłem ciało ręką i zacząłem się wysuwać z objęć Katie. Warknęła niezadowolona wzmacniając uścisk. Walczyłem chwilę sam ze sobą, ale dałem za wygraną. W rezultacie nie ruszyłem się z miejsca.

Sufit okazał się dobrym tłem do rozmyślań. "Co teraz?"- to pytanie kiełkowało w mojej głowie od dłuższego czasu-"Powinienem zostać czy odejść?"- kolejna kwestia pod znakiem zapytania. Nie znałem odpowiedzi, a moje ciało wyczerpane całym dniem domagało się snu. Ziewnąłem. Uległem zmęczeniu dołączając do zielonookiej w objęciach Morfeusza.

Pobudka nie należała do przyjemnych. Najpierw moje uszy zranił przeraźliwie głośny pisk, a potem zaliczyłem bliskie spotkanie z podłogą.

- Co, kurwa?!- wrzasnąłem oburzony podnosząc się z paneli, które, nawiasem mówiąc, stworzone do leżenia zdecydowanie nie były.

- Mamooo! Oni to robili!- mała, ruda wredota darła się na cały dom stojąc w drzwiach.

- Cicho bądź!- rozkazała Katie wstając gwałtownie i zatykając otwór gębowy siostry dłonią.- Wcale tego nie robiliśmy.- zarumieniła się.

Emily spojrzała na nią z złośliwym błyskiem w oku.

- A co będę z tego miała?- spytała słodko odzyskując możliwość mówienia.

Blondynka westchnęła poddańczo. Zgarnęła z biurka srebrną skarbonkę w kształcie świnki i wyciągnęła z niej banknot. Podała go siostrze.

- Może być?!- fuknęła gniewnie starsza.

- Nic nie widziałam. Nie przeszkadzajcie sobie.- w podskokach, majtając na wszystkie strony wściekle marchewkowymi włosami poszła na dół.

Katie
"Jak ta zołza... Uch! Skąd w jej głowie takie zboczone myśli?!" Trzasnęłam drzwiami, odwróciłam się do nich tyłem i odetchnęłam głęboko licząc w myślach do dziesięciu dla uspokojenia. Policzki prawie przestały piec. Niestety tylko prawie. Rozbawione parsknięcie przywróciło mnie do rzeczywistości.

- Co w tym śmiesznego?!- zapytałam nadal rozeźlona.

- Może na przykład to, że wyglądasz jak chomik co napchał ziaren w policzki?- kąśliwa uwaga nie ukoiła mojego gniewu gotowego w każdej chwili wybuchnąć.

Mimo wszystko ten jakże miły i poetycki tekst nie miał w sobie takiej goryczy i jadu jak poprzedniego wieczoru. Mogłabym nawet powiedzieć, że brzmiał odrobinę przyjaźnie. Westchnęłam.

- Idziemy na śniadanie?- spytałam z uśmiechem. Był trochę wymuszony, ale cóż... Nie wszystko może być idealne.

- Czemu nie.- wzruszył ramionami.

Chłopak rozluźnił się wyraźnie w moim towarzystwie. Ściana dzieląca nas zaczynała topnieć. Przynajmniej takie miałam wrażenie. Jeremy był miły... Trochę.

Na stole czekały już kanapki. Emily zajadała się kromką z szynką i pomidorem popijając co chwila sok pomarańczowy. Mama siedziała u szczytu stołu sącząc kawę. Byle jak spięte w kok, z którego wystawała połowa kosmyków, włosy opadały na jej twarz. Zajęłam swoje zwykłe miejsce, a szarooki usiadł obok mnie tak jak poprzedniego dnia. Wzięłam kanapkę i ugryzłam. Jeremy szybko poszedł w moje ślady.

"Gdzie tata?"- chciałam zapytać, ale uznałam, że to nie najlepszy moment. Czasem zdażało mu się wracać dopiero popołudniu, a wtedy cały ranek mama była kłębkiem nerwów.

Zadzwonił telefon. Charakterystyczna melodyjka ucichła po jednym kliknięciu. Nie byłam w stanie rozróżnić ani słowa z ledwo słyszalnego szumu dochodzącego z urządenia przy uchu mamy. Jej twarz pobladła.

- Tak, dziękuję.- wydusiła i rozłączyła się.

Archowum |ᴏʀɪɢɪɴᴀʟ sᴛᴏʀɪᴇs| ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz