*2*

22 1 0
                                    

- Dzień dobry.- przywitał się grzecznie zajmując miejsce naprzeciw na oko czterdziestoletniego mężczyzny.

Potencjalny pracodawca uśmiechnął się ciepło również go witając. Uścisnęli sobie dłonie. Pan Plisetsky przejrzał jego cv z zamyśloną miną.

- Mój znajomy przedstawił Cię w bardzo pozytywnym świetle.- powiedział biznesman podnosząc wzrok na niezdradzającą zdenerwowania śniadą twarz.

- Miło to słyszeć.- odparł Altin.

Mężczyzna przeglądał papiery jeszcze chwilę po czym odłożył kartki na skraj biurka i spojrzał brązowookiemu głęboko w oczy.

- Wiesz na co się piszesz?- zapytał poważnie.

- Tak.

- Dlaczego chcesz to zrobić?- dalej pytał brunet.

- Dlatego, że...- zastanowił się chwilę-... chciałbym zrobić coś dla innych.

- Więc czemu nie wstąpisz do jakiejś organizacji dobroczynnej? Nie przekażesz pieniędzy?

- Bo wolę widzieć komu pomagam i, że to właściwa osoba.- ton jego głosu nie zmienił się za bardzo, jednak Piotr potrafił ocenić czy ktoś mówił prawdę czy kłamał. Znał się na ludziach.

- Zanim zaczniesz muszę mieć pewność, że zapewnisz mojemu synowi bezpieczeństwo i nie narazisz jego zdrowia.- zastrzegł.

- Oczywiście. To zrozumiałe.- Plisetsky zamyślił się, lecz po chwili oznajmił:

- Jura jest dość problematycznym dzieckiem. Miewa bardzo duże wachania nastrojów. Zazwyczaj też denerwuje się z byle powodu. - westchnął ciężko- Adoptowaliśmy go sześć lat temu. Pochodzi z biednej rodziny. Ojciec alkoholik, matka to samo. Nie miał dzieciństwa. Początki były trudne, ale z czasem zaczął nam coraz bardziej ufać. Jakoś radziliśmy sobie z tym wszystkim puki rok temu nie zmarł jego dziadek. Nikolai, ojciec mojej żony, był bardzo ważną osobą w życiu Yuri'ego. Gdy dowiedział się o jego śmierci przestał z nami w ogóle rozmawiać. Przez kilka miesięcy nie chciał nawet wyjść z pokoju.- głos mężczyzny zadrżał nieznacznie- Dopiero gdy jedna z pokojówek zauważyła, że jego ubrania stały się o wiele za duże postanowiliśmy zainterweniować. Do teraz pluję sobie w brodę, że tak późno...- mruknął ciszej- Nadal uważasz, że chcesz u mnie pracować?

- Tak.- to jedno słowo wprawiło bruneta w osłupienie. Nie spodziewał się takiej reakcji. Myślał, że gdy tylko wszystko opowie Kazach odmówi. A tu proszę.

- Zaczyna Pan od razu. Proszę być dla niego wyrozumiałym. W gruncie rzeczy to dobry chłopak.- uścisnęli sobie dłonie, a Otabek wstał i niespiesznie udał się do drzwi.

Wyszedł zamykając je za sobą. Czuł się szczęśliwy. Postara się pomóc jak tylko potrafi. Postanowił to gdy tylko jego były szef, czyli przyjaciel Plisetsky'ego, opowiedział mu o problemach z blondynem.

Przed oczami mignęła mu jasna czupryna. Poczuł jak ktoś na niego wpada. Siła uderzenia była minimalna. Ledwo ją poczuł. Niewielka osóbka dadrżała i odchyliła się do tyłu tracąc równowagę. Bez namysłu chwycił ją w pasie powstrzymując od upadku...

Gdy już Yuri'emu zabrakło siarczystych przekleństw pod adresem Kazacha ten nadal spokojny uśmiechnął się delikatnie. Pokręcił głową i ruszył dalej korytarzem.

- Idziesz?- zapytał przez ramię przystając na moment.

Źrenice zielonookiego rozszerzyły się ze zdziwienia i bezsilnej furii. Niezależnie od tego co mówił Altina nie dało się wyprowadzić z równowagi. Do tego jeszcze miał czelność zwrócić się do niego tak... Uch! Zacisnął małe piąstki. Zazgrzytał zębami po czym fuknął jak obrażony kot i zakładając ręce na piersi odwrócił się tyłem.

- Nie ma mowy.

- Jak chcesz.- mruknął Beka oddalając się powolnym krokiem.

Kiedy skręcał za róg poczuł szarpnięcie. Zerknął na bladą rączkę kurczowo ściskającą jego rękaw. Powędrował spojrzeniem dalej do chudego ramienia, z którego nieco zsunęła się luźna bluza w panterkę odsłaniając kościsty obojczyk. Potem przeniósł wzrok na przysłoniętą włosami twarzyczkę.

- Cz-czekaj.- wyjąkał Yuri błagalnie- Ni-nie zostawiaj mnie.

- Hej... Co się stało?- Altin przyklęknął by móc bez problemu spojrzeć na piętnastolatka.

Ostrożnie i z wielką delikatnością odgarnął kosmyki z oczu chłopca zakładając je za ucho. Widział jak różowe usteczka drgają, a ślepka szklął się niebezpiecznie balansując na granicy płaczu. I wtedy stało się coś czego by się w życiu nie spodziewał. Yuri nachylił się i nieśmiało musnął jego wargi. Nie był to prawdziwy pocałunek, ledwo cmoknięcie, a jednak policzki blondyna poczerwieniały przybierając barwę dojrzałego pomidora.

- Idiota!- krzyknął. Nie było do końca jasne czy do siebie czy ochroniarza.

Zamachnął się i z całej swojej mizernej siły spoliczkował szatyna. Zaskoczony własną reakcją nie wiedząc co począć cofnął się chwiejnie kilka kroków. Po jego policzkach zaczęły płynąć łzy.

- Prze... Przepraszam.- szepnął i minął biegiem nie mniej zszokowanego Otabeka.

...

Dobrą godzinę zajęły mu daremne poszukiwania rosjanina. Nie znał dobrze ani posiadłości, ani miejsc, w których mógłby się schować Plisetsky, lecz nie miał zamiaru się w żadnym wypadku poddać.

Kiedy przetrząsał wschodnie skrzydło, to bardziej staromodne, natknął się na pokojówkę. Ładna, ruda kobieta w typowej, czarno-białej sukience wyglądała przez gigantyczne okno. Za taflą szkła rozciągał się niesamowity widok. Tonący w kwiatach ogród poprzecinany żwirowymi alejkami zachęcał swym pięknem do spacerów. Nieco dalej widać było pole golfowe, a jeszcze za nim niewielkie skupisko drzew.

- Szukasz panicza?- spytała nie patrząc na mężczyznę. Potaknął.- Jest tam.- wskazała odległe dęby- Zawsze tam idzie gdy coś się stanie.- podziękował za pomoc- A przy okazji jestem Mila.- rzuciła jeszcze gdy wychodził.

Archowum |ᴏʀɪɢɪɴᴀʟ sᴛᴏʀɪᴇs| ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz