~3~

20 2 0
                                    

Ściany korytarza ozdabiały gobeliny przedstawiające sceny polowań. Leśne pejzaże utkano z niesamowitą dokładnością. Gdy kroczyłam pośród nich prawie słyszałam huk wystrzałów, ujadanie psów i dźwięki rogu. Efekt ten psuły jedynie drzwi. Ulokowane co parę metrów i zamknięte na cztery spusty. Nie musiałam ich otwierać. Nie było go tam. Był zbyt dumny by się chować. Nikt nie wchodził mi w drogę. Cała służba jakby się ulotniła. "Wiedzą."- zmrużyłam oczy-"Doskonale. Nie będą przeszkadzać." Podłoga cicho skrzypnęła. Przystanęłam nasłuchując. Cisza. Obejrzałam się. Jedne drzwi były uchylone. "Ciekawe kto to?" Na paluszkach przestąpiłam próg. Pierwszym co rzuciło mi się w oczy było okno. Wielkie, przysłonięte zasłoną, przez którą wpadały pojedyncze snopy światła. W głębi komnaty stało łoże z kolumienkami i zasuniętym baldachimem. Koło niego ustawiono stoliczek nocny i szklankę wody. Przysadzista szafa królowała na przeciwległej ścianie. Na lewo od okna wisiał obraz przedstawiający młodą, uśmiechniętą kobietę z brąz lokami w lawendowej sukni. Na rękach trzymała maleńkie dziecko. Spoglądała na nie z miłością, a berbeć wyciągał w jej stronę różowe rączki. Odwróciłam wzrok. "Taka z Ciebie świnia?" Zacisnęłam pięść.
- Wyjdź, to może przeżyjesz.- rozkazałam.
Baldachim drgnął nieznacznie. Przewróciłam oczami. Szarpnęłam za tkaninę. Na jedwabnych poduszkach kulił się za strachu chłopiec. Nie mógł mieć więcej niż osiem lat. Czarne, kręcone włoski opadały na przerażoną twarzyczkę. Sądząc po połatanym ubraniu pomagał w kuchni.
-Głuchy jesteś?!- krzyknęłam.
Skulił się jeszcze bardziej i pokręcił nieznacznie głową. Miał zaczerwienione oczy i pociągał nosem. Nagle mnie olśniło.
-Jeśli zaprowadzisz mnie do swojego pana - tytuł wycedziłam jak obelgę- pozwolę Ci odejść, rozumiesz?
Pokiwał głową. Pociągnęłam go za czuprynę stawiając do pionu. Złapał za moją rękę i jęknął. Puściłam go.
- A teraz prowadź.- popchnęłam chłopca do przodu.
Potykając się wyszedł z pokoju. Podążałam za nim krok w krok. Minęliśmy galerię portretów. Bogate damy i dumni panowie spoglądali na nas z wyższością. Zatrzymałam się przed jednym z obrazów. Przedstawiał tę samą kobietę co w sypialni. Była odrobinę starsza, lecz wciąż olśniewała urodą. Niemowlę również urosło. Teraz trzymało matkę za rękę. Uśmiechało się i podawało jej bukiecik kwiatów. W tle widniał pałac z strzelistymi wieżami. Na ramieniu kobiety opierał rękę wysoki mężczyzna w brązowym fraku. Patrzył na dziecko. Wezbrał we mnie gniew. Zerwałam płótno i przedarłam na pół. Chłopiec popatrzył na mnie z ciekawością i strachem.
- Nie zasługiwał.- wyjaśniłam.
Skręciliśmy w lewo, potem w prawo i schodami na górę. Zapamiętałam całą drogę. Nagle dzieciak zatrzymał się przed metalowymi drzwiami. Były większe od pozostałych i jako jedyne nie drewniane.
-To tu.- wskazał palcem.
-Uciekaj.- nakazałam.
Posłuchał i zniknął mi z oczu.

"Nareszcie." Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam klamkę.

Archowum |ᴏʀɪɢɪɴᴀʟ sᴛᴏʀɪᴇs| ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz