[4]

55 6 0
                                    

Spojrzała zszokowana na mapę. Na pożółkłym papierze błyszczała na złoto niewielka kropka. Zaklęcie tropiące wykonało swoje zadanie. Nie było mowy o pomyłce. To się działo. On tu był. W Magnolii. Nie pomyliła się. Nareszcie jej się udało. Poderwała się z fotela. Mebel upadł z głośnym hukiem, ale kij z tym... On tu był!!! Wbiegła do mesy jak strzała.

- Idziemy!- krzyknęła łapiąc Lucy za rękę i ciągnąc za sobą.

Zdezorientowana blondynka z śniadaniem w ustach dała się poprowadzić. Wkrótce zeszły z pokładu i pognały uliczkami w stronę centrum. Mijały zaskoczonych mieszkańców, ale Levy miała to gdzieś, bo... On tu był!!! Zwolniły dopiero na głównym placu. Niebieskowłosa lawirowała zręcznie między ludźmi, którzy ustępowali jej z drogi. Wieść o pobycie łowczyni roznosiła się szybko, a nikt nie chciał zdenerwować Ragnaröku.

- O co chodzi?- zapytała Heartfilia kiedy wpadła na przyjaciółkę.

Podążyła za jej wzrokiem i zaniemówiła. Na środku, otoczony wianuszkiem mieszkańców stał ktoś. Nie widziały go dokładnie, lecz ponad głowami tłumu strzelały płowienie. To musiał być on.

- Hej, ty!- wrzasnęła głośno Levy w stronę zbiegowiska.

Mieszczanie rozstąpili się przed nią ukazując "mistrza ognia". Pół-nagi, wytatuowany, wysoki mężczyzna z pochodnią w dłoni spojrzał na nią ze zdziwieniem.

- Jesteś smoczym magiem?- zapytała mierząc go wzrokiem.

Wyglądał jak ktoś kto poskramia te gady, ale nie miał żadnego przy sobie, więc nie miała pewności. Facet zbliżył się do dziewcząt spokojnym krokiem. Zlustrował je od stóp do głów.

- Zależy kto pyta.- miał bardzo zachrypnięty głos.

- Ja.- odparła trochę gniewnie.

Musiała zadrzeć głowę by móc spojrzeć łysolowi w oczy. Nie podobało jej się to. Nikt nie patrzył na nią z góry. Nie miał prawa.

- To tylko połykacz ognia. Nie jest magiem.- oświadczył wesoły, beztroski głos gdzieś z tłumu.

Lucy rozejrzała się szukając źródła dźwięku. Z trudem dostrzegła oddalającą się, zakapturzoną postać. Osoba skręciła i zdawało się, że coś błysnęło jakby wychylając łebek spod brązowego płaszcza.

- Zaczekaj!- krzyknęła, ale nieznajomego dawno nie było.

Ruszyła w pogoń zostawiając w tyle Levy. Jeśli to był on nie mógł uciec. Skręciła w prawo, w lewo, w lewo i w prawo. Za każdym rogiem jedynie kątem oka była w stanie dostrzec skrawek materiału nim ten znikał za następnym budynkiem. Wypadła na ruchliwą ulicę. Tłum uniemożliwiał znalezienie kogokolwiek. Westchnęła zrezygnowana. Uciekł jej.

- Hej, szukasz mnie?- podskoczyła zaskoczona.

Przed nią latał lub lepiej powiedzieć zawisł w powietrzu trzymany za ramiona przez małego smoczka chłopak. Uśmiechał się szeroko. Tego by się nigdy nie spodziewała. Myślała, że magiem ognia będzie jakiś staruszek z brodą, bo legendy o jego mocy krążyły po świecie od wieków. A tu proszę. Całkiem przystojny młodzieniec na pewno nie wyglądał na starszego od niej. Zmarszczyła brwi. Jak powinna to rozegrać? Nie zbyt wiedziała, lecz była pewna, że nie może pozwolić mu odejść. Ważyły się losy jej kraju, w którym wychowała się, żyła, i który kochała. Czuła presję. Chłopak przekrzywił głowę przyglądając się jej twarzy.

- Jesteś smoczym magiem?- zadała pierwsze pytanie jakie przyszło jej do głowy.

- Może tak, może nie. Zależy jak na to spojrzysz.- przekrzywił głowę w drugą stronę.

Uśmiechnęła się delikatnie. Był nawet zabawny. Ale tylko trochę. Bardziej irytujący.

- Emm... Przejdziemy się?- zaproponowała.

Tylko spokojnie, Lucy...

- Jasne.- odpowiedział lądując.

Przewyższał ją o kilka centymetrów. Wysunął szarmancko łokieć, który ujęła. Jak to możliwe, że był tak łatwowierny? Uśmiechając się wciąż promiennie poprowadziła chłopaka wzdłuż ulicy. Kiedy mijali bar wpadła na iście szatański pomysł. Przystanęła.

- Może napijemy się czegoś?- spytała starając się zabrzmieć niewinnie.

Pokiwał ochoczo głową.

- Schowaj się, Happy.- polecił smokowi, który z racji swoich niewielkich rozmiarów wślizgnął się pod poły płaszcza i weszli do baru.

...

Mag wybił już czwarty kufel, a wciąż wyglądał na trzeźwego. Lucy zamówiła dla siebie sok, a dla niego kolejny alkohol. Białowłosa, miła kelnerka podała zamówienie.

- A tak się...- czknął-... zastanawiałem. Nie boisz się Happy'ego?

Przygryzła wargę. Czyli jednak nie był tak głupi.

- A czego tu się bać gdy ma się u boku takiego...- pierwszy raz w życiu starała się kogoś uwieść, więc niezbyt wiedziała jak się do tego zabrać-... Przystojniaka?- udało jej się na prędce wymyślić. W tamtej chwili nie było jej stać na nic lepszego.

Najwyraźniej jednak to kupił. Odetchnęła z ulgą. Zamówiła kolejny kufel i kolejny, a potem jeszcze jeden i jakoś tak wyszło, że na dwunastym czy trzynastym chłopak w przypływie alkoholowego geniuszu wskoczył na stół i wrzasnął na całe gardło:

- Te cieniasy! Jestem Natsu Dragneel smoczy mag i...- ogłuszyła go.

Bo co innego miała zrobić? Niby chciała doprowadzić go do obecnego stanu, ale znoszenie pianego i nieobliczalnego maga ognia nie należało do jej marzeń. Przerzuciła go sobie przez ramię i odprowadzona ciekawskimi spojrzeniami opuściła "Fairy Tail", bo tak nazywał się bar.

Archowum |ᴏʀɪɢɪɴᴀʟ sᴛᴏʀɪᴇs| ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz