Ciężkie, szare chmury płynęły leniwie po niebie. Wilgoć wisiała w powietrzu, a w oddali słychać było grzmoty. Nadchodziła burza.
Dipper Pines siedział na łóżku przeglądając książki. Zdążył już wszystko rozpakować w przeciwieństwie do siostry. Jej "ochy" i "achy" gdy podziwiała ręcznie robione sweterki, o których istnieniu zapomniała podczas wakacji, rozbrzmiewały na cały dom. Rodziców jak zwykle nie było i nic nie wskazywało na ich szybki powrót. Jako "szanujący się" ludzie biznesu rzadko kiedy przebywali w swoich czterech ścianach.
Sam budynek był dość spory. Urządzono go w przyjemnym, ciepłym stylu. Dominowały pastelowe kolory i drewno. Pokoje rodzeństwa oraz gościnny zajmowały piętro. Na parterze mieściły się salon, łazienka, kuchnia i sypialnia państwa Pines. Domek jednorodzinny na przedmieściach wydawał się uroczy i przytulny. No właśnie, wydawał. Atmosfera w nim nie była zbyt rodzinna. Dorośli gdy tylko mogli unikali przebywania w nim, a dzieci przyjęły to do wiadomości i polegały tylko na sobie nawzajem. Nigdy, od lat, nie zdarzyło się by Dipper lub Mabel rozmawiali z rodzicami dłużej niż to było konieczne.
- Zobacz co znalazłam!- dało się słyszeć głośny krzyk.
- Idę!- odpowiedział chłopak wstając.
Mabel stała na środku zabałaganionego i dosłownie tonącego w ubraniach pokoju. W dłoniach ściskała zakurzone, ciemno-zielone pudełko po butach. Szatyn podszedł do niej i z ciekawością spojrzał na trzymany przedmiot.
- Co to?- zapytał.
Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie.
- Pudło.- oznajmiła.
- Ej, nie bądź taka!- próbował otworzyć tekturowy obiekt zainteresowania. Z marnym skutkiem. Siostra zręcznie uniknęła jego próby i wskoczyła jednym susem na różowy materac.
- Daj zobaczyć!- rzucił się w jej stronę, ale dziewczyna znów uniknęła schwytania zeskakując na podłogę.
Siłą rozpędu wpadł twarzą wprost w kupkę błyszczących, kolorowych ubrań. Podniósł się, zakaszlał i z wyrzutem spojrzał na brązowooką.
- Chcesz mnie zabić?- na widok jego naburmuszonej, lśniącej od fioletowego brokatu twarzy wybuchnęła śmiechem.
- Dobra, dobra...- uchyliła wieko ukazując prawie puste wnętrze.
Na dnie leżały dwie kartki. Wyjął jedno ze zdjęć. Przedstawiało całą ich rodzinę w ogrodzie. Bliźniaki wyglądały na może trzyletnie dzieci. Uśmiechali się do obiektywu ukazując białe ząbki. Drugie wzięła Mabel. Tam byli tylko we dwoje. Zrobiono je w dniu rozpoczęcia roku szkolnego.
Szatynka odłożyła zdjęcie i zaczęła grzebać w torbie. Wkrótce pudełko pękało w szwach od nadmiaru udokumentowanych wspomnień z wakacji w Wodogrzmotach. Zamknęła je i odstawiła na bok.
- Szkoda, że to już koniec. Żadnych tajemnic, magicznych stworów...
- Trójkątów próbujących Cię zabić i zniszczyć świat...
- Ale z Ciebie pesymista!- zaśmiała się.
Wzruszył tylko ramionami.
...
Dochodziła dziewiąta wieczorem. Mabel okupowała łazienkę, a jej brat przeglądał kolekcję płyt ojca. Postanowili wcześniej, że spędzą ten jeden z ostatnich wolnych wieczorów na oglądaniu filmów, jedzeniu popcornu i śmianiu się z głupich, sztucznych potworów występujących w tanich horrorach. Kiedyś może i któryś z nich wydał by im się straszny jednak po ostatnich dwóch miesiącach mogli się z nich co najwyżej powygłupiać. Byle jak ucharakteryzowane zombie czy duchy nie dorastały do pięt tym prawdziwym.
Po bardzo długich dwudziestu minutach dziewczyna wreszcie wyszła z łazienki. Zajęła miejsce obok szatyna i puścili pierwszy film. Kobieta na ekranie darła się w niebo głosy przerażona widokiem żywego trupa.
- O, patrz! Tamten zupełnie nie wygląda jak prawdziwy.- skomentowała Mabel.
Chłopak przyznał jej zupełną rację. Na wspomnienie siostry rozwalającej podobne, lecz prawdziwe umarlaki naszła go nostalgia.
Tuż przed końcem filmu dziewczyna oparła głowę na ramieniu brata. Westchnęła głęboko. Posłał jej pytające spojrzenie.
- Nie chce mi się wierzyć, że to już koniec. Jak mamy wytrzymać cały rok bez...- zabrakło jej przez chwilę słowa-... tego wszystkiego.
Pokiwał głową. Obojgu już brakowało zajęcia. Nudne, przewidywalne życie pozbawione magii, niezwykłości i zagadek miało stanowić ich codzienność co najmniej do następnych wakacji. Jeśli nie dłużej. Z drugiej strony powrót do spokojnego miasta dawał różne możliwości, o których w Wodogrzmotach mogli tylko pomarzyć.
Głośne grzmoty dobiegały z zewnątrz od dłuższego czasu. Szalała burza z piorunami, hukiem i ulewnym deszczem. Pełen pakiet. Przez ten cały harmider przedarł się jakimś cudem dzwonek do drzwi. Dipper podniósł się niechętnie z wygodnej, ciepłej kanapy. Niespiesznie przeszedł do chłodnego przedpokoju zapalając po drodze światło. Dzwonienie przybrało na sile. Dołączyło do niego również pukanie. Ktoś energicznie dobijał się do drzwi.
- Już, już...- mruknął patrząc przez wizjer.
Przed domem stał ociekający wodą, niebieskowłosy chłopak z przepaską na jednym oku. Jego mokre włosy kleiły się do twarzy i czoła. Niewiele myśląc brunet otworzył drzwi. Nie było to zbyt mądre, ale żal mu było... kimkolwiek był niespodziewany gość.
- Braciszku, kto to?!- zawołała Mabel.
Niebieski chłopak drgnął. Z jego jednego, błękitnego oka zaczęły płynąć niekontrolowane łzy.
- Na-nazywam s-się W-w-will...- zaczął jąkając się-... W-will C-cipher. Pro-prosz-szę po- pomóżcie m-mi...- i zemdlał.
Jego bezwładne ciało upadło z głośnym hukiem pod nogi zdezorientowanego, zamurowanego Dippera.
![](https://img.wattpad.com/cover/109508648-288-k614926.jpg)
CZYTASZ
Archowum |ᴏʀɪɢɪɴᴀʟ sᴛᴏʀɪᴇs| ✓
Fanfiction"Porzuciłam go, zapomniałam... Nie miałam siły [...] Teraz wszystko w rękach Archowum." Zbiór niedokończonych, a jednak wartych pamiętania opowieści. 🅿︎🅸︎🆂︎🅰︎🅽︎🅴︎: 2017-2018?