Nowoczesna willa rodziny Plisetsky była ogromna. Umiejscowiona na obrzeżach stolicy zajmowała kilkanaście hektarów. Czteropiętrowy budynek przypominał od frontu starościecki dworek, lecz z tyłu przechodził w całkowicie nowoczesny apartamentowiec. Ponad sto pokoi, trzy baseny kryte i dwa zewnętrzne, kort tenisowy i pole golfowe, a gdyby tego było mało otaczał go wielki, piękny ogród, którego pozazdrościć mógłby sam car. A wszystko to dla jedynego potomka tej rodziny- piętnastoletniego Yuri'ego.
- Paniczu! Paniczu, gdzie jesteś?!- krzyki zaniepokonej pokojówki słyszalne były w całej posiadłości.
Drobny blondyn nie zamierzał jednak ułatwiać zmartwionej kobiecie zadania. Znał dobrze cały budynek, bo właściwie nigdy z niego nie wychodził. No chyba, że do ogrodów. Absolutnie nie za mury. Matka twierdziła, że jest zbyt wątłego zdrowia. A komu jak komu, ale jej sprzeciwić się nie dało. Głównie dlatego, że nie przyjmowała odmowy. Przyzwyczajona do dostawania wszystkiego czego chce zawsze to dostawała.
Schowany za rogiem niedaleko gabinetu ojca dyszał ciężko. Brak kondycji dawał o sobie znać bolesnym kłuciem w lewym boku. Nie miał ochoty na lekcje. Wolałby poczytać książkę czy coś, a nie słuchać zrzędzenia tego starucha Jakova. Nie pierwszy raz uciekał. Był to rodzaj swoistej gry. Po pewnym czasie znudziły mu się już tenis, golf czy pływanie, z których za bardzo nie mógł korzystać przez swoją "delikatność", więc znalazł sobie inną rozrywkę. A to, że przyprawiał kogoś o zmartwienia mało go obchodziło. Był paniczem, a służba miała wykonywać jego polecenia.
Wychylił się lekko lustrując wzrokiem szeroki korytarz. Wielkie okna od podłogi do sufitu zajmowały całą prawą ścianę. Na lewej wisiały dzieła sztuki nowoczesnej. Po prawdzie nie pojmował co miały wspólnego z tą dziedziną. Kolorowe bohomazy nie przedstawiały nic konkretnego, a usiłowanie zrozumienia co też autor miał na myśli jakoś go nie bawiło. Wzruszył ramionami znowu się chowając. Głos nawołującej go Mili przybliżył się, więc by przedłużyć "berka" puścił się biegiem w przeciwną stronę. Nim jednak zdążył się porządnie rozpędzić wpadł na kogoś. Zapach męskich perfum owiał go na chwilę. Przyjemne uczucie zniknęło zastąpione strachem kiedy zachwiał się niebezpiecznie wytrącony z równowagi. Przed bolesnym spotkaniem z podłogą uratowały go silne, umięśnione ramiona.
- Uważaj jak łazisz!- warknął gniewnie odsuwając się od swojego "wybawcy". W głębi ducha jednak był wdzięczny. Nie raz przy byle upadku złamał sobie rękę czy nogę. Nie lubił być tak kruchym. Niestety nie miał na to wpływu.
Zlustrował od góry do dołu, co nie było takie proste, wysokiego, śniadego chłopaka. Czarne, krótkie włosy, wygolone z tyłu i bardzo spokojne ciemno-brązowe oczy wraz z kamiennym wyrazem twarzy zadziwiająco kontrastowały z rozeźloną, zielonooką, drobną, nastoletnią istotą. Yuri nie znał tego człowieka.
- Kim jesteś?- był mocno zaciekawiony, lecz w jego głosie nadal słychać było rozdrażnienie.
Chłopak nie odpowiedział. Nie zdąrzył gdyż zza drzwi gabinetu wyszedł jego właściciel*. Piotr Plisetsky w szytym na miarę, grafitowym garniturze prezentował się dostojnie. Poprawił fioletowy krawat i oznajmił poważnym tonem:
- Pan Altin jest twoim nowym ochroniarzem.- blondyna zatkało.
Cieszył się, że wreszcie udało mu się pozbyć JJ'a. Nienawidził zadufanego w sobie kanadyjczyka, który jakby chcąc wywołać u swojego "podopiecznego" jeszcze większy gniew nie omieszkał nazywać go księżniczką. Tak, może i Yuri wyglądał trochę dziewczęco przez swoją drobną budowę, niski wzrost i długie prawie do ramion, jasne włosy obecnie spięte w pół-ogonek, ale w stu procentach był chłopcem.
- Powierzam syna pana opiece.- mężczyzna poklepał szatyna w ramię- Postaraj się być grzecznym.- zwrócił się do Yuri'ego i zniknął za dębowymi drzwiami.
Stali dłuższą chwilę w milczeniu. Głos pokojówki znowu się oddalił. Niezręczna, przynajmniej dla zielonookiego, cisza trwała kilka ciągnących się w nieskończoność minut.
- Yuri Plisetsky.- przedstawił się w końcu młodszy wyciągając przed siebie dłoń.
- Otabek Altin.- blada rączka w uścisku wydawała się jeszcze mniejsza niż w rzeczywistości.
- Ile masz lat?- chciał wiedzieć rosjanin.
- Dziewiętnaście.- padła krótka, bezbarwna odpowiedź.
Pokiwał w zamyśleniu głową. Otabek nie był nawet taki stary. Przyjrzał mu się jeszcze raz. Szerokie ramiona, dobrze zbudowane ciało, lekko kanciasty podbrudek. Ubrany w czarne dżinsy, białą prześwitującą nieznacznie koszulę i motocyklową kurtkę prezentował się wspaniale. Blondyna przeszedł dreszcz. Chcąc zamaskować czerwieniejące policzki szybko ruszył do przodu pewnym siebie krokiem. Biały materiał zdecydowanie za bardzo eksponował sześciopak Altina.
- Mam lekcje.- rzucił niby od niechcenia przyspieszając.
Kazach ruszył za nim. Nie musiał nawet starać się by dogonić zielonookiego.
- Czego za mną leziesz?!- warknął.
- Mam Cię pilnować.- przypomniał opanowany.
Panicz fuknął na swojego nowego ochroniarza. Czemu jeszcze nie udało mu się go zdenerwować? Leroy dawno darłby się na cały dom jak to on się stara i jaki to Plisetsky jest niewdzięczny. Blondyn starał się wyprzedzić Beke. Jednak bezskutecznie. Zatrzymał się gwałtownie.
- Odwal się!- krzyknął tak głośno jak potrafił.
Nie wywołało to żadnej reakcji. Z natury spokojny Otabek doskonale pamiętał rozmowę z ojcem chłopaka i wiedział, że najlepiej dać się młodemu wywrzeszczeć...
*chodzi o właściciela gabinetu, nie Otabeka ;)
CZYTASZ
Archowum |ᴏʀɪɢɪɴᴀʟ sᴛᴏʀɪᴇs| ✓
Fanfiction"Porzuciłam go, zapomniałam... Nie miałam siły [...] Teraz wszystko w rękach Archowum." Zbiór niedokończonych, a jednak wartych pamiętania opowieści. 🅿︎🅸︎🆂︎🅰︎🅽︎🅴︎: 2017-2018?