~ 37 ~

259 22 0
                                    

Perspektywa Narratora: 

- Chyba wolę, żebyś mnie znienawidził niż się poddał, wiesz? - stwierdził Jungkook ze łzami w oczach. - Przynajmniej będę wiedział, że żyjesz. Obiecuję wszystkim. Tutaj, w tej chwili. Że kiedy odejdziesz, zabije się. Umrę w samotności. Nie będę się z nikim żegnał. Będę sam. Przyśpieszasz to, poddając się. Tik, tak, Jimin. Mogę się zabić w każdej chwili, skoro nie chcesz walczyć. Mogę nawet teraz pójść. To twój wybór. Po co ja mam walczyć, jeśli ty nie chcesz? Po co mam się dusić w tym okrutnym świecie, skoro jedyna osoba, która trzyma mnie przy życiu, nie chce zawalczyć? Skazujesz siebie na śmierć, wbijając kolejne noże w moje serce. Jeśli moja śmierć ma być dla ciebie motywacją do walki, będę w stanie to zrobić. Nic mnie nie powstrzyma.

- Ale ja się nie poddaje, kochanie - westchnął starszy.- Gdybym się poddał to właśnie teraz byście znaleźli mnie martwego w łazience z żyletką w ręku – zaśmiał się, a po jego policzku spłynęła łza. - Jak się zabijesz to myślisz, że tego nie zrobię, co? Że nie wezmę żyletki i nie podetnę sobie wzdłuż głównej żyły? Nie łyknę tabletek? Nie skoczę z mostu? Nie powieszę się? Nie skoczę pod pociąg? Wszystkie te opcję są dla mnie niczym w porównaniu z tym, że ostatnich chwil swojego życia nie poświęcę ukochanej osobie, a nawet osobom, skarbie. Pragniesz przyspieszyć moją śmierć, grożąc własnym samobójstwem? – zbliżył się do czarnookiego. - Czy wolisz byśmy razem przeżyli ostatnie chwile mojego życia? Jak powiesz, że pierwszą opcję to wyjdę z dormu i spełnię jedno z wymienionych samobójstw, a może wymyślę jeszcze inne? I teraz możesz widzieć mnie ostatni raz... To jak – wyszeptał, wyciągając z tylnej kieszeni spodni swój telefon, który chciał podać narzeczonemu. - Dzwonisz na pogotowie, czy będziesz ze mną dopóki śmierć nas nie rozłączy?

- Jesteś okropny, karząc mi wybierać – wyszeptał Jeon, chowając twarz w drżących dłoniach. - Wiesz dobrze, że zadzwoniłbym na pogotowie od razu, bez zastanowienia! Ale okay, skoro mi grozisz, proszę bardzo. Nie zadzwonię. Mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolony, bo postawiłeś mnie w sytuacji bez wyjścia i wiedziałeś dobrze co wybiorę. A teraz, zostawcie mnie w spokoju - uśmiechnął się ironicznie i wbiegł na górę do sypialni Tae, zamykając za sobą drzwi.

- Jimin,nie uważasz, że Jungkook ma rację? - odezwał się najmłodszy Kim.

- TO TYLKO I WYŁĄCZNIE MOJA DECYZJA! NIE MACIE PRAWA ZA MNIE DECYDOWAĆ! NIE PO TYM WSZYSTKIM CO RAZEM PRZESZLIŚMY! DOBRZE ZNACIE MOJĄ SYTUACJE , WIECIE CO MYŚLĘ O OPERACJACH MÓZGÓW, WIĘC NIE MAM POJĘCIA DLACZEGO NIE MOŻECIE ZAAKCEPTOWAĆ MOJEGO WYBORU! - wykrzyczał z szaleństwem w oczach aż ślina zaczęła wypryskiwać z jego ust, po czym tak samo jak Jeongguk, wybiegł z jadalni udając się do swojej sypialni i zamykając ją na klucz. Nie rozumiał z jakiego powodu potępiają jego decyzję. Zastanawiał się, dlaczego nie mogą się cieszyć z tego, że chce spędzić z nimi ostatnie chwile swojego życia, bez operacji czy tam chemioterapii. W głowie jednak miał tylko jedno wytłumaczenie „To jasne, że nie zrozumieją tego, bo Park Jimin jest egoistą, który chce by wszyscy patrzyli na jego śmierć. Moje życie jest już skończone i oni muszą się z tym pogodzić"...

Tymczasem na dole: 

- Nie rozumiem postępowania Jimina.... Przecież wszyscy będziemy cierpieć, a tylko operacja może go uratować... – mruczał szatyn, przez którego rudowłosy wybiegł z jadalni.

- Pewnie myśli, że nie przeżyje tej operacji tak jak jego ojciec – westchnął Yoongi. - Nie wiem, jak on może być takim pesymistą... Ma kochającą rodzinę oraz narzeczonego. Gdybym był na jego miejscu i miał takiego kogoś, na pewno walczyłbym i od razu zgłosiłbym się do szpitala na leczenie.

- Boi się śmierci. Nie potrafi stawić jej czoła, jak jakiś tchórz. Chce, aby jego ukochany cierpiał katusze, więc to trochę egoistyczne – wyburczał  Hoseok. - Ale go rozumiem. Chce się pożegnać w razie czego... 

- Jimin,dużo w życiu przeszedł chłopaki, a wszystko się zaczęło od straty ojca, który był dla niego bardzo ważny. Jak dla mnie nieświadomie chce oddać mu cześć umierając takim sposobem, jakim chciał by jego ojciec umarł... – wyszeptał złamanym głosem Jin, tulony przez Namjoona. – Musimy mu to wybić z głowy zanim będzie za późno...

- Musimy zrobić wszystko, żeby jednak poddał się leczeniu.. Jest dla nas ważny, a jak stracimy go to i stracimy Jungkooka. Kiedy on obiecuje, on na pewno to zrobi – mruknął Suga, a w kącikach jego oczu pojawiły się łzy.- Przekonałem się o tym...

- Kiedy?– zapytał wystraszony Hoseok. 

- Nieważne, śmieszna sytuacja – zaśmiał się blondyn, pociągając nosem. - Powiedzmy, że jestem mu do tej pory wdzięczny, dlatego zrobię wszystko, żeby ta dwójka nadal ze sobą była i, żeby nadal żyli. 

- Ale,może jak mu pokażemy, że prócz Jimina ma jeszcze nas i tak jak mówił Chim, że na nim życie się nie kończy, to pogodzi się ze śmiercią Jimina i zacznie żyć od początku, jakby taki ktoś jak Park Jimin nigdy nie istniał - próbował za wszelką cenę przekonać przyjaciół do swojej racji Hoseok. 

- Słuchaj, Hoseok, wiemy, że nadal masz coś do Jungkooka. Nie przekonuj nas, bo wiemy, że to gówno prawda – zaśmiał się kpiąco Yoon. - Jeśli Jungkook mówi, że nie przeżyję śmierci Jimina, tak będzie – uderzył pięścią w blat.- Wierzę mu, nawet w tak okropnej sytuacji.

- Yoongi,spokojnie. - uspakajał przyjaciela Jin, ale widząc w oczach blondyna pewność swoich słów, poprał go. - Ale Hoseok, przykro nam, Suga ma jednak racje. Może próbujesz nas przekonać do tego swoich racji, żeby zdobyć Jungkooka o czym przekonaliśmy się nie dawno kiedy on ci zaufał, a ty go pocałowałeś...Nie myślisz racjonalnie, miłość cię zaślepia... - wytłumaczył, po czym razem z resztą przyjaciół udali się do salonu.

- Po prostu czuję, że Jimin na niego nie zasługuje... - powiedział do siebie szeptem Hoseok,po tym jak był pewny, że przyjaciele go nie usłyszą.

Jednak wychodzący jako ostatni z pomieszczenia Yoongi zdążył usłyszeć zdanie przyjaciele, dlatego też wkurzony zamknął drzwi i zaraz znalazł się przy Hoseoku, przypierając go nerwowo do ściany. 

- Słuchaj, kurwa, jesteś naszym przyjacielem, ale to nie upoważnia cię do tego, żebyś tak mówił! Jungkook i Jimin pasują do siebie bardziej niż moje skarpety do siebie! A to, że ty uroiłeś sobie coś, to już nie nasz problem. - krzyknął cicho, rozwścieczony.

- Jesteśmy przyjaciółmi, ale zrobię wszystko by Jungkook mnie pokochał, nawet szczęściem i życiem Jimina – fuknął czarnowłosy,po czym uwolnił się z uścisku Sugi i wyszedł , z kuchni udając, że ta cała sytuacja nie miała miejsca. 

- Spróbuj,to cię rozpierdole, skurwielu – wyszeptał pod nosem Yoongi, następnie pod chodząc do kranu by przepłukać sobie czerwoną ze złości twarz zimną woda i ruszył ponownie w stronę salonu.- Jebany w dupę, pedał – uderzył jeszcze przed wejściem do salonu w ścianę. - No co tam? - zwrócił się do przyjaciół...

-------------------------------------------

Ugh, Hoseok...

Co o nim myślicie, czytelniki? ^^

Mam nadzieję, że jakoś ta kłótnia Jikooka wyszła i w ogóle...

Podobało się?

Odpowiadajcie w komentarzach i jak zawsze dziękuję za gwiazdki, komu i followy <3

Do następnego, ludziki ^*^

Różowa Patelnia |Jikook [p.jm & j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz