Od razu po telefonie od Jungkooka, przebrałem się szybko i uprzednio zabierając telefon z łóżka, prawie się zabijając zszedłem na dół, żeby wyjść z dormu oraz wsiąść na swój ukochany pojazd, którym dostałem się dwadzieścia minut później do szpitala. Byłem ciekaw co ten słodziak ma mi do powiedzenia, ale korki uniemożliwiły mi jak najszybsze dowiedzenie się o tym. Miałem wielką nadzieję, że zmienił swoje postanowienie i jednak da mi szansę. Da nam szansę.
- Przepraszam, że tak długo, ale był duży ruch na drodze - wyjaśniłem swoją nieobecność na czas, kiedy stanąłem naprzeciwko młodszego chłopaka, a on pokiwał głową.
- Rozumiem, nic się nie stało - westchnął i odwrócił ode mnie wzrok jakby nie chciał na mnie patrzeć. Co mu się stało? - To... Co tam? - zapytał, a następnie zmarszczył brwi. Miałem ochotę się zaśmiać z jego głupiego pytania, ale nie dałem tego po sobie poznać.
- Jungkookie, obydwaj dobrze wiemy, że nie przyjechałem tutaj byś mnie pytał co u mnie - zauważyłem słusznie, unosząc kącik ust do góry. - Więc o co chodzi?
Ten się skrzywił, wahając się nad odpowiedzią. Zanim jej się doczekałem, musiałem poczekać dłuższą chwilę, ale z natury byłem cierpliwym człowiekiem, więc nie był to dla mnie najmniejszy problem, a zwłaszcza jeśli chodziło o Kooka. Chyba, że chodzi o zdobycie jego miłości do mnie. To był jedyny wyjątek od zasad, które posiadałem. Byłem skłonny zrobić wszystko by ten uroczy króliczek został mój już na zawsze.
- Mogę cię o coś poprosić? - zapytał w końcu, wreszcie zwracając swój wzrok ku mojej twarzy.
- To zależy o co, Kookie - odpowiedziałem, a on westchnął, zagryzając delikatnie swoją wargę przez co miałem wielką ochotę rzucić się na tego słodziaka.
- Powiem ci to bez owijania w bawełnę - stwierdził ponownie robiąc przerwę między wypowiedziami. Był tak cholernie zestresowany, że nawet byłem w stanie zauważyć na jego czole kropelki potu. - Jimin potrzebuje do operacji krwi, a ma rzadką grupę i ty jako jedyny możesz mu w tej sytuacji pomóc.
- Ah, tak? - parsknąłem śmiechem, kręcąc głową i miałem ochotę tańczyć ze szczęścia. Wreszcie los się do mnie uśmiechał. - Nie ma mowy.
- Proszę, Hoseok, jesteś naszą jedyną nadzieją - wyszeptał, patrząc na mnie smutnym wzrokiem przez co już byłem gotów się zgodzić byle już nie był smutny, ale to by nie dawało mi szansy na związek z nim. Nie umiałem się na to zgodzić. - Zrobię wszystko, ale oddaj tą krew, proszę - powiedział łamliwym głosem.
- Wszystko... - powtórzyłem, uśmiechając się lekko pod nosem. - Jesteś pewien tego co mówisz, króliczku?
- Tak, wszystko - potwierdził, olewając zapewne to jak go nazwałem. Ah, jaki on był uroczy.
- W takim razie w zamian za to masz do wyboru dwie opcje... Wiem, że Jimina nigdy nie zostawisz, więc nie bój się tego od ciebie nie będę wymagać... Pierwsza opcja to spróbujesz mnie pokochać chodząc razem na randki, imprezy i takie tam przez całe trzy lata lub spróbujesz mnie pokochać poprzez seks ze mną przez cały rok... - wyszeptałem mu do ucha. - Pewnie chwilowo żadna z opcji cię nie zadowala, ale chyba Jimin będzie bardziej podejrzliwy jak przez trzy lata będziesz ze mną wychodził powiedzmy trzy razy w tygodniu co? Teraz pójdę po kawę do barku, a Ci dam trochę czasu na zastanowienie się, mój słodki seksowny króliku... Do zobaczenia później, kochanie - powiedziałem, po czym z uśmiechem wycofałem się do owej części szpitala.
Perspektywa Jungkooka:
Po bezowocnej „rozmowie" z Hoseokiem, która zakończyła się zupełnie inaczej niż pragnąłem, byłem w szoku, że ktoś kogo uważałem za swojego najlepszego przyjaciela, był w stanie zrobić coś takiego dla swojej korzyści. Najwyraźniej nie znałem go zbyt dobrze, skoro nie mogłem uwierzyć, że tak się mógł zachować. Powróciłem do swoich przyjaciół z niezbyt zadowoloną miną, która nie przynosiła zbyt dobrych wieści.
CZYTASZ
Różowa Patelnia |Jikook [p.jm & j.jk]
FanficHistoria siedmiu przyjaciół, którzy sprostali czoła nie jednemu wyzwaniu stając się dla siebie rodziną. Ich relacje znów zaczynają ulegać zmianie, gdy dwójka przyjaciół się zaręcza, a następnie ktoś u góry pragnie zabrać do siebie jednego z narzeczo...