~ 140 ~

427 15 1
                                    

Perspektywa Jungkooka:

Tydzień później

Tego dnia miał się odbyć bal dedykowany Jinowi i Namjoonowi z okazji ich kolejnej rocznicy, który został zorganizowany przez ich rodziców. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi z tego powodu, a tym bardziej nasze kochane małżeństwo. Uśmiechnąłem się szeroko na samą myśl, że już za niedługi czas będę mógł określać tak nasz związek z Jiminem. Małżeństwo. Kiedyś rzecz dla mnie tak abstrakcyjna, teraz miałem je zawrzeć z chłopakiem, który zawładnął moim sercem, moją duszą, moją całą osobą. To wszystko się wydawało jakby najpiękniejszym snem jaki mogłem mieć, ale to była najpiękniejsza rzeczywistość, w co zdecydowanie nie mogłem uwierzyć. Ten blondwłosy mężczyzna, który miał zostać moim mężem, miał bardzo niskie mniemanie o sobie, dlatego ciągle myślał, że na mnie nie zasługuje. On nawet nie wiedział jak bardzo się myli. Cały ja zostałem stworzony, żeby być z nim do końca życia. A on został stworzony, żeby być ze mną do końca jego ostatnich dni. Wracając do Jina oraz Namjoona. Ta dwójka niemal tryskała radością, którą z chęcią roznosili po całym dormie. Nie potrafiłem się nie uśmiechnąć, widząc, że ich miłość nadal pozostała nienaruszona, nie malała, a wręcz przeciwnie. Z każdym dniem kochali siebie coraz mocniej, coraz bardziej zaczynali za sobą tęsknić, kiedy drugi był w pracy czy po prostu poza domem, a co najważniejsze, coraz mocniej drugi pokazywali jak drugiemu na drugim zależy. Czułem się po części winny, że chłopaki zaniedbali swój związek, ponieważ mój przechodził kryzys. Rozumiałem, że Jin się o nas martwił, z taką samą mocą jak Namjoon, ale nie mogło być tak, że myśleli o nas cały czas. Razem z Jiminem przetrwaliśmy te wszystkie okropieństwa, tylko po prostu potrzebowaliśmy na to wszystko czasu. Wiedziałem, że popełniliśmy dużo błędów podczas tego całego burzliwego okresu w naszym życiu, ale naprawiliśmy je, dzięki czemu zostaliśmy szczęśliwym narzeczeństwem, które wyczekuje daty ślubu.

Stojąc przed lustrem, ubrany w białą koszulę, czarną marynarkę obszytą miejscami białymi elementami oraz czarne spodnie od garnituru, robiłem ostatnie poprawki co do mojego stroju. Westchnąłem, poprawiając swoje włosy, do których jeszcze nie miałem okazji się przyzwyczaić w przeciwieństwie do Jimina. Ten już minimalnie oswoił się ze swoim nowym kolorem, nie narzekając na to już, że wygląda jak alpaka. Nie wiedziałem z której strony on to widział, ale wolałem nie zaczynać tego drażliwego tematu. Po chwili poczułem ręce owijające się wokół mojej talii oraz głowę mojego narzeczonego, która oparła się o moje ramię. - Gotowy? - zapytałem, patrząc na nasze odbicie w lustrze z szerokim uśmiechem.

- Oczywiście, słońce moje - uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w kark - A jak tam u mojego króliczka, hm?

- Myślę, że też jestem gotowy - wtuliłem się w niego, spoglądając na jego dzisiejszy strój. Miał na sobie czarną, świecącą w niektórych miejscach marynarkę, białą koszulę, która nieco wystawała spoza ciemnego materiału oraz tak samo jak ja posiadał czarne spodnie od garnituru. - Wyglądasz jak książę. Wszyscy znajomi chłopaków będą mi zazdrościć.

- Mogą ci zazdrościć, ale ja nie będę zwracał na nich uwagi ponieważ dla mnie wyglądasz ty najlepiej.. Moja własna błyszcząca gwiazda, która wprowadzi zamęt, gdy tylko pojawi się na sali balowej -wyprostował się całując mnie w skroń - Oczywiście nie obrażając naszej dormowej eommy... Oboje będziecie głównymi atrakcjami wieczoru

- Bez przesady - zarumieniłem się delikatnie na jego komplement. - Dzisiaj niech podziwiają Namjina. W końcu to ich dzień. Zresztą ja wyglądam zwyczajnie, nie ma czym się zachwycać. Ale dziękuję za te słowa.

- Dla mnie zawsze wyglądasz nadzwyczajnie... w każdym ciuchu nie ważne jakiego pokroju, ale nie oszukujmy się, że najbardziej lubię jak nic nie masz na sobie - oznajmił ciepłym głosem, muskając oddechem moją szyję.

Różowa Patelnia |Jikook [p.jm & j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz