Po chwili siedziałem na kuchennym blacie, przyglądając się z uśmiechem skromnym ekscesom kulinarnym Jimina. - Cieszę się, że to sobie wyjaśniliśmy... Od razu jakoś lepiej mi się na serduszku zrobiło.
- A jednak używasz słowa serduszko.... - zaśmiał się Jimin, sam nie wiem z czego. - Uwierz ja też się z tego cieszę. Kakao z wielką ilością bitej śmietany, tęczowej posypki i czekoladową słomką do picia. -przedstawił swój wynalazek podając mi go. - A dla mnie herbatka z cytrynką.
- Dziękuje. - zaświeciły mi się oczy, kiedy dostałem w ręce tą bombę kaloryczną. - O matulu, jakie to pyszne.. i słodkie -powiedziałem, gdy już spróbowałem przysmaku, marszcząc nosek oraz uśmiechając się lekko.
- JUŻ WIEM DLACZEGO NAZYWAŁEM CIĘ KRÓLICZKIEM! - wykrzyczał patrząc na mnie z rozczuleniem. - JESTEŚ STRASZNIE UROCZY JAK ONE I JESZCZE TEN NOSEK I ZĄBKI... Nic tylko głaskać.
- Głaskaj, głaskaj, nie pogniewam się. - z moich ust wyleciał ciepły śmiech, a moje policzki przybrały czerwonego koloru. - Dziękuje za te kochane słowa.. - powiedziałem, zagryzając delikatnie swoją dolną wargę.
- Ucieszyłem się jak mała dziewczynka... Tak mi wstyd. - podrapał się po karku. - Ale skoro prosisz to... – powiedział, podchodząc do mnie i zaczął głaskać moje włoski. - Fajne masz te loczki, choć powinieneś iść do fryzjera by ci je poprawił... No chyba, że macie tu lokówkę... - zaśmiał się, nie przerywając pieszczoty. - Może chodźmy to wypić do jadalni? Też bym sobie usiadł...
- Mhm.. - przymknąłem oczy z przyjemności. - Niepotrzebnie jest ci wstyd, a co do fryzjera to masz chyba rację. Pójdę jakiegoś dnia. - mruknąłem, wzdychając. - Okay, nie ma problemu. - wzruszyłem ramionami i zsunąłem się na zimne płytki, przez co syknąłem.
- A ty gdzie uciekasz? – zapytał, znów biorąc mnie na ręce. - Mówiłem. Dzisiaj podłogi nie tykasz, rozumiemy się?
- Dobrze. - powiedziałem, poprawiając się. - To ja wezmę nam napoje, żebyś nie musiał wszystkiego tachać. I tak wystarczająco nosisz w tym momencie. - rozbawiony uniosłem brew.
- Zgoda. - gdy w końcu znaleźliśmy się w jadali chłopak posadził mnie na stole, a sam usiadł na przeciwko mnie odbierając swój napój. Posłałem mu niezrozumiałe spojrzenie, lecz ten tylko się uśmiechnął i napił herbaty. - No co? - odezwał się po chwili. - Jak usiądziesz na krześle to dotkniesz nogami podłogi, więc siedzisz na stole by twoje stópki wisiały w powietrzu
- Zalety bycia wysokim. - zaśmiałem się cicho, popijając w trakcie napój. Po dłuższej chwili milczenia przypomniałem sobie dosyć wstydliwą sytuacje, przez co odkaszlnąłem. - Wiesz co? Ja chyba wolę jednak usiąść na krześle..
- A to niby dlaczego? Powiedziałem coś o nogach... - mruknął dokańczając napój.
- Coś mi się przypomniało... Nieważne. - mruknąłem, chcąc wstać, ale Jimin przytrzymał moje kolana. - Daj mi zejść, albo mnie posadź na krześle, proszę. - odparłem ledwo, a moje serce przyśpieszyło swoje obroty.
- Dlaczego tak reagujesz na to, że siedzisz na stole? Czekaj... - powiedział i ściągnął mnie z mebla, tak bym siedział na jego kolanach. - No to gadaj mi tu teraz co sobie przypomniałeś?
- Domyśl się, jesteś mądrym facetem. - powiedziałem, spuszczając swój wzrok na dłonie i zacząłem się bawić swoimi palcami.
- No, ale stół? Mówiłeś mi coś o stole? - zamyślił się na chwilę. Nagle jego oczy przybrały wielkość piłek do ping-ponga i spojrzał na mnie z otwartymi ustami. - To tutaj... my ten... No... rozumiesz o co mi chodzi. - powiedział zszokowany, a ja tylko przytaknąłem mu głową, rumieniąc się. - A dokładnie to, w którym miejscu?
CZYTASZ
Różowa Patelnia |Jikook [p.jm & j.jk]
FanfictionHistoria siedmiu przyjaciół, którzy sprostali czoła nie jednemu wyzwaniu stając się dla siebie rodziną. Ich relacje znów zaczynają ulegać zmianie, gdy dwójka przyjaciół się zaręcza, a następnie ktoś u góry pragnie zabrać do siebie jednego z narzeczo...