~ 85 ~

180 22 5
                                    

Perspektywa Jungkooka

Po tym jak wziąłem koc od Yoongiego, nie wiedziałem nawet kiedy zasnąłem. Byłem tak zmęczony, że nie zwróciłem na to uwagi. Mój sen z początku, był cudowny. Byłem razem z Jiminem. Znowu szczęśliwi. Znowu z uśmiechami na twarzach. Siedzieliśmy wspólnie w parku. Ja na chodniku, patrząc na niego z iskierkami w oczach, on na ławce, odwzajemniając spojrzenie pełne miłości. Skradaliśmy sobie lekkie całusy, nie zwracając uwagi na ludzi, przechodzących koło nas. Nie obchodzili nas inni. Zajmowaliśmy się sobą, co było najpiękniejsze. Ale to co piękne, zawsze się kończy. Po kilkunastu minutach wspaniałej przyjemności, wszystko zaczęło się zmieniać. Jimin wstał z ławki, a jego mina stała się pochmurna, znowu nieszczęśliwa. Patrzyłem na niego ze zmartwieniem, a kilka sekund później, niebo spowiły ciemne chmury i zaczęło padać. Wstałem z ziemi, podbiegając do mojego ukochanego. On odepchnął moją dłoń, którą położyłem mu na ramieniu, przez co się zdziwiłem. Odwrócił się do mnie, a jego oczy, które jeszcze niedawną chwilę temu były pełne szczęścia, zmieniły się w pełne smutku. Wyszeptał ciche "przepraszam", a następnie odszedł w kierunku, gdzie była jasność. Krzyczałem za nim, żeby wrócił, żeby znowu mnie nie opuszczał, ale on nie wrócił. Nie zawrócił. W momencie, kiedy zacząłem widzieć tylko ciemność, jakby ktoś mi zasłonił oczy, usłyszałem ciche szepty, które z każdą sekundą robiły się coraz głośniejsze. To był głos Hoseoka, który powtarzał mi ciągle "Mówiłem, że przez niego cierpisz. Mówiłem, że już do ciebie nie wróci. Ale ty się mnie nie słuchałeś, nie chciałeś go opuścić i być ze mną. Zapewniłbym ci szczęście. Byłbyś wreszcie naprawdę szczęśliwy". Nie mogłem tego słuchać, więc zasłoniłem sobie uszy, ale mój umysł nadal próbował mnie przekonać do jego racji. - Nie, nie, nie, to nieprawda, przestań! - krzyknąłem, upadając na kolana. - Przestań mnie nawiedzać, nie masz racji! - zacząłem się wiercić, bo poczułem jak ktoś mnie do siebie przytula. Gwałtownie otworzyłem oczy, gdzie spotkałem się ze zmartwionym wzrokiem Jina oraz chłopaków. Westchnąłem z ulgą, odchylając głowę. - To był tylko koszmar, Jungkook, ogarnij się - pomyślałem, przecierając oczy dłonią. - Przepraszam, nie chciałem was przestraszyć.

- Na pewno dobrze się czujesz. - zapytał z troską w głosie najstarszy.

- Tak, tak...To tylko kolejny koszmar. – westchnąłem. - Nie przejmujcie się.

- Ugh... no dobrze. Może coś zjesz? - zaproponował z wyczuwalną nadzieją w głosie.

- Możesz mi trochę nałożyć. - powiedziałem, czując burczenie w brzuchu. Nie wiedziałem kiedy ostatnio coś zjadłem. - Z nieukrywaną chęcią coś przekąszę. – Jin zaraz wstał, wracając z jedzeniem. – Dziękuję. - odparłem cicho, zabierając od chłopaka moją porcję, po czym zabrałem się za jedzenie. - Coś się działo jak spałem?

- Prócz tego, że trochę rozmawialiśmy to nic. Jak się czujesz? - nadal pytał jako jedyny. Reszta najwidoczniej wolała się nie mieszać.

- Ja.. myślę, że coraz lepiej, chyba. - stwierdziłem po przełknięciu jedzenia. - Nadal jest źle, ale jest coraz lepiej.

- Cieszę się, Jungkookie... Pewnie będzie dopiero wspaniale jak nasz król słodkości się obudzi - zaśmiał się.

- Masz całkowitą rację, Jin. - powiedziałem cicho, spoglądając na nieprzytomnego Jimina. - Będę szczęśliwy niż kiedykolwiek wcześniej.

- Zobaczysz, że stanie się to szybciej niż myślisz. - usiadł z powrotem koło swojego męża i posłał mi uśmiech.

- Naprawdę mam na to wielką nadzieje. - zaśmiałem się smutno. - Teraz wiem, że bardzo mi trudno przeżyć bez niego chociaż jeden dzień, aż mi się nie chcę wierzyć, że wytrzymałem tyle czasu.

----------------------------

Następny rozdział będzie dość wyjątkowy, więc zapraszamy, kochani ^^

Do następnego, ludziki ^*^

Różowa Patelnia |Jikook [p.jm & j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz