~ 109 ~

182 18 0
                                    

Perspektywa Jungkooka

Chanyeol dotrzymywał mi towarzystwa, aż do wieczora, kiedy zrobiło się ciemno. Zaproponował mi nocleg, ale postanowiłem, że przejdę się jeszcze trochę, a zresztą nie chciałem pogarszać swojej sytuacji, bo jak to by wyglądało? Mimo że Jimin skrzywdził mnie tak mocno, że odechciało mi się żyć, nadal miałem w głowie jego słowa, które świadczyły o tym, że mi nie wierzy. Nie wierzy w to, że go nie zdradziłem. Nie wierzy w to, że nie zależy mi na jego wyglądzie, na mojej przyjemności, tylko na tym, żeby to on był szczęśliwy. To było dla mnie najważniejsze. Włóczyłem się po mieście całą noc, chociaż tego w ogóle nie planowałem. Było mi zimno, w pewnym momencie zaczęło padać, ale nie zwracałem na to uwagi, a myśl, że miałbym wrócić do domu, nie dawała mi pozytywnych emocji. Bałem się, nie chciałem tam przychodzić z tylko jednego powodu. Jimin myślał o mnie jak o szmacie, dziwce, czy nawet nie wiem czy były to wystarczające słowa. Znowu zaczynałem czuć się samotny, porzucony i skrzywdzony, ale skoro to wywoływało ból u chłopaka, nie chciałem pokazywać mu się na oczy. Nie chciałem, żeby widział mojego cierpienia, dlatego płakałem sam. Oczy zaczynały mnie szczypać, a nos bolał mnie niemiłosiernie, ale przez dłuższy czas miałem to gdzieś. Po prostu chodziłem z spuszczoną głową, myśląc o tym co się stało.

Zanim się obejrzałem nastał ranek, co oznaczało, że trzeba wracać do domu, żeby chłopcy nie musieli się o mnie martwić.. Zresztą pewnie nikt się nie zastanawiał, gdzie jestem - pomyślałem w duchu, ale podświadomie chciałem myśleć, że jest inaczej. Że jest ktoś kto się o mnie zmartwił, ale w tamtej chwili nie mogłem inaczej pomyśleć. Optymistyczna wersja mnie odeszła, a na jej miejsce wskoczyła pesymistyczna.

Kiedy byłem już na posesji naszego domu, westchnąłem, patrząc na okna. Niepewnie stawiając swoje kroki, podszedłem do drzwi, wyciągając swoje klucze z kurtki i otworzyłem je nimi. Wszedłem głębiej, nie zwracając uwagi na to, że jestem cały przemoczony, a moja twarz była w strasznym stanie.

- Dzień dobry, wszystkim. - uśmiechnąłem się słabo pod nosem, kiedy byłem już salonie.

- JUNGKOOK! - wykrzyczał Jin, podbiegając do mnie i mocno przytulając, następnie oderwał się i zdzielił po głowie. - GDZIEŚ TY SIĘ PODZIEWAŁ! SUGA WCZORAJ DO NAS ZADZWONIŁ I OZNAJMIŁ, ŻE PO TOBIE ANI ŚLADU, A NASZ KOCHANY ALKOHOLIK BYŁ TAK PIJANY, ŻE YOONGI MUSIAŁ WYWAŻYĆ DRZWI BO MÓGŁ SOBIE COŚ ZROBIĆ! - wykrzyczał wściekły.

- Niezłego stracha oboje żeście nam napędzili... – oznajmił Tae z widoczną ulgą, tuląc swoją ukochaną.

- Byłem tu i tam, chodziłem całą noc po mieście. - mruknąłem, spoglądając na chłopaków. - Musiałem sobie przemyśleć.. coś.

- Suga już nam powiedział co się stało... - wyznał niepewnie Taehyung. - Przykro nam, że ci nie wierzy...

- Niech tylko wstanie to ja już sobie z nim pogadam... – powiedział wnerwiony Jin, idąc do kuchni, a po chwili wracając z różową patelnią w ręce. - Jak tylko raz dostanie to uwierzy ci na słowo...

- Jin, to jest jego sprawa w co on wierzy, a w co nie. - powiedziałem cicho. - Absurdalne jest to, że wyszedłem raz z Chanyeolem, a on już mi zarzuca, że się z nim puściłem i do tego wtedy, kiedy był w śpiączce, a tak naprawdę to siedziałem przy nim cały miesiąc.. - mój głos się załamał, a w oczach zaczęły się kłębić pierwsze łzy. Znowu.

- Ciii - podszedł do mnie najstarszy, przytulając mocno do siebie. - Nie chcę go bronić, ale zrozum Jimina... Nic nie pamięta, co z pewnością każdego z nas by irytowało... To okropne, że zarzuca ci zdradę, ale nie wie jacy byliście dla siebie i co razem przeszliście. Zobaczysz w końcu zrozumie i będzie cię prosił byś mu wybaczył tak niemoralne oskarżenia.

- Chciałbym być na niego zły, ale nie umiem. - oddałem uścisk, a po chwili zacząłem płakać. - Czemu zawsze obwiniam tylko siebie? Wykończę się tym, przecież..

- Więc się nie obwiniaj...- westchnął. - Albo przynajmniej się postaraj, a my tobie pomożemy pamiętaj o tym... – wyszeptał i puścił mnie z uścisku, a następnie razem usiedliśmy na kanapie.


Perspektywa Jimina

Obudziłem się z ogromnym bólem głowy. Na moje nieszczęście wszystko z wczoraj pamiętam. Nawet jak Suga kazał mi się położyć spać. Było mi okropnie wstyd. Odstawiłem niezły cyrk. Cała złość i zazdrość związane z Jungkookiem już się ulotniły. Został teraz tylko żal do samego siebie, iż nie udało mi się utrzymać tych uczuć na wodzy. Jak ja teraz mu spojrzę w oczy po tych bezpodstawnych oskarżeniach? Wiem. Nie będę w ogóle w nie patrzył. Nie mógłbym. Wystarczająco go wczoraj zraniłem mieszając z błotem. Lepiej wezmę szybka kąpiel, ubiorę się, pójdę do kuchni wziąć jakieś tabletki na kaca i pójdę pod moja plącząca wierzbę by pograć na moich białych skrzypcach.. Jak pomyślałem tak też postanowiłem zrobić.

 Wziąłem granatowy sweter, czarne jeansy z łańcuchami po bokach i czarne okulary przeciwsłoneczne. Udałem się z ubraniami do łazienki gdzie wskoczyłem do wanny po rozebraniu się. Po półgodzinie byłem gotowy. Zabrałem z szafy jakaś sportowa, pojemna torbę i schowałem do niej mój instrument. Zawiesiłem ja na ramie i postanowiłem przy okazji, bo tak czy siak muszę iść do kuchni, wziąć te puste już butelki i wyrzucić do śmietnika. Zabrałem wszystko, co chciałem, łącznie z małym głośnikiem i pendrive bym miał, co grać. Zamknąłem za sobą drzwi dość głośno mojej sypialni i udałem się na schody biorąc głęboki wdech. Gdy domownicy usłyszeli skrzypienie drewna od razu skierowali na mnie swój wzrok... No przynajmniej tak myślę, bo na nich nie patrzyłem. Bez słowa skierowałem się do kuchni, ale nikomu nie umknęła liczba butelek w mojej ręce, chociaż mało mnie to obchodziło, bo nadal było mi cholernie wstyd. Wyrzuciłem butle do śmieci i poszukałem jakiejś tabletki. Kiedy znalazłem to, co chciałem, połknąłem bez popitki. Chciałem już wychodzić, gdy zatrzymał mnie głos jednego z domowników...

- Jimin, poczekaj chwilę! -Zatrzymał mnie dość łagodnym tomem Taehyung. Popatrzyłem na chłopaka z wyraźnym zdziwieniem na ustach. Ten tylko posłał mi mały uśmiech i wypuszczając swoja dziewczynę z objęć, podbiegł do mnie - Ugh... Mam małe Deja Vu... Nie ważne... Gdzie idziesz?

- Nie ważne... Wrócę wieczorem... - odpowiedziałem niskim, chłodnym i lekko zachrypniętym głosem.

- To nie najlepszy pomysł byś wychodził z dormu sam nie znajac miasta... - burknął. - Może pójść...

- Nie, dzięki, nie musisz iść ze mną... Dam sobie rade... Cześć - mruknąłem niezmieniającym się tonem i wyszedłem z domu nawet się nie oglądając.

--------------------------------------------

Ugh, nienawidzę kłótni...

Mam nadzieję, ze się podobało ^^

Kocham was mocno <3333333

Do następnego, ludziki ^*^

Różowa Patelnia |Jikook [p.jm & j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz