Dwa tygodnie później...
Perspektywa Jungkooka
W ciągu dwóch tygodni po naszej ostrej kłótni z Jiminem, nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Ja mało co rozmawiałem również z przyjaciółmi, bo zaszywałem się w piwnicy albo w pokoju na całe dnie, a Tae nawet nie próbował ze mną nawiązywać rozmowy, bo wiedział, że i tak nic nie wskóra, no oprócz początku pierwszego tygodnia. Nie mogłem spać przez co byłem nieobecny, a kiedy już zasypiałem, koszmary znowu zaczęły mnie nawiedzać. Tym samym powrócił Jungkook sprzed kilku miesięcy.
Tego ranka postanowiłem się odświeżyć, bo kiedy zobaczyłem siebie w lustrze, skrzywiłem się i jednocześnie przeraziłem. Chłopak z worami pod oczami, zarostem, którym powinien zająć się już kilka dni wcześniej oraz z markotnym wyrazem twarzy to nie jest zbyt atrakcyjny widok. Nawet dla ludzi o bardzo słabym guście. Westchnąłem, przemywając twarz, a następnie wziąłem do ręki maszynkę do golenia. Ostrożnie zacząłem wykonywać nią pierwsze ruchy, ale w pewnym momencie ręka mi się zatrzęsła i urządzenie wypadło mi z niej, przejeżdżając przez przypadek po nadgarstku. Syknąłem, od razu odkręcając wodę i włożyłem zranione miejsce pod nią. Odetchnąłem, odchylając głowę i sam nie wiem czemu, ale uśmiechnąłem się. Pierwszy raz poczułem inny ból niż ból psychiczny od kilkunastu dni. Pierwszy raz poczułem się lepiej. - Zaczynasz myśleć jak chłopak z depresją. - mruknąłem, kręcąc głową. Spojrzałem na siebie w lustrze, już nie widziałem uśmiechniętego chłopaka, który cieszył się każdym kolejnym dniem. Widziałem człowieka, który złamał się, a jego odbudowa nie będzie łatwa. Jeśli w ogóle będzie możliwa. Odłożyłem maszynkę na bok, spoglądając na zlew, w którym pozostały śladowe ilości krwi. Przełknąłem ślinę, zwracając swój wzrok na półeczkę na której leżało opakowanie od żyletek. - Możecie mnie uratować. - szepnąłem, biorąc je do ręki. Otworzyłem pudełeczko, zabierając jedną sztukę i odbezpieczyłem ją. Wyrzuciłem papierek do kosza, który stał koło wanny. Drżącą dłonią zostawiłem pierwszy znak na swojej skórze, a następnie z załzawionymi oczami patrzyłem jak kolejne krople krwi spływają po moim nadgarstku i mieszają się z wodą. Uśmiechnąłem się, pociągając nosem, a moim kolejnym krokiem było wyrzucenie zużytej żyletki i zabandażowanie rany. Kiedy już było po wszystkim, zszedłem na dół, żeby zjeść śniadanie ze wszystkimi. Uśmiechnąłem się do nich słabo, siadając koło Tae, a chwilę później przede mną pojawił talerz z moimi ulubionymi kanapkami. Czułem na sobie zaniepokojone spojrzenia chłopaków, przez co poczułem się troszeczkę nieswojo.
- Coś się stało? - zapytałem się z pełną buzią.
- Jungkook, po co ci ten opatrunek ? – spytał zaniepokojony Taehyung.
- Maszynka do golenia wypadła mi z ręki i się zaciąłem, nic takiego. - powiedziałem z lekkim uśmiechem, żeby ich uspokoić. Nie chciałem kłamać, ale nie mogłem im powiedzieć prawdy. Od razu kazali by mi to wyrzucić i nigdy do tego więcej nie wracać, ale to dawało mi ukojenie, którego potrzebowałem. Którego pragnąłem.
- No okay... - powiedział nieprzekonany. - Zmieńmy temat. ..
- Macie jakieś plany na dzisiaj? - zapytałem, spoglądając na chłopaka.
- Nie zbyt... Marcelina i Julka pewnie dzisiaj będą odsypiać, bo wczoraj gadały z rodzicami do czwartej rano... Uroki innego czasu globalnego... - posłał mi smutny uśmiech.
Na mojej twarzy pojawił się smutny uśmiech i potarłem ramię przyjaciela w geście współczucia. - Jeszcze los się do was uśmiechnie, zobaczysz. - zapewniłem cicho chłopaka.
- Dzięki, Kook. – westchnął. - A tak w ogóle gdzie jest...- zaczął starszy, lecz przerwała mu osoba wchodząca do pomieszczenia... Jimin.
- Hej... - wyszeptał i ruszył do kuchni. Po chwili wrócił z butelką wody i skierował się w stronę wyjścia. I tak już od kilku dni.
- Znów wychodzisz? - zatrzymał go zatroskany Tae. - Robisz tak od kilku dni. Chociaż powiedz gdzie idziesz...
- Spokojnie, Tae... Nie robię nic niezgodnego z prawem. - posłał rówieśnikowi smutny uśmiech widząc zapewne jego zmartwioną twarz. - Nie przejmuj się mną. Wszystko jest dobrze. Do zobaczenia później... – pożegnał się i wyszedł jadalni, a chwilę później dało się usłyszeć trzask drzwi wyjściowych.
- Czemu on tak perfidnie kłamie? - powiedziałem pod nosem, czując łzy pod powiekami. - On chyba nie zdaje sobie sprawy, że my to widzimy.
- W takim razie ubierać się chłopaki! Pójdziemy za Jiminem. – rozkazał Jin, wstając z miejsca. - Nie chce nam powiedzieć sam to dowiemy się sami, co ma za uszami
- Ja chyba nie chcę tam iść. Nie chcę, żeby mnie jeszcze bardziej znienawidził. – mruknąłem.
- Nie znienawidzi cię, bo nas nie zobaczy. - posłał mi promienny uśmiech.
- Jin, nie można być wszystkiego takim pewnym. - odparłem cicho, odwracając wzrok od talerza. - Też taki byłem, a stało się zupełnie inaczej..
- Ale chyba chcesz wiedzieć co się dzieje z twoim narzeczonym, więc koniec tej wymiany zdań i chodźcie, zanim zniknie nam z pola widzenia. – burknął już nieco wkurzony.
Westchnąłem, wstając z miejsca. Szybko ubrałem buty z chłopakami i wyszliśmy wspólnie z domu. Na początku mieliśmy problem z odnalezieniem Jimina, ale wpadłem na pewien pomysł, który okazał się być trafny. - Zobaczcie, tam jest. - szepnąłem, wskazując na chłopaka, który stał pod płaczącą wierzbą. Trzymał w ręku instrument. Najpiękniejszy na świecie. - Skrzypce.. - powiedziałem pod nosem z zachwytem.
-----------------------------------------
Prosz, prosz ^^
Mam nadzieję, że się podobał <3
Do następnego, ludziki ^*^
CZYTASZ
Różowa Patelnia |Jikook [p.jm & j.jk]
FanfikceHistoria siedmiu przyjaciół, którzy sprostali czoła nie jednemu wyzwaniu stając się dla siebie rodziną. Ich relacje znów zaczynają ulegać zmianie, gdy dwójka przyjaciół się zaręcza, a następnie ktoś u góry pragnie zabrać do siebie jednego z narzeczo...