~ 88 ~

216 21 8
                                    

Kiedy Jimin obudził się ze śpiączki, poczułem się naprawdę żywy w porównaniu do ostatnich tygodni. Moje serce biło tak mocno, dlatego miałem wrażenie, że zaraz wybuchnę ze szczęścia. Ale mój zapał zgasł, a serce na chwilę się zatrzymało, kiedy okazało się, że stracił pamięć. Zapomniał o mnie, zapomniał o tym jak go kocham. Zapomniał o tym jak bardzo kochał mnie. W środku powoli się rozpadałem, kiedy musiałem opowiadać mu wszystko. Bałem się, że będę musiał znowu długo czekać za tymi dwoma pięknymi słowami, którymi Jimin lubił obdarzać mnie każdego dnia. Byłem pewny tego, że ktoś wystawia moją psychikę na dużą próbę. Bolało mnie to, że nie będę mógł być z nim blisko. Że nie będę mógł się do niego przytulać, że nie będę mógł go pocałować ani trzymać za rękę. W momencie gdy pozwolił mi poczuć znowu go bliżej, miałem ochotę rozpłakać się z bezsilności. Wiedziałem, że w najbliższym czasie nie będę mógł pozwolić sobie na taką bliskość, jaką zapewnił przed chwilą. Kiedy oderwałem się od niego, co zrobiłem z wielką niechęcią, poczułem łzy w moich oczach, których nie mogłem powstrzymać. Dosłownie moment później do sali weszły pielęgniarki, które wzięły Jimina na badania. Zostaliśmy sami w piątkę w pomieszczeniu, które na razie kojarzyło mi się tylko ze złymi chwilami. Przez chwilę panowała głucha cisza, ale w końcu nie wytrzymałem i wybuchłem głośnym płaczem. - D-dlaczego? – wydusiłem.

- Spokojnie, Kook. - powiedział cicho Tae, podbiegając do mnie i przytulając do siebie. - Zobaczysz przypomni sobie o nas wszystkich, tak samo jak o uczuciach, którymi cię darzył.. Wszystko będzie dobrze

- Ale t-to tak b-boli. – wychlipałem. - Nie b-będę mógł go nawet przytulić. P-przecież miało być już dobrze. J-już było coraz lepiej, a t-teraz znowu się schrzaniło..

- Najważniejsze jest to, że on żyje, Jungkookie.. - wyszeptałem cicho, przytulając go jeszcze mocniej. - Jego utrata pamięci jest bolesna, ale mniej niż jego śmierć nie uważasz? Postaraj się chociaż spróbować pomóc mu przywrócić pamięć, a my obiecujemy że ci pomożemy tak samo jak jemu...

Pociągnąłem nosem i wolną ręką wytarłem łzy o swój sweter. Pokiwałem lekko głową na znak, że ma rację. - Masz stuprocentową rację, najważniejsze jest to, że żyje. I moim celem na kolejne tygodnie będzie wspieranie go z całej siły. Chociaż już powoli mi jej brak.

- Tae, ma rację. Będziemy wam tak pomagać aż oboje odzyskacie siły i staniecie na własnych nogach. - powiedział cicho Jin hyung i podszedł do nas głaszcząc mnie lekko po plecach.

- Mną się nie przejmujcie. – mruknąłem. - Poradzę sobie. Najważniejszy w tym momencie jest Jimin, nie ja.

- Obaj jesteście dla nas tak samo ważni. Ty cierpisz, bo Jimin o nas zapomniał, a on cierpi, gdyż nic nie pamięta. Musimy pomagać sobie nawzajem. Od tego jest rodzina, nie? – wyszeptał Tae i posłał mi ciepły uśmiech, wcześniej mówiąc bardzo przyjemnym dla ucha głosem.

- Chciałbym, żeby nie musiał już cierpieć. Wystarczająco nacierpiał się przez całe życie. Należy mu się odpoczynek od tego wszystkiego. Nie zasługuje na to. Zasługuje tylko na to, żeby być szczęśliwym. To okropne. - stwierdziłem cicho.

- Wiemy, że nienawidzisz patrzeć na cierpienie najważniejszej osoby w twoim życiu, ale nic nie poradzimy na to, że życie tak się na niego jak i na ciebie uparło. Zobaczysz jeszcze będziecie szczęśliwy ze sobą. - powiedział szatyn, próbując mnie podnieść na duchu.

- Zrobię wszystko, żeby tak było. - spojrzałem się na Jina kątem oka i uśmiechnąłem się do niego smutno.

- Kochaniem może pójdziesz nam po kawę? – zapytał swojego męża i uśmiechnął się do niego z proszącym wzrokiem.

- Już idę. - podszedł do Jina i pocałował go w czoło. - Zaraz wracam. - wyszedł z pomieszczenia.

- Cieszę się, że chociaż u was się układa. - zaśmiałem się cicho. - Jesteście uroczą parą.

- Zobaczysz, że jak zawalczysz to tak samo będziesz szczęśliwy z Jiminem. - posłał mi ogromny, szczery uśmiech.

- Wiem, Jin. Będę wtedy naprawdę najszczęśliwszy na świecie. - odparłem, patrząc na niego. - Chyba nawet moment, w którym Jimin zaprosił mnie na pierwszą randkę nie przebije tej chwili, kiedy odzyska pamięć i znowu będę mógł mówić jak bardzo go kocham. Mam takie wrażenie.

- Ten moment przyjdzie prędzej niż myślisz, Kookie – wyszeptał Jin, a po chwili wrócił Namjoon podając mi i swojemu mężowi papierowe kubki gorącej kawy i pocałował ukochanego lekko w czubek głowy, a najstarszy podziękował za fatygę. - Może dzisiaj wrócisz do domu odespać nieprzespane noce w szpitalu, co?

- Pojadę do domu, tylko dlatego, żeby Jimin nie myślał, że się narzucam. – westchnąłem. - Nie chcę go do siebie zniechęcić.

- No dobrze, ale i tak poczekasz do czasu aż wróci z badań? - zapytał spokojnym tonem najstarszy.

- Nie chcę wychodzić bez pożegnania. - wzruszyłem ramionami. - Wystarczająco tęskniłem, więc będę chciał przedłużyć nasze spotkania, żeby trwały jak najdłużej można.

- Rozumiem. – pokiwał głową. – To o ja odwiozę Namjoona i Tae, a z tobą zostanie Suga. – oznajmił. - Mój mężulek jutro rano musi wstać wcześnie do pracy, a nasz Alien martwił się tak samo jak ty i pewnie jest strasznie zmęczony, tak? - spojrzał na kosmitę.

- No może trochę... - wyszeptał rówieśnik Jimina, lekko puszczając mnie z uścisku.

- Jeśli będziesz chciał odpocząć, zostań już w domu. – mruknąłem. - Poradzimy sobie z Yoongim - spojrzałem się na czarnowłosego, który pokiwał głową z uśmiechem.

- Przecież nie będziecie wracać pieszo jak już będzie ciemno... - stwierdził kiwając głową by zaprzeczyć moje słowa. - Jak pożegnacie się z Jiminem to zadzwońcie, a po was przyjadę

- Niech ci będzie. – westchnąłem. - Ale jak coś to napisz, możemy wrócić taksówką do domu.

- Ugh... no dobrze w takim razie do zobaczenia wam. - powiedział i wraz z resztą wyznaczonych chłopaków udał się do wyjścia wcześniej żegnając się także z Yoongim.

- Daj znać jak będziesz wiedział od lekarza co było skutkiem utraty pamięci Dżemina! - wykrzyczał na koniec Tae, po czym zniknął za drzwiami sali.

- Dużo się dzisiaj zdarzyło... - powiedział cicho, spuszczając swój wzrok na swoje palce. - Aż mi się wierzyć nie chcę, że Jimin nas nie pamięta. Chore. - pokręcił głową.

Uśmiechnąłem się smutno i w myślach przyznałem mu racje. - Poradzimy sobie, uda nam się - uznałem, chociaż na mój umysł nachodziły pewne wątpliwości. - Przeżyliśmy już dużo.

- Z naszą pomocą i nawet bez niej, wiem, że sobie poradzicie. Ale i tak wam pomogę - stwierdził, spoglądając na mnie. - Przyjaciele zawsze sobie pomagają, młody - zaśmiał się cicho, na co z moich ust również wyleciał śmiech.

------------------------------

Postaram się wstawić jutro dwa dłuższe rozdziały jak będę się dobrze czuła ^^

Mam nadzieję, że się podobało <3

Do następnego, ludziki ^*^

Różowa Patelnia |Jikook [p.jm & j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz