Po tym co powiedział, wywróciłem oczami, śmiejąc się. Przyśpieszyłem swój chód, żeby jak najszybciej wrócić do domu, dlatego już po chwili stałem przed drzwiami gabinetu lekarza. Zapukałem, otwierając je na oścież i wychyliłem swoją głowę z uśmiechem.
- Dzień dobry, doktorze. Można? - zapytałem, a on spojrzał się na mnie, również się uśmiechając.
- Tak, tak, proszę wejść... - powiedział lekarz, wstając z miejsca. - Właśnie miałem iść dać pańskiemu narzeczonemu wypis, ale widzę że jednak pan wolał sam zająć się tą sprawą. - dodał z uśmiechem podchodząc do mnie z wypisem, który od razu przyjąłem.
- To żaden problem, a zresztą chciałem panu podziękować. - mruknąłem, oglądając to co jest napisane na kartce, którą dostałem. Jednak po chwili podniosłem wzrok na mężczyznę i uśmiechnąłem się do niego lekko. - Jeszcze raz panu dziękuje za wszystko co pan zrobił dla nas.
- Naprawdę nie ma pan za co dziękować. To moja praca, a do tego jak już mówiłem chciałem w jakimś stopniu odpłacić się tej rodzinie bo jakby nie parząc śmierć starszego pana Park to moja wina. Lecz cieszę się, iż udało mi się uratować jego syna. - mówił dość twardym, ale cichym głosem uśmiechając się szczerze.
- Niech pan się nie obwinia za to całe życie. - powiedziałem niepewnie. - Nie mógł pan tego przewidzieć. Nikt nie mógł.
- Mogłem zrobić dodatkowe, ale stan pana Park się pogorszył i zrezygnowałem z tego pomysłu... Dlatego u pana narzeczonego zrobiłem tyle badan na ile było mnie stać... - westchnął.
- Gdyby pan nie zrezygnowałby z tych badań, zginąłby od razu. A dzięki pańskiej decyzji, miał szansę na przeżycie. Nie zaplanował pan tych komplikacji, więc nie może pan się o to obwiniać - odparłem, uśmiechając się słabo.
- Ma pan trochę racji, ale to nie zmienia faktu, że pan Park ma mi to za złe... no przynajmniej miał zanim stracił pamięć teraz po prostu mnie nie lubi sam nie wiedząc dlaczego... No cóż nic na to nie poradzę sam nie znosiłem tego lekarza co próbował uratować moją starą miłość - zaśmiał się lekko.
- Ja pana lubię. - również się zaśmiałem. - Z chęcią porozmawiałbym z panem jeszcze trochę, ale Jimin na mnie czeka. Nie chcę, żeby się zanudził. - na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. - Życzę powodzenia i tego, żebyśmy się już nie musieli spotykać w takich okolicznościach.
- Rozumiem, tylko niech pan pamięta by jak najwięcej rozmawiać z panem Park o przeszłości i pokazywać mu różne zdjęcia, czy tam filmy. No i starajcie się zachowywać normalnie. Pokażcie mu jego ulubione zajęcia, seriale, muzykę i inne taki, a mam nadzieję iż to pomoże. - posłał mi szeroki uśmiech. - Również chciałbym dopiero spotkać się z państwem w czasie gdy wróci pańskiemu narzeczonemu pamięć lub przypadkiem na ulicy.
Mamnadzieję, że nadejdzie to już niedługo. - pokiwałem głową. - Dziękuję, dowidzenia - uśmiechnąłem się w kierunku doktora ostatni raz i wyszedłem zgabinetu. Westchnąłem, kierując się szybkim krokiem do miejsca, gdzie umówiłemsię z chłopakiem, że będzie czekał. Zauważyłem go już po chwili, był zajęty rozglądaniem się po otoczeniu. - Jestem już, przepraszam, że tak długo to trwało... - odparłem, poprawiając torbę, która spoczywała na moim ramieniu.
- To może teraz oddasz mi tę torbę? - nie dawał za wygraną.
- Możesz potrzymać wypis. - pokręciłem głową, śmiejąc się. - Ale torby ci nie oddam.
- No, ale dlaczego? - zajęczał jak małe dziecko. - Przecież nie jestem kaleką...
- Nawet nie pomyślałem o tym, że jesteś kaleką. - powiedziałem rozbawiony. - Daj sobie pomóc - zajęczałem tak samo jak on, odgarniając niektóre z moich włosów do tyłu.
- Jungkook ja przez praktycznie kupę czasu nic nie robiłem tylko bezczynnie leżałem. - popatrzył na mnie oczkami szczeniaczka.
- To dobrze, zasługujesz na odpoczynek. - mruknąłem, uśmiechając się.
- Dobra koniec gierek oddawaj tę torbę! - podszedł do mnie z zamiarem zabrania torby z mojego ramienia z lekkim uśmiechem na ustach.
- E, e. - odsunąłem się szybko, grożąc palcem. - Nawet nie próbuj i tak ci się nie uda. - wytknąłem mu język.
Chłopak jednak nie dawał za wygraną i znów spróbował odebrać mi torbę. - Jak mi jej nie oddasz to się pogniewamy. - stwierdził po kolejnej nie udanej próbie, ponieważ szybko cofnąłem się do tyłu przez co Jimin wpadł na ścianę.
- Wszystko w porządku? - pokonałem dystans dzielący nas jednym krokiem i zapytałem się spanikowany.
- Nie, bo nie chcesz mi dać tej głupiej torby! - podniósł lekko głos odrywając się ciężko od ściany.
Zacisnąłem oczy mocno i wziąłem głęboki oddech. – Proszę. - powiedziałem, rzucając mu tą nieszczęsną torbę pod nogi. Odszedłem kawałek i wezwałem windę na nasze piętro.
- Dziękuję... - wymamrotał i po chwili znalazł się obok mnie. - Jesteś tutaj samochodem?
- Nie, nie mam prawa jazdy. - mruknąłem, wsiadając do windy. Oparłem się o jedną ze ścian małego pomieszczenia. - Zaraz zadzwonię do któregoś z chłopaków i po nas przyjadą.
- Jak chcesz... - mruknął i oparł się o ścianę po drugiej stronie windy nawet na mnie nie spoglądając.
---------------------------------
Proszem, rozdzialik ^^
Jak obiecałam pojawi się jeszcze jeden, ale może to dopiero po północy, ponieważ jest dość długiii ^^
Do następnego, ludziki ^*^
CZYTASZ
Różowa Patelnia |Jikook [p.jm & j.jk]
FanfictionHistoria siedmiu przyjaciół, którzy sprostali czoła nie jednemu wyzwaniu stając się dla siebie rodziną. Ich relacje znów zaczynają ulegać zmianie, gdy dwójka przyjaciół się zaręcza, a następnie ktoś u góry pragnie zabrać do siebie jednego z narzeczo...