~ 43 ~

281 24 1
                                    

Perspektywa Jina:


- No i jak tu z nim wytrzymać... – mruknąłem sam do siebie, wracając do salonu.

- Słuchajcie, on ma w pewnym sensie racje.. Nie możemy go traktować jakby miał trzy lata. Wiem, że to niebezpieczne w jego stanie, ale nie możemy go zamykać w domu – nagle znikąd usłyszałem złamany głos Jungkooka, który zaraz z Taehyungiem znalazł się w pomieszczeniu.

- I mówi to chłopak, który nie chciał wychodzić ze szpitala choćby na lunch - powiedziałem zrezygnowany. - A Jimin nie jest w najlepszym stanie psychicznym Jungkook. Widziałeś co stało się wczoraj... ta akcja przez którą zemdlałeś

- On się nie zabiję, Jin. Jego życie w tym momencie zależy ode mnie. On się nie zabiję, jeśli ja żyję - szepnął, kręcąc głową.

- On już umiera, Jungkook, a ty nadal żyjesz. Jak będzie ciągle się zadręczał myślą, że go przez to znienawidzisz, to w końcu się zabiję.. - powiedziałem słabo.- Od kiedy jest z tobą ani razu nie wychodził z dormu bez ciebie, Kookie, ale od kiedy ma raka robi to coraz częściej. Ważne jest dla niego by być sam i zadręczać się w samotności, a gdy wróci udawać przed nami szczęśliwego i nie przejmującego się chorobą, jakby jej nie miał chociaż on zdaje sobie z tego sprawę bardziej niż każdy z nas razem wziętych...

Mówiłem prawdę. Nie miałem zamiaru okłamywać najmłodszego z nas, ponieważ on jeszcze poznawał Jimina. My za to znaliśmy go dłużej, dlatego wiedzieliśmy co robi, byśmy się nie martwili. Jimin miał swoje zasady i my nie umieliśmy ich zmienić.

- Jin, nieważne co powiecie, ale ja umieram razem z nim. Wiem, że mogę na was liczyć, mam u was wsparcie, ale nie dam rady bez niego. Jimin robi wszystko, żebym go znienawidził.. Żebym nie musiał cierpieć po jego – przełknął ciężko ślinę. - śmierci. Tylko on nie zdaje sobie sprawy z tego, że nawet jeśli będzie mnie ranił, ja wiem, że on to robi, żebym nie cierpiał. Staram się zapełnić jego myśli pozytywnymi rzeczami i wspomnieniami, ale kiedy mnie przy nim nie ma, nie wiem co robi, ani o czym myśli. To jest dołujące, Jin hyung. Chcę mu pomóc, chociaż tak naprawdę większość zależy od niego. To od niego zależy, czy ja będę szczęśliwy następnego dnia, następnej minuty czy godziny. To od niego zależy, czy uśmiechnę się teraz czy dopiero za dwa dni. To od niego zależy, czy będziemy szczęśliwi. I co najważniejsze, od niego zależy, czy nadal będziemy istnieć. Czy nadal będziemy żyć. Ja wierzę w to, że będziemy, ale co moja wiara może, jeśli moje życie zależy od tego, czy on będzie żył, a on już się poddał? Pogodził się ze swoją śmiercią i nieświadomie z moją. Obiecałem wam, że się zabiję jak on umrze. Nigdy nie złamałem obietnicy danej sobie i innym. To już o czymś świadczy. - starał się za całej siły nie krzyknąć. - Ja się nie boję swojej śmierci. Nie, nie boję się, bo wiem, że kiedyś w końcu trzeba będzie umrzeć. Nie muszę umrzeć ze swojej ręki, mogę umrzeć przez wypadek, ktoś może będzie chciał mnie zabić i w końcu to zrobi. Umrze każdy z nas, ale kiedy to zależy tylko od nas, lub od tego kogoś z góry.


- Więc pogodziłeś się z tym, że Jimin umiera? Pogodziłeś się, że za chwilę go nie będzie bo postanowił umrzeć w męczarniach? Nie boisz się jego śmierci ani trochę? Jimin robi wszystko byś nadal żył, Jungkookie, stara zapewnić ci świadomość, że gdy go zabraknie masz jeszcze nas i nie jest pewne to, że nie zaznasz już ciut szczęścia. Kochasz go, wiem to. Nie wyobrażasz sobie bez niego życia, rozumiem, naprawdę, ale Jimin zdecydował, że on odejdzie, a ty spróbujesz zacząć życie bez niego. I właśnie tego się boisz, tak? Boisz się spróbować żyć wiedząc, że on już nigdy cię nie obejmie, nie pocałuje, nie przytuli, nie pogłaszcze, nie powie ciepłego słówka, nie uśmiechnie się do ciebie... nie zrobi nic, bo go już z nami nie będzie. Boisz się, że w końcu jak wyjdziesz na prostą zapomnisz to tej miłości, którą cię darzy, chociaż on już teraz ci pozwolił o niej zapomnieć. On cię nigdy nie znienawidzi, Jungkook, za to, że chcesz spróbować żyć bez niego i przestać czuć do Jimina tak wielką miłość. Życie to nie bajka i jak będzie chciało byś z nim odszedł to to zrobi, ale uwierz mi na słowo, że postaram, gdy jego serce przestanie bić, byś ty nie próbował się zabić. I mam w dupie to czy ty obiecałeś sobie, że odejdziesz z nim czy nie - po moim policzku spłynęła pierwsza łza. - Obaj jesteście dla mnie bardzo ważni... jak i dla całej reszty. Dlatego, gdy stracimy Jimina zrobimy wszystko, żebyś był nadal wśród żywych i postaramy się też byś zaznał szczęścia. Nie mówię, że uda ci się to po roku, dwóch, czy trzech latach, ale w końcu wyjdziesz na prostą, a Jimin będzie cię przez ten czas chronił i pomagał jako twój własny anioł. - rozpłakałem się na dobre. - Możesz mnie za to nienawidzić, ale nie mogę stracić was obu... to za duży ból, bo jesteście dla mnie jak młodsi bracia, czy tam nawet dzieci, dla których jestem zastępczą mamą. 

Różowa Patelnia |Jikook [p.jm & j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz