Perspektywa Jungkooka:
Ten dzień w pracy minął mi szybciej niż myślałem. Cały czas chodziłem podekscytowany co nie uszło uwadze trenerowi i uczennicom, z którymi miałem lekcje. Co prawda nie pytali, ale było widać, że zmieniłem się i nie byłem już Jungkookiem sprzed dwóch tygodni. Ale co poradzić, że tylko Jimin mógł mnie uszczęśliwiać? To jest wiadome skoro jest moim szczęściem. - Jestem już, rodzinko! - krzyknąłem, kiedy wszedłem do domu. Rozebrałem się z kurtki i butów, zostawiając moją torbę w holu. - Co tam u was? - zapytałem, kiedy wszedłem do jadalni, gdzie siędział Jin, Namjoon oraz mój ukochany.
- Jimin sobie. Nie no znów się popłaczę.... - powiedział Jin próbując zatrzymać łzy szczęścia w oczach.
- Hej, spokojnie. Przecież to nic wielkiego - powiedział z uśmiechem Jimin.
- Jimin co sobie? - zapytałem zdziwiony oraz zaniepokojony. - Czemu miałbyś się popłakać?
- No ludzie, powie niech mu ktoś - powiedział nabierając płytko powierza przez zaciśnięte ze wzruszenia gardło.
- Przypomniałem sobie Jina - powiedział za starszego Jimin. – Oczywiście mało tego, bo tyle samo co o Taehyungu, ale jednak.
- Jeju, naprawdę? - odparłem szczęśliwy, podchodząc do chłopaka i przytuliłem go. - Jestem z ciebie tak dumny, że nawet sobie nie wyobrażasz.
- Ja też jestem z niego dumny - poparł Jin, wydmuchując nos w swoją różową chusteczkę - Syneczek taki silny po mamusi - powiedział wstając i również przytulając Jimina, ale puścił go, gdy usłyszał parsknięcie śmiechu Namjoona - Co cię tak rozśmieszyło? - położył dłonie na swoich biodrach.
- Nic, nic - pokręcił głową i wstał, żeby przytulić męża. - Chyba bardziej jestem szczęśliwy, że wszystko się zaczyna układać.
- No mam nadzieję - mruknął odwzajemniając uścisk - Która godzina?
- Po dwunastej - odpowiedziałem starszemu, odsuwając się od Jimina. - A gdzie ta dwójka?
- Nie mieli ochoty wyjść ze swoich pokoi... - odpowiedział mi Jimin.
- Może pójdę porozmawiać z jednym z nich, a ktoś pójdzie do drugiego? - zaproponowałem niepewnie. - Jak nie damy im rozmowy to na pewno nie wyjdą. A jak nie wyjdą to się spóźnią.
- Namjoon też ma sposób - zaśmiał się mój narzeczony.
Spojrzałem się na wspomnianego chłopaka, a on wzruszył ramionami z uśmiechem. - Weźmiemy ich na plecy i wsadzimy do samochodu, jak nie będą chcieli sami - wyjaśnił mi, a ja pokiwałem głową.
- To jest dobry pomysł - pogratulowałem, będąc pod wrażeniem jego kreatywności, jednak zaśmiałem się. - Ale może porozmawiajmy z nimi, najpierw. Jak nie będą chcieli to wtedy możemy go wykorzystać.
- To kto gada z kim? - spytał Jin.
- Ja pójdę z tobą do Yoongiego - zadecydowałem po chwili. - No, a Nam z Jiminem pójdą do Tae. Może być?
- Mi pasuje - powiedział Jimin, przeciągając się.
- Pocieszać dziadka... do czego to doszło – najstarszy wymruczał, przecierając twarz dłońmi. - Zgadzam się. Będę w razie czego potem mu o tym przypominał.
- Zakochał się, Jin - Namjoon mruknął, całując swojego męża w głowę. - Tak samo jak ja kilka lat temu w tobie.
- Okay, skoro tak to chodźmy - westchnąłem, mentalnie przygotowując się na rozmowę z czarnowłosym, który przeżywał i to bardzo rozłąkę z Julką. Nawet mu się nie dziwię. Ich podobieństwo do siebie było przerażające, ale i tak cieszyłem się ze szczęścia przyjaciela. Weszliśmy całą czwórką na piętro, od razu kierując się do odpowiednich pokoi. Razem z Jinem zapukaliśmy w drzwi, które prowadziły do sypialni Yoongiego. Kiedy nie usłyszeliśmy odpowiedzi z jego strony, weszliśmy do środka. - Yoongi? - zapytałem cicho, w momencie przekroczenia progu pomieszczenia. Zauważyłem chłopaka, który leżał na brzuchu z głową zwróconą w stronę okna.
CZYTASZ
Różowa Patelnia |Jikook [p.jm & j.jk]
FanfictionHistoria siedmiu przyjaciół, którzy sprostali czoła nie jednemu wyzwaniu stając się dla siebie rodziną. Ich relacje znów zaczynają ulegać zmianie, gdy dwójka przyjaciół się zaręcza, a następnie ktoś u góry pragnie zabrać do siebie jednego z narzeczo...