POV Jimina:
Stałem w miejscu, patrząc jak Jungkook wkurzony kieruje się w stronę dormu. Niepotrzebnie skłamałem, ale nie chciałem by obchodzono się ze mną jak z jajkiem. Musiałem się do tego przyzwyczaić, bo ponoć dużo przeszedłem w życiu i wolą mnie jakoś dopilnować bym znów nie narażał życia. Kook nie lubi kłamstwa, a ja dość często tego używam. Dlaczego wiecznie go ranię..
– Brawo, Jimin, jesteś totalnym idiotą... ugh - wysyczałem i udałem się w stronę miasta. Jungkook teraz byłe zły, więc powinien ochłonąć. - Jesteśmy pogodzeni cztery dni, a ty znów go zraniłeś... - wyszeptałem pod nosem i wszedłem do sklepu. Kupiłem dwa piwa i usiadłem na krawężniku. Otworzyłem jedno piwo i wziąłem pierwszy łyk - Moje życie to podły, raniący wszystkich w moim otoczeniu. żart - syczałem pod nosem zatapiając się w smaku mojego ukojenia. Kiedy wypiłem obie butelki, od razu wrzuciłem je do śmietnika stojącego obok sklepu i udałem się w stronę dormu. Minęło około półgodziny, więc pewnie wszyscy prócz Jungkooka myślą, że jestem na siłowni... - I dobrze - pomyślałem...
Po paru minutach w końcu znalazłem się w domu i rzuciłem koc, który miałem cały czas przy sobie na komodę w holu. Rozebrałem się i udałem do salon, w którym nikogo nie zastałem. Ruszyłem tym razem w kierunku pokoju najmłodszych i zapukałem do drzwi, a gdy usłyszałem ciche "proszę" wszedłem niepewnym krokiem do pomieszczenia zauważając Jungkooka, siedzącego na swoim łóżku z książką w ręku. Nie chciałem jeszcze wchodzić w głąb pomieszczenia, dlatego ustałem przy drzwiach i patrzyłem na młodszego, który gdy tylko mnie zobaczył wrócił wzrokiem do książki, kompletnie zlewając moją obecność, co mnie trochę zabolało. - Przepraszam cię za to kłamstwo. Troszczysz się rozumiem. Za dużo razy prawie mnie straciłeś, dlatego teraz o mnie starasz się tak bardzo dbać. Jeszcze raz przepraszam - wyszeptałem i otworzyłem drzwi z zamiarem wyjścia z pokoju i tak też zrobiłem.
Zszedłem do kuchni z zamiarem zrobienia sobie kanapki. Wyciągnąłem chleb, masło, jakąś wędlinę i pomidora. Podszedłem do blatu, wyciągając z szuflady nóż do smarowania masłem kromki. Spokojnie przygotowywałem sobie posiłek aż nagle poczułem oplatające mnie w pasie ramiona...
- Wiedz, że nie chcę, żebyś znowu trafił do szpitala. Nie chcę znowu nosić tego okropnego widoku - szepnął Jungkookie, wtulając się w moją szyję, ale zaraz się odsunął. - Piłeś?
- Tak – wyszeptałem, odkładając nóż.
- Odwróć się do mnie - poprosił spokojnie, a ja to zrobiłem. Kiedy zauważyłem jego załzawione oczy, chciałem coś powiedzieć, ale od razu wybił mi ten pomysł z głowy. - Nic nie mów. Po prostu obiecaj mi, że więcej razy nie sięgniesz po alkohol, kiedy coś pójdzie nie po twojej myśli. Nie można tak załatwiać problemów, a zresztą nie zniosę widoku ciebie zataczającego się.
- Dużo nie wypiłem, a alkohol przynosi mi ukojenie, które nie jeden raz w życiu z pewnością było mi potrzebne – wyszeptałem. - Dwa piwa to nie koniec świata, a mi pomogły pomyśleć... Jak mam ci to obiecać, skoro alkohol to jedyna rzecz mogąca mi choć trochę pomóc przestać myśleć o codziennych zmartwieniach i uczuciach... – wytłumaczyłem. - I nie załatwiam problemów tylko o nich najzwyczajniej w świecie chce pomyśleć. Jestem trzeźwy, nie mówię niewyraźnie, nie zataczam się... Upiłem się dwa tygodnie temu i nie żałuje, bo tamten spór był dość poważny, a ja na trzeźwo bym sobie z tym nie dał rady...
- To przeze mnie? - zapytał się, a jego łzy zaczęły spływać po policzkach. - Oczywiście, że to przeze mnie, zadaje głupie pytania - parsknął ironicznym śmiechem. - Nie staczaj się przez taki głupi powód jakim jestem ja. Nie warto - pokręcił głową.
CZYTASZ
Różowa Patelnia |Jikook [p.jm & j.jk]
FanfictionHistoria siedmiu przyjaciół, którzy sprostali czoła nie jednemu wyzwaniu stając się dla siebie rodziną. Ich relacje znów zaczynają ulegać zmianie, gdy dwójka przyjaciół się zaręcza, a następnie ktoś u góry pragnie zabrać do siebie jednego z narzeczo...