~ 82 ~

191 24 9
                                    

- C-co? - wyszeptałem zszokowany, a moje serce zaczęło bić w zawrotnym tempie i zakręciło mi się w głowie. - Przysięgam na Boga, że jeśli pan sobie w tej chwili ze mnie żartuje, to nie wiem co zrobię..

- Jestem lekarzem proszę pana. Nie mam prawa żartować z takich rzeczy. – wyznał lekarz, starając się wybronić.

- Boże, tylko, żeby to nie był jakiś piękny sen. - powiedziałem cicho, czując zbierające łzy w moich oczach. - Jin, proszę, powiedz, że to nie jest sen i on naprawdę przeżył. - odwróciłem się do najstarszego, na którego twarzy zakwitł szeroki uśmiech. - Bo ja naprawdę się załamię, jeśli to sen.

- Możemy iść go zobaczyć?. - spytał z nadzieją starszy, lekko zlewając moją prośbę*

- Ależ naturalnie tylko proszę tym razem uważać na niego... Wiemy, że ktoś próbował go zabić i w pewnym sensie to mu się udało, więc postawiliśmy ochroniarza obok drzwi, dlatego muszę wam go przedstawić by wiedział kogo wpuszczać, a wy dodacie potem resztę waszej rodziny - powiedział spokojnie doktor. - A teraz proszę za mną

Wstałem na lekko chwiejących się nogach i wyszedłem razem z Jinem oraz lekarzem z jego gabinetu. Im bliżej byliśmy sali, gdzie leżał z powrotem Jimin, tym moje serce nabierało większego tempa, które i tak było duże. Czułem, że powoli w mojej głowie zbiera się tysiąc myśli. Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Płakać czy może skakać ze szczęścia. Miałem ochotę na obydwie te rzeczy. Z zamyślenia wyrwał mnie głos lekarza, który mówił do ochrony, że nasza dwójka może wchodzić bo jesteśmy jego najbliższymi. - Dziękujemy, doktorze - wyszeptałem, patrząc na mężczyznę z uśmiechem.

- Nie ma za co. To moja praca, a teraz przepraszam obowiązki wzywają. - powiedział wracając z powrotem do swojego gabinetu.

- Gotowy? - zapytał spokojnym głosem Jin, ale wiedziałem że w nim wybuchają te same emocje co we mnie.... no może prócz ogromnej miłości.

- Chyba nigdy nie będę bardziej gotowy - powiedziałem cicho, spoglądając kątem na chłopaka. Zacisnąłem pięści i wszedłem z zamkniętymi oczami, zupełnie jak przy pożegnaniu.. Wziąłem głęboki oddech, a następnie wypuściłem go powoli. Moim następnym i chyba trudniejszym krokiem, było otworzenie powiek. Kiedy to zrobiłem, pierwsze co to spojrzałem na maszynę, do której był podłączony. - Żyje, on naprawdę żyje - pomyślałem z ogromnym uśmiechem, a z moich oczu wypłynęły pojedyncze łzy szczęścia. - Jin, on naprawdę przeżył. Zawalczył dla nas - powiedziałem z radością w głosie. - Miałeś rację, że życie może nas zaskoczyć..

- No widzisz. Nasz ChimChim to twarda sztuka. - zaśmiał się. - Zabić go może tylko starość.

- Boże, to nie jest żart. - pokręciłem głową, nie wierząc w swoje szczęście i usiadłem na krzesełku koło jego łóżka. Złapałem dłoń chłopaka, lekko głaszcząc ją. - Wróciłeś do mnie, Jiminnie. Wiedziałem, że mnie tak nie zostawisz. - pocałowałem wierzch dłoni mojego narzeczonego. - Jak ja się cieszę, to jest nie pojęte

- Zostawię was chwilę samych. Muszę zadzwonić do Namjoona i powiadomić go o tej przecudnej nowinie. - oznajmił szczęśliwy od ucha do ucha Jin, wychodząc z Sali.

- Dziękuję ci za to, co dla mnie zrobiłeś. - powiedziałem cicho, spoglądając na twarz Jimina. Uśmiechnąłem się szeroko, wiedząc, że on powrócił. On już mnie nie zostawi. - Nie chodzi mi nawet o to, że zawalczyłeś. Chodzi o to, że dałeś mi szansę na szczęśliwe życie u boku najwspanialszego mężczyzny, jakiego spotkał świat. Teraz pewnie powiedziałbyś, że oszalałem, że tak mówię i miałbyś nawet rację, bo oszalałem na twoim punkcie tak mocno, że oddałbym wszystko, żeby na twojej twarzy znowu pojawił się ten uśmiech, którym obdarzałeś mnie każdego dnia. Twój króliczek jest tak cholernie z ciebie dumny, że sobie tego nie wyobrażasz, szczeniaczku. Wiedziałem, że znowu się spotkamy. - wstałem i pocałowałem jego czoło. - Nadal jesteś tak samo piękny i niepowtarzalny jak wcześniej, myślę, że nigdy się to nie zmieni, skarbie. To jest niesamowite, że jednak dali nam szansę, jestem wdzięczny temu komuś do końca życia - pokręciłem głową, poprawiając swoje włosy. - Już zaczynałem wątpić w to, że jeszcze coś może się dobrego zdarzyć w moim życiu. Myślałem, że już nie zaznam szczęścia, bo ty byłeś moim szczęściem i odszedłeś, ale los mnie zaskoczył. Naprawdę bardzo pozytywnie. - Jestem tak cholernie szczęśliwy, że wróciłeś do mnie. Do nas wszystkich. Kocham cię, Jimiś. Nie wyobrażasz sobie jak bardzo, szczeniaczku, naprawdę - pocałowałem jego policzek z niezwykłą czułością. Teraz było lepiej. On miał do mnie wrócić. Znów mieliśmy być razem...

-----------------------------------------

Prosz, prosz, wasz next 

Mam nadzieję, że nikt teraz nie porzuci tego opka, bo... jeszcze będzie nie jedna okazja do zabicia nas xD

Do jutra, ludziki ^*^

Różowa Patelnia |Jikook [p.jm & j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz