~ 28 ~ W końcu dziś tak jakby jest...

478 38 5
                                    

Po tym wszystkim jednak nie zasnęliśmy jeszcze przez jakąś godzinę, tylko przeznaczyliśmy ten czas na leniwe pocałunki, komplementy i dotykanie swoich spoconych ciał. W powietrzu unosił się cudowny zapach świadczący co tutaj się działo. Zdecydowanie mi się podobał i bardzo nie chciałem otwierać okna, ale musiałem przed snem chociaż zrobić lufcik, żeby się przewietrzyło i moje ciało mogło doznać trochę tego cudownego chłodku z zewnątrz, ale kiedy znowu się położyłem koło Jimina, poczułem jak ciepło ponownie ogarnia moją skórę. Ale takie przyjemniejsze.

Rano, tak jak mi obiecał, obudziło mnie całowanie po ramieniu, a także rozsuwanie moich pośladków, żeby Jimin mógł się zatopić we mnie i zacząć się powoli poruszać. Był tak idealny. Pasował do mnie jak nikt inny. Po tym wszystkim, poszliśmy wziąć wspólny prysznic, który był pełen wyznań miłości, a także komplementów, które raczej nigdy nie znikną w naszej relacji. To było już normalne.

- Jestem ciekaw, czy będą coś mówić - przyznałem, siadając na naszym łóżku. Byłem ubrany jedynie w koszulę Jimina, a on miał tylko na sobie dresy i bokserki.

- Na pewno będą. Tym bardziej jak nie założysz w końcu tych bokserek i spodni, kochanie. - wymruczał, rzucając mi ubrania. - Wczoraj nieco przesadziliśmy, biorąc pod uwagę to, ze mamy w domu gości. No i jeszcze rano, ale ten stosunek był bardziej słodki i leniwy.

- Jeśli już nie chciałeś, mogłeś mi powiedzieć - westchnąłem, zakładając na siebie to co mi podał. - Przepraszam. Mogłem tego nie ciągnąć.

- Co ty pieprzysz? - spojrzał na mnie ze zdziwieniem. - Ja chciałem jeszcze więcej. Fajnie, że naciągałeś.

- Ale mogłem cię nie namawiać, teraz nie myślałbyś, że przesadziliśmy - przetarłem swoje oczy. - Ale nie żałuje tego co się stało.

- Ja też nie. - zaśmiał się, zaraz siadając koło mnie na łóżku. - Kochanie, było wspaniale. Może i przesadziliśmy, ale ja z reguły to zawsze z czymś przesadzam. No bo spójrz pobrałem się z chłopakiem, którego znałem parę miesięcy, a byłem z nim w związku z... tydzień? Jakoś tego nie żałuje. Biorąc z nim ślub w Las Vegas byłem naprawdę szczęśliwy tak szczerze i jestem po dziś dzień. Oświadczenie mu się to była najbardziej nieprzemyślana i szybka decyzja, lecz ani przez sekundy nie żałowałem. Przyznam, że on miał wielkiego pecha trafiając właśnie na mnie i lokując mnie w swoim sercu i jak mam czegoś żałować to tylko tego, iż mnie poznał. Żałuję, że mnie poznałeś, Jungkook. Ale nie żałuję tego, że jesteśmy złączeni węzłem małżeńskim, bo jesteś największym skarbem jakim został obdarowany świat i należysz tylko do mnie. Kocham cię. Tak po prostu. Całym sobą.

- Jesteś największym szczęściem jakie mnie spotkało, gdyby nie ty, nie byłoby mnie już, rozumiesz? - wyszeptałem. - Zjawiłeś się w ostatniej chwili. Byłem sam, krótkie rozmowy telefoniczne z bratem to nie było to samo co wsparcie osoby, która jest obok mnie.

- Ale jednak. Przyniosłem ci pecha, nie? - pogłaskał mnie czule po policzku. - Czasem się przeze mnie uśmiechasz. Czasem przeze mnie jesteś smutny, a nawet częściej niż czasem, na przykład teraz...

- Nie jestem smutny, skarbie - zaśmiałem się. - Gdybym był to najprawdopodobniej bym płakał teraz. Taki jestem. Zbyt wrażliwy. Jimin, nie przyniosłeś mi pecha, a wręcz przeciwnie.

- Każdy ma prawo do własnego zdania, króliczku. - pokręcił głową. - Dobra, idziemy na dół?

- Najpierw buzi - wyciągnąłem w jego kierunku ręce. - Dasz?

- Tak. - wyszeptał z lekkim uśmiechem i musnął delikatnie moje usta. - A jak twój tyłek?

- Do tej pory było okay, ale teraz nie wiem - wyznałem, wstając. - Jak się ruszę to się przekonamy.

Bystre Tanie Skarpety 2 |Jikook [p.jm & j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz