~ 60 ~ To nie jest rozmowa na telefon...

277 32 16
                                    


Po mojej drzemce, która trwała krótko ponad dwie godziny, obydwoje z Jiminem zaczęliśmy się ubierać. Mój mąż zaproponował, żebym zrobił coś dobrego na drugie śniadanie dla małej, bo czekało nas zakupowe szaleństwo, a on wyjdzie w tym czasie z psem. Przystałem na to, wiedząc, że lepszego planu nie wymyślę. Byłem też świadom, że kiedy wrócimy, będę zmuszony porozmawiać ze swoimi rodzicami, którzy koniecznie będą musieli do mnie przyjechać i pomóc mi w tej sytuacji. Powiedzmy sobie szczerze, że nie dałbym rady. W końcu ja chodzę na studia, a Jimin może dostać pracę. Niestety, byli mi potrzebni.

Po tych męczących zakupach, stwierdziliśmy razem wspólnie z Jiminem, że tym razem zjemy coś na mieście. Mi się nie chciałoby gotować po powrocie, a mała wyraźnie się ucieszyła na wieść, że możemy pójść gdziekolwiek zechce. Tylko w obrębie galerii, bo dalej nie miałem siły iść. Zwłaszcza z tymi torbami, które były wypełnione po brzegi. Miałem nadzieję, że Jiwoo zostanie z nami na dłużej, bo zdążyłem już polubić ten mały promyczek. Liczyłem, że mój ojciec pomoże mi w tej sprawie. Mimo niechęci, naprawdę miałem nadzieję.

- Jestem wykończony - jęknąłem, kiedy wróciliśmy do domu. Miałem ochotę pójść od razu spać, ale wiedziałem, że nie mogę tego zrobić. Teraz miałem obowiązki względem Jiwoo. No i Jimina, a także Miri. Musiałem się zajmować większą ilością osób. - Jiwoo chcesz am am czy lulu? Czy może się bawić?

- Lulu. - wyszeptała mała, przecierając oczko swoją malutką rączką, a mój mąż widząc to, zaraz odłożył wszystkie torby na podłogę i delikatnie podniósł dziewczynkę do góry.

- To ja pójdę ją położyć. - oznajmił mężczyzna, gładząc po głowie malutką, która zdążyła się wtulić w jego ramię. - Jak wrócę to pomogę ci rozpakować zakupy.

- Jak chcesz to... - chciałem zaproponować, żebym to ja zrobił, ale jak już chciał to niepotrzebnie zaczynałem. - Okej. Ja już zacznę.

- Jak chcesz z nią spędzić tą chwilę to proszę bardzo. Ty ją możesz położyć, a ja zacznę rozpakowywać. - powiedział mój mąż, jakby czytając mi w myślach. Znał mnie z dobrze.

- Już jej nie przekładaj - posłałem mu uśmiech. - Jest zmęczona. Połóż ją, a ja pójdę rozpakować część zakupów.

- Dobrze, najdroższy. - pocałował czule mój policzek, ruszając na górę.

Wstałem z westchnięciem, podchodząc do zakupów, które zaraz przeniosłem na kanapę. Oczywiście te, które nie miały mi się przydać w kuchni. Tamte wylądowały od razu na blacie i zacząłem je rozpakowywać, żeby odpowiednie rzeczy trafiły do lodówki.

Pomimo zajęcia się czymś, cały czas zamartwiałem się nadchodzącą rozmową. Bałem się najbardziej swojej reakcji. Byłem bardzo wrażliwy jeśli chodzi o moich rodziców i szczerze miałem nadzieję, że nie będę miał łez w oczach. Powinienem być bardziej stanowczy. Ale mój charakter niestety był przeciwieństwem.

Jimin wiedział, że stresuję się tym wszystkim, dlatego po powrocie robił wszystko, żeby moje myśli od tego odciągnąć. Słodkie buziaki na policzkach i szyi faktycznie działały, ale tylko do czasu aż nie usiedliśmy i już miałem do nich dzwonić.

- A jak oni już nie chcą mnie znać? - spytałem cicho, patrząc na swój telefon. - Może zauważyli, że nie ma o co się starać i odpuścili całkowicie?

- Kochanie, tu chodzi o ich wnuczkę. - starszy, pogładził delikatnie kciukiem mój policzek. - Poza tym, gdyby nie chcieli cię znać to dawno by nas wyrzucili z tego domu.

Zagryzłem wargę i pokiwałem głową. Jeszcze przez chwilę się wahałem, ale w końcu wybrałem numer mojej mamy. Było największe prawdopodobieństwo, że to właśnie ona odbierze.

Bystre Tanie Skarpety 2 |Jikook [p.jm & j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz