~ 44 ~ Masz dobre serduszko

337 29 1
                                    

Perspektywa Jungkooka:

Kiedy wróciłem z wykładów, nie spodziewałem się zobaczyć torby z rzeczami na holu. Uwierzcie albo nie, ale spanikowałem. I to bardzo. Już miałem łzy w oczach, bo byłem pewien, że jednak mój najgorszy koszmar się spełni. Że Jimin odchodzi, zostawiając mnie samego.

Nic bardziej mylnego. Kiedy wszedłem do salonu, od razu zacząłem przepraszać mojego ukochanego, prawie błagając go na kolanach o pozostanie w domu. Jego mina dała mi jednak wiele do myślenia, bo jakoś zbytnio nie widziałem, żeby wiedział o co mi chodzi. Nawet nie wiecie, jak bardzo było mi wstyd, kiedy okazało się, że te walizki są spakowane w zupełnie innym celu. Czułem się naprawdę zażenowany całą tą sytuacją. Ale przynajmniej, nie spełnił się ten okropny koszmar. Tylko okazało się, że czeka nas coś o wiele przyjemniejszego. Wyjazd do Taehyunga i Yoongiego. Mała wycieczka do Daegu. Boże, co za ulga.

- Pierwszy raz jadę do Daegu - powiedziałem podekscytowany, kiedy kilka dni później wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę do Daegu. Moi rodzice byli naprawdę rygorystyczni i rzadko kiedy mogłem z nimi gdziekolwiek pojechać. A chciałem trochę zwiedzić świata. No chyba jak każdy, ale kto tam wie. - Przepraszam, że ciągle o tym trajkoczę, ale rzadko kiedy wyjeżdżałem poza Busan.

- Wiem, kochanie, dlatego nie narzekam. - zaśmiał się cicho mój mąż, zmieniając bieg. - Nadal nie potrafię zrozumieć, jak twoi rodzice byli okropni.

- Przynajmniej miałem czas na naukę - stwierdziłem rozbawiony. - I dzięki temu miałem bardzo dobre wyniki. Jednak chyba wolałbym zasmakować trochę życia.

- Przy mnie go zasmakujesz. Wystarczy, że powiesz tylko jedno słowo. - przyspieszył trochę, żeby wyprzedzić samochód przed nami.

- Już to robię - wyznałem uśmiechnięty. - Zrobiłem to już podczas naszego pierwszego spotkania.

- Serio? - spojrzał na mnie przelotnie z uśmiechem. - Nie przypominam sobie, żebyśmy wtedy gdzieś razem pojechali. Poszliśmy tylko do kawiarni, a potem na zakupy.

- Sam fakt, że spotkałem się z facetem z internetu, sprawił, że doświadczyłem czegoś nowego. Tak sadzę.

- Ej, nie musieliśmy się wtedy spotykać. Sam się zgodziłeś. - przypomniał, kręcąc głową w geście rozbawienia.

- A miałem jakiś wybór? - zaśmiałem się. - Jakbym się nie zgodził i tak byś nalegał na spotkanie. Zresztą wtedy mogłem powiedzieć, że serio zrobiłem coś szalonego.

- Ta, to było szalone. Poznałeś przecież szaleńca. - przeniósł dłoń na moje udo, przez chwilkę delikatnie je gładząc. - Przez miłość do ciebie znormalniałem.

- Nie poznałem szaleńca, wtedy poznałem miłość swojego życia, ale jeszcze nie wiedziałem, że to ty nią jesteś - złapałem jego dłoń i ścisnąłem ją krótko. - Uwierz.

- Wierzę. Przez internet odnaleźliśmy siebie nawzajem. - zauważyłem ciepły uśmiech, który wykwitł pod jego nosem.

- Jak ja kocham twój uśmiech - cmoknąłem jego policzek. - Jesteś najpiękniejszy i najprzystojniejszy. I mój.

- Twój, zgadzam się. Najprzystojniejszy, może być. Najpiękniejszy, przestań. - zaśmiał się, ustając na światłach.

- Nigdy - szturchnąłem go lekko łokciem ze śmiechem. - Wiesz jaki jestem.

- Takiego cię kocham. - wplątał dłoń w moje włosy.

- Słodko - korzystając z tego, że jeszcze nie pokazały się zielone światła, przysunąłem się do niego i musnąłem jego usta. - Ja też cię kocham takiego jakim jesteś.

- Cieszę się z tego. - oderwał się ode mnie, widząc zielone światło. - A teraz ciesz się dalej. Tylko skarbie proszę o jedno. Nie podskakuj na siedzeniu, bo w końcu uderzysz się w swoją piękną główkę i będzie guz.

- Pocałujesz to już nie będzie guza - zaśmiałem się, poprawiając się bezpiecznie na fotelu pasażera. - Ale obiecuję, bo się niepotrzebnie zmartwisz.

- Dziękuję, kochanie. Masz dobre serduszko. - zaśmiał się cicho, włączając radio.

Uśmiechnąłem się tylko pod nosem i oparłem się wygodniej o oparcie siedzenia. Mimo że byłem trochę znużony dłuższą jazdą to nie potrafiłem zasnąć, bo nie chciałem, żeby Jimin jechał w samotności i w sumie to nie umiałem przez to, że nie mogłem się doczekać aż będziemy na miejscu. Zdarzało mi się przymknąć oczy, ale i tak po jakichś dziesięciu minutach, z powrotem je otwierałem. Wolałem patrzyć na mojego Jimina, który był skupiony na jeździe, ale czasami widziałem, że na mnie spoglądał. A kiedy już nasz wzrok się spotykał, nie mogliśmy powstrzymać uśmiechu. Nawet nie wiecie jak się cieszyłem, kiedy go widziałem. Jedyny i najcenniejszy.

Pod koniec jazdy, czułem, że niedługo nie wyrobię z tego jak długo tam siedziałem. Nic nie mówiłem, ale już nie wiedziałem, co mogę ze sobą począć. Było to bardzo widoczne, zwłaszcza, że szukałem jakiejś odpowiedniej pozycji, żeby mi było wygodnie. W końcu udało mi się jakoś położyć na boku i tak przeżyłem ostatnie pół godziny drogi. Żałowałem, że nie wpadłem na ten genialny pomysł wcześniej.

- Wow - powiedziałem tylko, jak zaparkowaliśmy pod domkiem, który należał do Yoongiego i wyszliśmy z samochodu. Domek był skromny i prześliczny. Taki, w którym zawsze chciałem mieszkać. - Ale tutaj ładnie jest.

- Masz rację, skarbie. - mój mąż objął mnie w tali.

- Chyba jesteśmy pierwsi - stwierdziłem, nie widząc żadnego samochodu oprócz naszego na podjeździe. - No może Taehyung jest.

- Zobaczy się, jak wejdziemy. - pocałował mnie w skroń.

- Kocham cię - obróciłem się do niego przodem i owinąłem swoje łapki wokół jego szyi. - Bardzo mocno.

- Ja ciebie też kocham. - cmoknął moje usta, następnie poprawiając torbę na swoim ramieniu. - Jak dzień minie to pokaże ci jak bardzo.

- W jaki sposób? - spytałem, zaraz uśmiechając się lekko. Domyślałem się w jaki, ale uwielbiałem jak flirtowaliśmy ze sobą. Było to raczej nieodłączne w naszym związku.

- Jesteś inteligentny. - złapał mnie za pośladek. - Na pewno wiesz, co mam na myśli...

- Mogę się tylko domyślać, kochanie - musnąłem jego pełne wargi. - Tylko ty wiesz co zrobisz jak minie dzień.

- Racja. - wzruszył ramionami. - A teraz chodź do środka.

- Przydałoby się - usłyszeliśmy rozbawiony głos naszego przyjaciela, który stał w oknie i nas obserwował, powstrzymując się od śmiechu. - Czekałem aż przestaniecie się miziać. Chodźcie. Zrobiłem herbaty i nawet coś do jedzenia.

- Trzeba było nam przerwać. Kookiego mi zawstydziłeś. - objął mnie ramieniem.

- Dobrze was było widzieć razem, więc nie widzę żadnego problemu - wzruszył ramionami. - Serio, wchodźcie. Na razie zaoferuję tylko herbaty. Poczekamy z jedzeniem za resztą.

- Już, już. - wymruczał mój mąż ze śmiechem, ruszając w kierunku drzwi wejściowych.

--------------------------

No to mamy rozdzialik xddd

Możliwe, że jutro wstawię kolejny ^^

Do następnego, ludziki ^*^

Bystre Tanie Skarpety 2 |Jikook [p.jm & j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz