~ 42 ~ Jestem okropny...

483 28 11
                                    

Perspektywa Jungkooka:

Nie wiedziałem, czy mogłem się czuć gorzej po tej kłótni. Dzięki niej zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę tylko chłopcy zwrócili uwagę na mój charakter, a reszta chciała mnie przelecieć. Mogłem się urodzić brzydki. Przynajmniej wtedy ktoś by docenił to jaki jestem w środku, a nie na zewnątrz.

Kiedy wyszedłem z domu, umówiłem się z Joohyunem, żeby sobie wyjaśnić kilka spraw, a najważniejsza z nich to to, że z nim nigdzie nie pójdę i ma do mnie tak nie wydzwaniać. Może stracę przyjaciela, ale przynajmniej będę mógł w tej kwestii spokój. Prawdopodobnie postąpiłem źle, spotykając się z nich, ale to wszystko mnie przerosło i musiałem po prostu zaznać trochę ulgi. Jedyne co wtedy w zamian czułem to smutek i samotność. Żałowałem każdego czynu, który sprawił, że teraz najbliższa mi osoba cierpi. Tym bardziej tego, że się w ogóle pojawiłem na tym świecie. Gdyby nie ja, może Junghyun by żył, a Jimin nie musiał się użerać z kimś takim jak ja. Ale teraz mogę jedynie gdybać. Jedyne za co jestem sobie wdzięczny to to, że uratowałem Jimina z rąk jego rodzinki. Za nic więcej.

Kiedy już prawie byłem na miejscu, zauważyłem, że Joohyun już tam na mnie czeka. Bałem się jak cholera tego spotkania, Ale musiałem to załatwić. Nie było innej opcji. Jeśli między mną, a Jiminem miało być już w porządku to nie mogłem sobie pozwolić na jego towarzystwo, chociaż naprawdę widziałem w nim swojego przyjaciela. Trudno. Dla mnie i tak najważniejszy był mój mąż, nawet jeśli miałbym stawiać go ponad siebie.

Miałem nadzieję, że Joohyun zrozumie to bez żadnych problemów i nawet na początku, zdawało się, że tak będzie, ale na koniec zrobił coś czego bym się po nim nie spodziewał. 1:0 dla Jimina. A ja siebie znienawidziłem jeszcze bardziej. Joohyun mnie pocałował. Skreślając tym wszystkie nadzieje, że może jednak się Jimin mylił i jestem dla niego tylko przyjacielem. Jednak nie.

Po tym co się stało, nie mogłem się pozbierać. Mój szloch można było słyszeć na całej ulicy, która o tamtej porze była całkowicie pusta, a łzy przysłaniały mi cały widok. Czułem ogromne wyrzuty sumienia, które ponownie zaczynały zjadać powoli moją zdrową psychikę. Nie wiem ile przeszedłem w takim stanie, ale w końcu nie wytrzymałem i upadłem na kolana, prawdopodobnie sobie je obcierając tak samo jak dłonie. - Junghyunnie... - wyszlochałem, mając nadzieję, że tak jak zawsze, przyjdzie do mnie, przytuli i powie, że wszystko będzie dobrze. - Proszę... Potrzebuję cię...

Lecz nie przyszedł. A ja zdałem sobie sprawę, że zostałem sam. Już na zawsze. Jimin mi już nie wybaczy. Nie wiedziałem co zrobić. Nie chciałem wracać do domu. Chciałem już zostać tam na zawsze, żeby nie musieć patrzyć w oczy mojego męża, które by wyrażały tylko ból, cierpienie i zawód. Miałem mu pomóc wyjść z depresji, a tak naprawdę robiłem wszystko na odwrót.

Nie wiem co mnie podkusiło, żeby wejść na naszą grupę i przeczytać wiadomości, które tam się nazbierały. To tylko sprawiło, że poczułem się jeszcze gorzej, a całe moje ciało się trzęsło pod wpływem szlochu. Wreszcie mogłem wypuścić z siebie te wszystkie emocje, chociaż mi to wcale nie pomagało.

Bunncook: pxeprasam

Bunncook: jrtem okropny

Bunncook: wbaczhysz mi jin hyung

Bunncook: ni zaslugujw na to

Bunncook: ale i tak preprszam

Tym bardziej nie wiem co we mnie wstąpiło, żeby napisać te wiadomości do Jina hyunga. Chyba potrzebowałem kogoś przeprosić. Nie miałem odwagi, żeby napisać na grupie, a nikt inny nie przychodził mi na myśl niż najstarszy z nas. Może niepotrzebnie go zmartwiłem, ale musiałem po prostu to zrobić. Wewnętrzna potrzeba.

Bystre Tanie Skarpety 2 |Jikook [p.jm & j.jk]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz