Rozdział 10 Zabawę zaczynamy

4.9K 229 8
                                    


Aaron pragnie bym uczestniczyła w spotkaniu. Proszę bardzo, ale nie wie jeszcze jak bardzo źle robi zapraszając mnie tam.

Wyszykowałam się tak jak kazał i czekałam, aż przyjdzie po mnie do pokoju. W szafie o dziwo znalazłam całkiem sporo ubrań, pudełek z butami, a natomiast w łazience znajdowały się inne potrzebne rzeczy. Wyobraźcie sobie, że nawet kosmetyki tam znalazłam. Coś mi się wydaje, że nie jedna dziewczyna dzieliła przede mną ten pokój. Ale nie chcę wiedzieć ile osób skrzywdził w ten sposób to zbyt przykre.

Ubrałam czarną, rozkloszowaną sukienkę z rękawami 3/4, która sięgała do kolan, a do tego wybrałam czarne baletki. Leciutko się podmalowałam i przeczesałam włosy. Stwierdziłam, że niech sobie nie myśli, że specjalnie na jego rozkaz, a może raczej kolejną durną zachciankę wyszykuję się jak na jakiś bal. Wolałam być ubrana bardziej zwyczajnie. Zawsze co on mi rozkaże ja zrobię to na odwrót. Ciekawe kiedy będzie miał mnie dość.

Po 15 minutach czekania nareszcie łaskawy pan się zjawił. Jak on mi działa na nerwy, najchętniej pozbyłabym się z jego twarzy tego szyderczego uśmieszku, ale nie mam jak i to mnie najbardziej irytuje, ale przyjdzie kiedyś taki dzień kiedy pięknie mu się odwdzięczę, a na razie będę mu umilać na każdym kroku jego życie. Zaczynając od dzisiejszego spotkania. 

-Pamiętaj, że masz się zachowywać - rozkazał mi przed wyjściem

Spojrzał na mnie, ale nie odezwał się nic, że wyglądam zbyt mało oficjalnie. Tylko od wejścia zaczął mną rządzić i wiecie co te rozkazy też zaczynają być powoli nudne. Czy on naprawdę myśli, że będę jego zabawką. Nie ma takiej opcji, posiadam wolną wolę i nikt nie może mnie do niczego zmusić.

-A co jeśli nie będę

-To poniesiesz tego karę, w skrócie zachowuj się bo tym razem konsekwencje będą gorsze

-Hm...kusząca propozycja - rzuciłam sarkastycznie wychodząc z pokoju

-Proszę, kto by pomyślał, że tak ci się język wyostrzył - zgromił mnie spojrzeniem

Zeszliśmy po schodach na dół i skierowaliśmy się głównym holem do krótkiego korytarza, który prowadził jak się okazało do jadalni, która swoją drogą była ogromna i utrzymana w ciemnych kolorach, a po środku pomieszczenia stał, długi, drewniany stół, przy którym siedziało trzech mężczyzn. Weszliśmy do środka, mężczyźni od razu skinęli głową w stronę Aarona, a on sam zajął miejsce u szczytu stołu. Oczywiście ja musiałam siedzieć obok niego po jego lewej stronie. Dosłownie jak jakiś piesek. Zastanawiam się czy ja jeszcze mam tu jakieś prawa bo chyba już nie.

-A więc to jest ta śmiertelniczka, o której mówił nam Gregory - odezwał się brunet najstarszy z mężczyzn

-Jak długo zamierzasz ją tu trzymać? - spytał blondyn najmłodszy z obecnych

-Aż mi się znudzi - odparł obojętnie Aaron

-No tak bo przecież nie zapominajmy, że jestem zabawką egoistycznego dupka - wtrąciłam się do rozmowy, a Aaron od razu zgromił mnie spojrzeniem

-Jaka pyskata - dodał szatyn

-Nie powiedziałeś jej kim jesteś? - zaśmiał się blondyn

-Ja wiem kim jest! Dupkiem i palantem - znów się wtrąciłam

-Zamknij się bo pożałujesz - szepnął mi złowrogo

-Jak ty zwracasz się do Króla? - najstarszy z mężczyzn zgromił mnie spojrzeniem

-Jakiego Króla? Już mówiłam to dupek, a nie Król

-Jestem Królem i przysięgam ci, że odpłacisz mi za tą scenę po kolacji - Aaron zwrócił się bezpośrednio do moje. Wyczuwałam jego gniew i widziałam złość w oczach

Może troszkę przesadziłam i teraz wyładuje na mnie swój gniew. Muszę być twarda. Jednakże przez resztę kolacji wolałam się już nic nie odzywać. I jednak wyszło, że jestem jego zabawką i słucham go jak pies. Wystarczyło by mi zagroził, a ja zapomniałam języka w gębie. Mężczyźni cały wieczór rozmawiali o jakiś interesach. Z ich rozmów wywnioskowałam, że są kimś ważnym. Ponoć jakimiś Królami tak samo jak Aaron, ale czy oni wiedzą, że czasy Królów już minęły. Nie podobało mi się tylko jak mówili o mnie, a dokładniej o tym jak rzekomy Król Aaron mnie wytresował. Nie jestem zwierzęciem. Mam uczucia, które cały czas są tutaj ranione. Przykro mi się wysłuchiwało tego wszystkiego, a Aaron specjalnie szydził ze mnie najbardziej, aby mi pokazać, że jestem nikim. To on tutaj jest panem, a ja jego niewolnicą, która nie ma prawa głosu. Jestem zabawką, która jak mu się znudzi po prostu mnie wyrzuci. I jestem również tylko zachcianką, więc w skrócie nikim. Zwykła naiwna i głupia śmiertelniczka, która myślała, że poznała wspaniałego oraz idealnego mężczyznę, lecz ten okazał się potworem i czas prysł.

Kolacja dobiegła końca, mężczyźni opuścili pałac, a ja zostałam sam na sam z nim. Z nieobliczalnym wampirem, który jest w stanie do wszystkiego. Odprowadził gości do wyjścia. Ja zostałam w jadalni i czekałam, aż wróci. Wszedł do pomieszczenia, szybkim krokiem oraz ze złą miną zaczął zmierzać w moim kierunku. Chyba czas zacząć przepraszać i starać się jakoś wybrnąć.

-Przepraszam - wyjąkałam wpatrując się z podłogę

-Patrz na mnie jak do mnie mówisz! - krzyknął

-Przepraszam - powtórzyłam jeszcze raz, lecz tym razem patrząc mu w oczy

Wtedy stało się coś przykrego. Wymierzył mi siarczysty cios w policzek, upadłam. Uderzył mnie, pierwszy raz mnie uderzył chyba naprawdę był wciekły. Złapałam się w miejscu uderzenia bo myślałam, że zaraz nie wytrzymam z bólu. Eh...jakby położenie dłoni na moim policzku miałoby mi coś dać, ale strasznie mnie piekło to miejsce.

-Myślałaś, że pozwolę żebyś mnie ośmieszyła! - krzyczał, a ja czułam jak do moich oczu powoli napływają łzy

-Przepraszam to nie było najmądrzejsze z mojej strony - szeptałam

-Mówiłem, że pożałujesz! Czy do ciebie dociera tylko połowa moich słów! Taka głupia jesteś! - jego głos coraz bardziej się podnosił

-Ruszaj się! - złapał mnie za ramię, a następnie podniósł z podłogi

Ciągnął mnie za sobą ciemnym korytarzem, aż doszliśmy do schodów, które prowadzą na dół. Zeszliśmy po nich i ponownie znalazłam się w ciemnym korytarzu, lecz tym razem na jego końcu znajdowała się duże drzwi. Zatrzymaliśmy się przed nimi, ale tylko po to by Aaron mógł je otworzyć i następnie siłą mnie tam wepchnąć. Upadłam na ziemię, a tam stał dumnie nade mną i przyglądał mi się z obrzydzeniem.

-Zapamiętaj sobie, że ja nigdy nie żartuję

-Zostawisz mnie tutaj? - ledwo wyjąkałam

-Zasłużyłaś sobie - spuściłam głowę w dół

-Aaron, naprawdę przepraszam - chciałam go udobruchać, ale chyba nic z tego

-Przepraszasz bo się mnie boisz czy może, dlatego że zrozumiałaś swój błąd

-Zrozumiałam, nie będę się już tak  zachowywać

-To oczywiste bo inaczej  powtórzy się sytuacji z dzisiaj - pokiwałam przytakująco głową

-Cieszę się, że dogadaliśmy się, a teraz sobie tutaj posiedzieć - opuścił pomieszczenie i zamknął za sobą drzwi na klucz

Tak bardzo chciałam pokazać mu, że nie dam sobą rządzić, że skończyłam upokorzona w zapyziałym, małym, w dodatku brudnym pomieszczeniu. 

Arcymistrz Nocy - Inna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz