Rozdział 58 Pułapka

1.9K 102 1
                                    


-Chodź - wskazał gestem ręki na drzwi

-Jeśli wolisz tutaj zostać nie ma sprawy, ale wtedy nie wrócisz do męża - dodał po chwili

Nie mając żadnego wyboru poszłam za nim. Opuściliśmy salę tortur z tego akurat się cieszyłam to muszę przyznać, ponieważ wolałabym tam nie zostawać i nie dać mu możliwości przetestowania na mojej osobie tych wszystkich strasznych narzędzi. Wyszliśmy również z mrocznego korytarza skrywającego przeraźliwy sekret, którego nigdy nie zapomnę oraz nie wybaczę sobie, że w tej sytuacji mogę być tylko bezbronna i patrzeć na ich cierpienie zamiast  to zatrzymać.

Moje uczucia chyba doszły do głosu. Czyżby emocje, które wyłączyłam powróciły do mnie ze zdwojoną siłą. Jeśli tak to jest to najgorszy moment kiedy mogły wrócić, a teraz nie uda mi się ich wyłączyć, gdyż za dużo zła doświadczyłam.

-Zostaniemy tutaj - rzucił w moim kierunku

-Myślisz, że nie spróbuję uciec? - odpowiedziałam z nutką sarkazmu w głosie

-Myślę, że się nie odważysz, a wiesz czemu? - stałam i podejrzliwie wpatrywałam się w mężczyznę

-Ponieważ pokażę ci co się z tobą stanie jeśli spróbujesz sama się stąd wydostać - z uśmiechem zaczął kierować się w moją stronę

Kiedy domyśliłam się co planuje od razu zaczęłam cofać się w tył z nadzieję, że zdążę dostać się do drzwi i uciec, ale prócz tego, że jest ode mnie silniejszy to również szybszy. Sekundę zajęło mu, aby znaleźć się przede mną i zagrodzić mi jedyną drogę ucieczki.

-Czy nie mówiłem byś tego nie próbowała - pokręcił głową

-Mówiłeś, ale to nie znaczy, że nie będę próbować - odpowiedziałam pewna siebie, lecz potem pożałowałam mych słów

Złapał mnie za rękę i siłą zaciągnął na wyższe piętro domu, gdzie znajdowała się sypialnia oraz prawdopodobnie łazienka. Starałam się wyrwać moją rękę  z jego uścisku, ale im bardziej się szarpałam tym mocniej zaciskał dłoń. Zaprowadził mnie do sypialni, rzucił na łóżku i nim się obejrzałam zawisł nade mną. Nie zdążyłam się nawet podnieść, a już mnie unieruchomił. Trzymał moje nadgarstki nad moją głową, więc nawet nie miałam jak się bronić. Przełożył moją lewą dłoń do swojej lewej ręki. Tym sposobem ja dalej miałam skrępowane ręce za to on miał prawą wolną.

-Pozwolisz, że się obsłużę - przejechał palcami po mojej  szyi

-Nie pozwolę

-Podziwiam, że w twojej obecnej sytuacji nadal się opierasz

Nachylił się nade mną po czym szepnął, że teraz pokaże mi czym grożą próby ucieczki. Wbił swoje kły w moją szyję, a ja myślałam, że będę płakać z bólu. Robił to brutalnie oraz boleśnie. Ewidentnie dobrze się przy tym bawił. Nie mogłam tego wytrzymać, wiłam się z bólu. Czułam każdą kroplę krwi, którą wysysał. Prosiłam w myślach by przestał, zostawił mnie już.

-Jak Annabell mogła cię kochać - nie do końca przemyślałam zdanie, którym chciałam go urazić. Zresztą w pozie w jakiej obecnie się znajdujemy też nie było to najmądrzejsze posunięcie.

-Zapomniałeś, że znajduję się na pozycji dominującej - posłał mi złowrogi uśmieszek

I wtedy zrozumiałam co miał na myśli.

-Nie wspominaj przeszłości - odpowiedział ze stoickim spokojem, lecz po chwili dostałam siarczysty cios w policzek

Bolało jak diabli, a przecież jestem wampirzycą i mój ból nie powinien być tak odczuwalny. Odnoszę wrażenie, że specjalnie dla mnie używa całej swojej siły. Kiedy pokazał mi już, gdzie moje miejsce wrócił do pożywiania. Zsunął bluzkę z mojego ramienia, a ja już wiedziałam co teraz uczyni i na samą myśl już mi nie dobrze. Tym razem wbił swoje kły w mój obojczyk bolało jeszcze bardziej niż gdy gryzł mnie w szyję. Powtórzył to jeszcze kilka razy po czym uwolnił mnie z pod swojego ciężaru i wstał z łóżka. Próbowałam podnieść się chociaż trochę na łokciach, ale nie mogłam. Jakbym  straciła wszystkie swoje siły. Zapewne do tego właśnie dążył.

-Nie stworzysz rasy idealnej - syknęłam

-Ja nie tylko ją stworzę, ale będę nimi rządzić

-A tu mam dla ciebie małą niespodziankę - wyjął z kieszeni strzykawkę z jasno zieloną zawartością

Zbliżył się do mnie, złapał moją rękę i siłą wstrzyknął mi całą zawartość naczynia. Moja krew zmieszała się właśnie z nieznaną substancją.

- Naprawdę nie wiem jak Aaron z tobą wytrzymuje  

-Miłej zabawy życzę - zaśmiał się oraz opuścił pokój zamykając za sobą drzwi

-Aaron- szepnęłam sama do siebie

Substancja zaczęła krążyć w moim krwiobiegu, a ja zaczęłam odczuwać jej działanie. Wiłam się z bólu. Czułam, że całe moje ciało płonie, a głowa mi zaraz eksploduje. Z moich oczu płynęły łzy i zapewne musiałam wyglądać żałośnie. Przeklinałam siebie oraz moment jak się w to wpakowałam.

W końcu z nadmiaru bólu zemdlałam.

Kiedy otworzyłam oczy i spojrzałam w okno dostrzegłam głęboką, ciemną noc. Czyli Król musiał już wrócić. Pewnie jest wściekły i przeklina mnie w każdym możliwym języku, ale wiem, że to spowodowane jest strachem o mnie. W końcu to ja przysporzyłam mu tych zmartwień i zmusiłam by ratował. Choć wcale nie chcę go narażać bo wiem, iż Blake to jeden z tych przeciwników, z którymi Król Wampirów może mieć problem. I to mój mąż miał na myśli mówiąc mi wtedy, że nie jest wszechpotężny mimo, iż jest Królem.

-Królowa się obudziła - do sypialni wrócił sprawca mego bólu

-Powinieneś się leczyć - ledwo wydukałam

Czułam się słaba. Opuściły mnie wszystkie siły. Nawet ciężko mi mówić.

-Mam dla ciebie jedną dobrą wiadomośc i jedną wspaniałą dla mnie - spojrzałam na niego

-Pierwsza wiadomość dla ciebie Król jedzie po swoją zgubę, a druga wspaniała wiadomość dla mnie to... - zrobił krótką pauzę

-Nareszcie będę mógł zabić Króla Wampirów

-Król jedzie? - powtórzył jego słowa

-Mamy 21 wiek i nie mogłem się obejść, aby nie pokazać mu jak jego ukochana cierpi

-Aaron nie dałby się tak łatwo wplątać  w pułapkę

-Oczywiście, że nie. Dlatego zawarliśmy układ Andrea za ciebie - usiadł na brzegu łóżka

-Jesteś jego słabością przez co Król staje się łatwym celem dla swoich wrogów. Wystarczy uderzył w czuły punkt by pokonać nawet najsilniejszego - przejechał dłonią po moim policzku i spojrzał na mnie z politowaniem

Aaron porywa się z motyką na słońce. Doskonale wie, że nie wygra z nim w starciu jeden na jeden jeśli nie będzie miał w zanadrzu żadnych sztuczek, a mimo to wchodzi do paszczy lwa by uratować swoją ukochaną. Może mój mąż czasem okazuje mi w specyficzny sposób swoje uczucia, ale wiem, że jestem dla niego kimś ważnym. Jednakże nie chcę być kotwicą, która pociągnie go na dno. Póki nie zjawiłam się w jego życiu nikt mu nie zagrażał, a teraz prze ze mnie cały czas ktoś próbuję go pokonać.

Nie mogę stać się jego kotwicą. Muszę coś poradzić.  

-Dobrze, wróćmy zatem do naszej zabawy 

Znów znajdujemy się w tej samej pozie co poprzednio z tą różnicą, że teraz nie mam ani grama siły by mu się przeciwstawić. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę i wykorzystuje obecną sytuację. Czułam dotyk na moim ciele. Błądził swoimi rękoma po nim co jakiś czas zostawiał mi ślady po swoich ugryzienia w coraz to nowszych miejscach. Najgorsze jest to, że rany nie chcę się goić. Nie mógł pozbawić mnie chyba samoregeneracji. Każde jego ugryzienie, każde jego uderzenie, każdy jego ruch i dotyk sprawiał mi coraz większy ból nie tylko psychiczny, ale i fizyczny, ponieważ nic na moim ciele się nie goiło. Czułam się jakbym została pozbawiona moich wampirzych mocy. Nie dość, że już wystarczająco mnie upokorzył i czułam się przez niego brudna to teraz nie mogę jeszcze polegać na moich mocach.


Arcymistrz Nocy - Inna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz