Rozdział 65 Spotkanie po latach

1.9K 113 8
                                    


Nie udało nam się odwieźć Annabell od tej szalonego pomysłu. Uparła się nie chciała słyszeć żadnych powód, dla których powinna porzucić swój plan. Aaron w końcu się poddał i zgodził by odwiedziła swego starego przyjaciela. Alais zgodnie z jej prośbą naszpikował jej sztylet najróżniejszymi zaklęciami. Wszystko by tylko Blake'a bardziej zabolało. Wiadomo jest, że to go nie zabije, ponieważ do tego potrzeba silniejszych i większych środków, ale moja siostra chcę mu się zrewanżować. Naszym zdaniem jest to igranie z ogniem. Szczególnie kiedy nie jesteśmy jeszcze gotowi w razie czego odeprzeć jego ataku, a na pewno wścieknie się i będzie chciał zemścić po tym co już niedługo zrobi mu Annabell.

Dla mniejszego ryzyka ja oraz Król zostaniemy w pałacu. Andrea pojedzie z nią, w końcu ktoś musi jej pilnować by nie narozrabiała zbyt mocno. Aaron wręczył naszej nowej sprzymierzeńce klucze do samochodu, którym udadzą się na miejsce. Dziewczyny opuściły gabinet. Moja siostra obiecała, że będzie grzeczna, ale po sposobie w jaki opuściła pomieszczenie mamy drobne wątpliwości. Wyszła zadowolona, uśmiech nie znikał z jej twarzy, bawiła się przy tym sztylet i powtórzyła chyba z trzy razy, że zemsta jest słodka. Lepiej niech Andrea dobrze ją pilnuje. Ta dziewczyna może być chodzącą bombą. Obudziła się kilka godzin temu, odzyskała już wszystkie swoje siły i jedzie właśnie wywołać małe zamieszanie. Pozostało nam się modlić, że wszystkie  będzie dobrze. Skoro dziewczyny opuściły już zamek. Mój mąż stwierdził, że to jest idealna okazja na kolejny trening skoro i tak nie mamy aktualnie nic do zrobienia.

Udaliśmy się zatem do lasu na kolejny trening.

PERSPEKTYWA ANNABELL

Myślałam, że gdy już mój brat zbudzi mnie z mojego snu wszystko będzie wyglądało zupełnie inaczej. Nie mogłam oczywiście wymagać, że mój ukochany pozostanie mi wierny, ale nie spodziewałam się, że usłyszę wiadomość o tym jak został potworem. To najbardziej mi chyba złamało serce. Boli, gdy dowiadujemy się, że osoby, które kochaliśmy przez całe życie nagle stają się kimś innym i już o nas nie pamiętają. Spałam prawie dwa wieki i wiem, że nie mam prawa wymagać, aby wszytko było jak dawniej zanim Aaron przeszył sztyletem moje serce. Dowiedziałam się, że mam siostrę. Początkowo myślałam, że będzie grała mi na nerwach, ale gdy powiedziano mi, że to właśnie ona pragnęła mnie zbudzić coś we mnie drgnęło. Nareszcie mam prawdziwą rodzinę i nie będę sama na tym świecie. Rzecz jasna Aaron pozostanie moim bratem na wieczność. Jemu zawdzięczam najlepsze chwile w moim krótkim życiu. Zawsze był moim rycerzem, mogłam pobiec do niego z każdą  błahostką  i zawsze mnie wysłuchał. Obawiałam się, że po mojej śmierci pochłonie go mrok. Nie myliłam się. To nie jest ten sam mężczyzna, którego opuściłam mając 18 lat. Jego aura stała się mroczna, niepokojąca oraz przerażająca. Ale widzę światełko w tunelu, a wszystko za sprawą Belli. Zauważyłam jak na nią patrzy, jak zachowuje się, gdy ona jest w pobliżu. Ona również nie widzi po za nim świata. W dodatku to on obudził w niej wampirzą naturę, a więc jakby tego było mało łączą ich więzy krwi. Andrea zdradziła mi jak to się stało, że moja siostra stała się wampirem. Dobrze, że chociaż ona mi zdradziła bo szczerze wątpię by moje zakochane gołąbki cokolwiek mi powiedziały na ten temat. Co nie zmienia faktu, że chodziła bym za nimi i marudziła, aż w końcu by się mi  poddali. 

Andrea dała mi znak, że dojeżdżamy do miejsca, w którym ukrywa się mój były już ukochany. 

Kochałam go i może dalej skrywałabym go w swoim sercu, gdyby nie dość istotny fakt. Skrzywdził moją siostrę, a rodzina jest ważniejsza. Dlatego nie mogę mu puścić tego płazem. Może kiedyś skradł mi serce, ale ono już do niego nie należy.

-Jak zamierzasz się tam dostać?

-Emm...no...ten...ja - zaczęłam się jąkać

-Nie mów, że myślałam o głównym wejściu

-Szczerze to tak - uśmiechnęłam się szeroko

-Annabell jesteś lekkomyślna - pokręciła głową

-A swoją drogą jakie ty masz długie imię - rzuciła po zastanowieniu

-Myślę, że twoja refleksja jest nie na temat, ale możesz mi mówić Ann. Wracając do tematu tak zamierzam wejść głównym wejściem

-Zapukasz i powiedz dzieńdobry jestem Annabell przyszłam do Jacquasa Morvanta Blake'a szaleńca od eksperymentów 

-Nie głupia, oczywiście, że zapukam i powiem dzień dobry jestem Bella przyszłam do Jacquasa Morvanta Blake'a szaleńca od eksperymentów

-Powiedz, że żartujesz? - spojrzała na mnie spolitowaniem

-Z tym, że wejdę głównym wejście nie - wyszczerzyłam się w stronę dziewczyny

Opuściłam pojazd i ruszyłam w stronę domku ukrytego między drzewami. Usłyszałam jeszcze jak Andrea szepnęła sama do siebie, że jestem nie do końca normalna. 

-Ej! Dopiero zbudziłam z prawie 300 letniego snu. Nie wymagaj, że będzie ze mną wszystko ok - odwróciłam się w stronę pojazdu, w którym siedziała dziewczyna. Chyba usłyszała mnie bo dość niepokojąco się na mnie spojrzała

Kierowałam się dalej w stronę domu. Gdy weszłam na werandę wciąż nie porzuciłam mojego pomysłu z zapukaniem. A więc jak wymyśliłam tak też uczyniłam. Zapukała do drzwi i czekałam, aż ktoś mi otworzy. Po pięciu minutach pojawił się on. Wyglądał inaczej niż kiedy go znałam, ale bez problemu rozpoznałam mężczyznę, w którym byłam szaleńczo zakochana swego czasu.

-Bella? Cóż za miło niespodzianka. Stęskniłaś się? - rzekła pogardliwie spoglądając na moją osobę

-W sumie to tak. Wiesz po naszym ostatnim spotkaniu miałeś rację. Król nie chce mnie znać. Przez ciebie jestem taka samotna - spuściłam głowę w dół

-Mogę się zlitować i przygarnąć cię jako moją zabawkę - zaśmiał się 

Podszedł do mnie i złapał mnie za podbródek, aby nasze spojrzenia mogły się skrzyżować. Właściwie o to mi chodziło, aby do mnie wyszedł.

-Nie jestem Bella, jestem Annabell - rzekłam z uśmiechem i wyjęłam sztylet

-A to za siostrę - z nieznikającym uśmiechem z mojej twarzy wbiłam mu sztylet

Arcymistrz Nocy - Inna historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz